Rozdział 9

10 2 0
                                    

Znalezienie Luke'a wyobrażałam sobie inaczej. Myślałam, że będzie tam siedział, z tym swoim głupkowatym uśmieszkiem, trochę ranny, lecz nie zwracający na to najmniejszej uwagi. Cała ekipa Hemmingsa skakałaby pod sam sufit z nieopisanej radości. Policjanci by go do nas przywieźli, a przyjaciele rzuciliby mu się zapłakani na szyję. Ja natomiast stałabym w oddali, nie wiedząc, w jaki sposób powinnam zareagować.

Tymczasem nic nie układa się po mojej myśli. Stan blondyna jest opłakany, choć to może wyglądać nieco lepiej na żywo, bo kamery mogą trochę przekłamywać rzeczywistość przy słabym świetle. Przynajmniej to usiłuję sobie wmówić. Przyglądamy się obrazowi na ekranach w grobowej ciszy. Chyba żadne z nas nie wyobrażało sobie takiej masakry. Porównywanie jednak stanu zastanego z wyimaginowanym nie ma sensu. Najważniejsze to przetransportować Luke'a do szpitala.

— Dobra robota, chłopcy. Przywieźcie go do V Szpitala Specjalistycznego w Woodstown. Będzie tam czekał nasz lekarz. — Parker wyrywa nas wszystkich z letargu, wydając polecenia mundurowym. — Ashton, dzwoń do niego, szybko. — Odsuwa przenośne radio i zwraca się bezpośrednio do bruneta.

Chłopak bez chwili zawahania wyciąga z kieszeni spodni telefon, aby skontaktować się z odpowiednią osobą. Czyżby chodziło o tego Arnolda, który opatrywał kiedyś mnie? Niemożliwe, już wtedy był leciwy, teraz musiałby mieć na oko ponad osiemdziesiąt lat. Oczywiście, nie mam nic przeciwko, żeby żył, jak najdłużej, lecz nie nadaje się już do przeprowadzenia operacji. Wiek robi swoje, a leczenie ludzi to zbyt wielka odpowiedzialność oraz obowiązek. Nie można sobie pozwolić na pomyłkę, bo jeden, poważny błąd przypłaci życiem pacjenta. Arnold raczej nie jest już w pełni sił.

Mój wzrok wędruje w stronę jednej z kamer, należącej do policjanta, który pilnuje pracownika magazynu. Coś jest nie tak. Przedmiot leży chyba na ziemi, gdyż dostrzegam jedynie kawałek podłogi, właz oraz nogę drugiego funkcjonariusza. Niby nic w tym nadzwyczajnego, ale czemu akurat ta pozycja? Czyżby kamerka mu wypadła i nie wie o tym? Jeśli tak, to dlaczego ułożenie nogi drugiego policjanta sugeruje, iż znajduje się on w pozycji leżącej? Do tego nie wykonuje żadnego ruchu. Druga kamerka jest wycelowana w sufit. Wątpię, że mają przerwę, do tego nie widzę podejrzanego, którego mają pilnować. A jeśli...

— Parker! — Próbuję zwrócić jego uwagę. — Czy tylko mnie coś tutaj nie gra? — Wskazuję palcem niepokojący obraz.

— Ktoś patrzył na te ekrany? — Zwraca się do reszty, lecz zgodnie kręcą głowami.

— Cały czas obserwujemy, co dzieje się z Hemmingsem. — Walker wzrusza ramionami. — Raczej byś słyszał, gdyby coś się działo, prawda?

— Niekoniecznie. Kamery nie mają wbudowanych mikrofonów, a chłopaki musieliby nacisnąć przycisk w radio, żebym usłyszał, co chcą powiedzieć. — Przygląda się ekranowi zaniepokojony. — Jeżeli założyć najgorsze, ten mężczyzna nie jest zwyczajnym magazynierem. — Przykłada radio do ust. — Mamy problem, podejrzany zbiegł. Słyszycie mnie?

— Niedobrze! — Pisk Aileen przykuwa naszą uwagę. — Kamera jednego policjanta w korytarzu również upada.

Spoglądamy na wskazany przez nią ekran. Dostrzegamy jedynie snopy światła, najpewniej z latarek, nad obiektywem. Funkcjonariusz albo zgubił kamerę, albo leży już martwy. Na innym obrazie pojawia się słabe światło, jednakże tylko na ułamek sekundy. Po nim rozbłyskuje kilka podobnych iskierek — czyżby strzelanina? Próbują desperacko odnaleźć napastnika za pomocą blasku z latarek. Pada kolejny strzał, tym razem reakcja mundurowych jest błyskawiczna.

— Leży na ziemi! — Informuje Parker przez radio.

Oświetlają cel, który ma zamiar schować się za ścianą, lecz dosięga go grad kul. Ciało magazyniera zastyga w bezruchu.

Koszmar [Poranione dusze. Tom II] ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz