⸺ 09 ⸺

354 26 7
                                    

„Zapach świata za Murami" 

***

Podczas swojej pierwszej wyprawy miałam okazję przyjrzeć się tytanom z bardzo bliska. Patrzyłam w ich wielkie, szklane oczy i czułam się zupełnie, jakbym patrzyła w oczy swojemu przyszłemu powodowi śmierci. Ich krew była mętna, śmierdząca i gorąca. Na dłoniach i przedramionach wciąż widziałam blizny po poparzeniach, których nabawiłam się tamtego dnia.

Oddział kadetów, z którym musiałam wtedy jechać, trząsł się ze strachu gorzej ode mnie, więc podejmowałam desperackie próby utrzymania ich przy życiu, mimo że również nie miałam żadnego doświadczenia.

Za moją nieprecyzyjność i chwile zawahania kilka osób przypłaciło życiem, dlatego obiecałam sobie, że już więcej nie będę podejmowała tak chaotycznych decyzji, a precyzyjne rozcięcie karku tytana ma być stawiane na pierwszym miejscu. Już żadna krew nie mogła przyćmić mi widoku, zalać oczu, głowy ani poparzyć rąk.

— No w końcu — rzuciłam cicho, wzdychając z wyraźną ulgą. Zacisnęłam dłonie na sterownikach z całej siły, czując niezdrową ekscytację spowodowaną zgodą na użycie sprzętu do trójwymiarowego manewru.

Serce biło mi mocniej, gdy spojrzałam na dwóch tytanów biegnących ze wschodu. Nie byli ogromni, ich przeciętny wzrost nie robił z nich, nie wiadomo jakich przeciwników, podobnie jak zwyczajne zachowanie wykluczające obecność odmieńca.

Stanęłam na siodle swojego konia, wyczekując odpowiedniego momentu.

Połowa dnia jazdy była już za nami, a ze względu na jesienną porę słońce zaczynało chylić się ku zachodowi, więc tytani powoli zmniejszali swoją aktywność. Kotwiczki sprzętu ciasno zagnieździły się w pobliskim drzewie. Turbina obróciła się szybko, a stalowe liny pociągnęły mnie w górę. Znajomy zimny pęd powietrza uderzył w moją twarz, lecz nie zdążyłam się nim nacieszyć, bo szybko zbliżyłam się do pierwszego tytana, od którego biło wyraźne ciepło.

Ostrza gładko przecięły kark, a ścięgna zadrżały w proteście, po czym głowa tytana opadła w dół. Skręciłam się wokół własnej osi, unikając ochlapania krwią i od razu uderzyłam w drugiego siedmiometrowca, wspinając się do jego karku po wyciągniętej łapie.

Gdy zagrożenie zostało wyeliminowane, wylądowałam miękko na ziemi i przywołałam swoją klacz krótkim gwizdnięciem, decydując się na powrót do formacji.

— Wiedziałem, że przerwa od treningów dobrze ci zrobi Hasedo — pochwalił Rollinson z dumnym uśmiechem.

Faktycznie musiałam przyznać mu rację, że ten odpoczynek, mimo iż niesamowicie irytujący, wyszedł mi na dobre. Miałam czystą głowę i nie bolały mnie żadne mięśnie, o których istnieniu wcześniej nie miałam pojęcia, więc zabijało mi się tytanów z niespotykaną lekkością.

— Racja, jest lepiej — przyznałam, spoglądając na Levia, który na pewno nie miał dziś najłatwiejszego dnia.

Zaraz po tym, jak bliźniacy zniknęli przed nami, by dopilnować martwych punktów formacji, został ustawiony zaraz za Rollinsonem. Yan chcąc poznać limity swojego nowego podkomendnego, wysyłał go do każdego tytana, jaki się tylko napatoczył. Dopiero gdy Ackermann zgłosił końcówkę gazu w butlach, zlitował się nad nim i zakończył testowanie jego umiejętności.

— Tytan z północy! — zawołała Eli, na co wszyscy zwrócili wzrok we wskazanym kierunku.

— Colt i David wracają — powiedział Noe, marszcząc nieznacznie brwi. — Kretyni — prychnął głośno, więc kierowana najzwyczajniejszą ciekawością, oderwałam wzrok od tytana biegnącego z północy i przeniosłam go na bliźniaków.

Perfect Soldier | Levi AckermannOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz