𝐏𝐫𝐨𝐥𝐨𝐠 ★

371 26 15
                                    

Odziany zwyczajnie, w czarną bluzę gdzie na tak okazjonalne spotkanie wolałby wysilić się chociażby niepowtarzalnym ubiorem, aczkolwiek był zmuszony zakrywać swoją tożsamość. Skrywał pod nim jak najstaranniej kosmyki swych włosów, natomiast na twarzy nałożył o tym samym odcieniu co cały outfit maseczkę. Bojówki, trapery.. w plecaku o wielu kieszeniach umieszczone ostrza czy broń palna.

Szybkim krokiem opuścił swoje mieszkanie udając się nieco pośpiesznie na miejsce spotkania ze swoim klientem. Próbował nie rzucać się w oczy, gdyż mógłby zostać uznany za kryminalistę, którym zresztą był. Maseczka nie wzbudza żadnych podejrzeń pomimo, iż nikt na codzień jej nie ubiera – jakże w Japonii kulturalnym było nakładanie jej, gdy jesteś w trakcie choroby. Mężczyźnie nic nie dolegało, bowiem w nieprzyjemnej sytuacji pozostała mu symulacja.

Tokio, najniebezpieczniejsza stolica Japonii pod względem licznych trzęsień ziemi, tsunami czy powodzi. Nocą miasto wyglądało niewinnie, wręcz nieziemsko. Niebo ozdobione białymi piegami czy rzucające się blaski księżyca na opustoszałe ulice. W pojedynczych okienkach budynków zapalone światła, ponieważ o tej porze większość ludzi śpi.

Otworzył drzwi, wchodząc do baru pod nazwą ,,TRENCH''. Rzekomo miejsce najwyżej oceniane ze wszystkich, jeśli zapragniesz porządnie się upić. Zakapturzony nieznajomy usiadł na wysokim krześle przy ladzie, obok osoby która zapewne właśnie na niego wyczekiwała. Nie potrafił ocenić, gdyż oboje nie znali swoich tożsamości. Otrzymał tylko dwie wskazówki wywodzące się z tego, czyż to na pewno on jest klientem. ,,Gdy przybędziesz o trzeciej piętnaście, będę siedział przy ladzie. Zamówię trunek o kolorze krwawym'' tak napisał.

– Poproszę drinka Bloody Mary. – rzekł mężczyzna siedząc po lewej nieznajomego. Kątem oka spojrzał na chłopaka. Klient, toż to on. Również miał na sobie maskę oraz kaptur zapewne z tych samych powodów co on sam. Barista skinął głową, przygotowując napój.

– W tutejszym miejscu masz okazję spróbować lepsze smaki niż ten, którego sobie zażyczyłeś – rzucił złośliwy komentarz, co przykuło uwagę śmiertelnika. – Poproszę French Connection! – krzyknął.

– Rozczaruję cię, aczkolwiek łączy nas wyłącznie umowa, nie gusta. – odpowiedział niewzruszony, popijając szkarłatną ciecz ozdobioną kawałkami mięty.

Klient nieznajomego rozkoszował się trunkiem, a gdy do jego dłoni trafił drink w kolorze migdałowym wypełniony lodem, przyłączył się. W tle miejscówki, gdzie o dziwo o tej porze nadal czaiło się wiele facetów grał zespół System of a down. Barista odszedł gdzieś na bok, zapewne zajęty wycieraniem pozostałych kieliszków. Przeszli do szczegółów rozmowy.

– Chłopak z tego zdjęcia, oczekuję aby dzisiejszej nocy twoje dłonie zostały zbrukane jego krwią. – wziął łyk palącego w gardło napoju, podsuwając w stronę po prawej siedzącego mężczyzny zdjęcie blondyna, dokładniej licealisty o lawendowych oczach. – Mieszka w dzielnicy Shibuya, pod adresem.. – podał precyzyjniej adres chłopaka umieszczonego na fotografii. Zakapturzony popijający pomarańczowy trunek, schował skrawek papieru do kieszeni.

– 154 000 000 jenów, to ustalona zapłata. – dokończył swój napój, wyciągając dłoń w stronę klienta, jednakże zamiast tego, mężczyzna przesunął po blacie w jego kierunku tak jak wcześniej zdjęcie, daną sumę. Szybkim krokiem wziął do dłoni pieniądze, szczegółowo przeliczając. – Jakże znakomicie, iż obdarzyłeś mnie swoim zaufaniem. – wysunął do tyłu krzesło wydając nieznośne brzmienie po czym wstał. Uśmiechnął się zadowolony, kładąc dla baristy zapłatę w zamian za niebo w gębie. – Otrzymasz ode mnie wiadomość gdy wykonam swoją robotę. – rzucił spoglądając na chłopaka, który nawet nie raczył na niego spojrzeć. Zakapturzony pił dalej swój napój, gdy nieznajomy opuścił lokal.

Powtarzał w swojej głowie adres osoby obranej za cel. W około piętnaście minut dotarł na wybrane miejsce. Wszystko miał podane na tacy, zatem pozostało wkradnięcie się do domu, aby zakończyć żywot człowieka. Postawił na ryzyko, wybijając okno i wchodząc do środka. Chłopak spał, ale nie był w pokoju sam. Obok niego leżał w niego wtulony białowłosy licealista, który uchylił powieki na dźwięk wybitej szyby. Natychmiast się zerwał, aczkolwiek zanim zareagował.. mężczyzna strzelił prosto w głowę blondwłosego. Ulotnił się z mieszkania, z ile sił w nogach uciekając.

– Zatrzymaj się, ty potworze! – zajrzał przez rozbite okno czerwonooki, patrząc jak z sekundami postura znika z jego pola widzenia.

Łzy pociekły po jego policzkach, w okamgnieniu znalazł się u boku Tomo. Trzymał go za kark, potrząsając bezwładnym ciałem i powtarzając jego imię. Gorzkie łzy spływały na bladą twarz fioletowookiego. Przybliżył się do niego, w celu sprawdzenia oddechu. Nie oddychał rzecz jasna, został postrzelony w czoło. Krew ciekła po jedwabnej pościeli, a przede wszystkim zabarwiła dłonie Kazuhy. Spojrzał na nie, zapłakany niemalże zrozpaczony, niebędący w stanie opanować oddechu.

– To moja wina, moja wina.. – powtarzał nieustannie, chwilę potem obudzeni hałasem rodzice martwego licealisty, weszli do pokoju. Zobaczyli zdruzgotanego Kaedeharę, oboje również widząc cały obraz sytuacji popadli w rozpacz. Nie doszło oczywiście do osądzania białowłosego z ich strony. Wiedzieli, jak bardzo chłopcy byli ze sobą blisko.

– Wezwij pomoc.. – powiedziała szeptem kobieta, zalana płaczem.

–..Gdybym ciebie obronił Tomo, żyłbyś dalej.. – wymamrotał, po czym złapał się za głowę, ściskając z całej siły kosmyki swych włosów. Niemalże próbował wszystkie wyrwać. Pogrążony w coraz większym bólu, zaczął krzyczeć najgłośniej jak potrafił. – MOJA WINA!

Ukazując cierpienie w postaci zdzierania swojego gardła, wydawało się że nawet same anioły drgnęły na ten widok.

154 000 000 jenów – około pięć milionów złotych.

❝𝐙𝐁𝐄𝐒𝐙𝐂𝐙𝐎𝐍𝐄 𝐒𝐊𝐑𝐙𝐘𝐃Ł𝐀❝ 𝘬𝘢𝘻𝘶𝘴𝘤𝘢𝘳𝘢/ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz