Na ostatniej lekcji nie skupiał się na temacie zajęć, rozwiązywaniu powierzonych uczniom zadań przez nauczyciela, nawet nie głowił się nad podarunkiem od Scaramouche. Wpatrzony w szybę okna oglądając świat zewnętrzny, myślał czy wracać do domu i powiadomić o spacerze czerwonookiego czy udać się by ich wiedzy. Dlaczegóż to w obecnej sytuacji było tak istotne? Nikt nie wiedział, oprócz jego samego. Pomimo, iż spoglądał w przeciwną stronę, gdzie ulewa za oknem zdążyła się uspokoić, na swych plecach wyczuwał natrętne spojrzenie Kamisato Ayaki. Niegdyś przyjaciółki.. Niegdyś? Chociaż, nie wiadomo czy zerwał ze swoją grupką przyjaciół przyjaźń. Sytuacja pozostawała bowiem napięta, lecz Kazuha jedynie oświadczył przerwę od nich, urywając kontakt.
Każdym wstrząsnęła informacja o śmierci Tomo, ale najmocniej schwyciła za serce Kaedeharę. Przecież ich grupa, została uczyniona tak niekompletną.. Z piątki nieśmiertelników na czwórkę, liczbę powszechnie określaną jako pechową w Japonii. Ayaka również odwróciła swoją uwagę od wykonywania zadań, co oczywiście dostrzegła Yoimiya siedząca za nią. Blondynka spojrzała na ślicznie splecione, białe włosy dziewczyny w kucyk, po czym skierowała głowę w Kazuhę tak samo jak Kamisato. Mimowolnie posmutniała, wykonując ruch, kto wie czy nie czyniąc z białowłosego jej wroga. Niemniej jednak Yoimiya nie miała swoich przeciwników, ponieważ jej pogodna osobowość czy uprzejmość na to nie pozwalała. Wyjątkiem pozostały dziewczyny, zazdroszczące jej atrakcyjności. Uniosła ku górze dłoń, a gdy nauczyciel poprosił ją o zdanie..
– Proszę pana, Kazuha chyba nie czuję się najlepiej.. – odrobinę się zawahała wymawiając te słowa, ale ostatecznie się nie zatrzymała. Ayaka zszokowana postępowaniem dziewczyny odwróciła się do niej natychmiast, patrząc na nią karcącym spojrzeniem. Kaedehara otrząsnął się z transu, spoglądając niespokojnie na nauczyciela.
– Yoimiya, co ty wyprawiasz? – szepnęła do niej Ayaka.
Mężczyzna podszedł do ławki Kazuhy, gdzie wcześniejszy odzew Yoimiyi przykuł uwagę całej klasy. Białowłosy czuł na sobie więcej par oczu, co niemiłosiernie w większym stopniu go przytłoczyło. No cóż, mógł nie zastanawiać się przez chwilę, dlaczego Ayaka wgapiała się w jego osobę. Wpatrywał się nerwowo w nauczyciela, który bezszelestnie podniósł jego zeszyt. Przejrzał w ciszy, przewrócił kartkę na wcześniejsze strony, umieszczając później spojrzenie w Kaedeharę z ogromnym zawodem.
– Kaedehara, chłopcze.. będę zmuszony postawić tobie jedynkę za pracę na lekcji. – oddał mu zeszyt z głośnym westchnieniem. – Nie zrobiłeś ani jednego zadania, nawet nie zapisałeś na której stronie.. a właśnie, gdzie twój podręcznik?
– Pożyczył mi. – wtrąciła się niemalże natychmiastowo, wskazując na siebie Ayaka, na co otrzymała atencję ze strony nauczyciela. Kazuha natychmiast na nią spojrzał z wypisaną paniką na twarzy, lecz białowłosa obdarzyła go uśmiechem.
– Droga panno, brak przygotowania zgłasza się przed lekcją.. – podszedł do biurka, zasiadając przy otwartym dzienniku. – Nie mam pojęcia jaki mamy dziś dzień, ale dwoje uczniów z najlepszymi stopniami w szkole otrzymują ocenę niedostateczną.
Kaedehara dostatecznie się załamał nieprzyjemną cyferką na koncie. Coraz bardziej miał gorsze oceny, z fizyki został zagrożony, a teraz dostaje złe stopnie nawet za prace na lekcji. Dzwonek nagle zadzwonił informując uczniów o końcu lekcji, natomiast białowłosy w ciszy pakując rzeczy, słyszał głosy obwiniające go, gdyż sam zapracował na takie oceny. Rodzice nie naciskają zbyt bardzo na czerwonookiego, zwłaszcza w obecnej sytuacji, jednakże będąc młodszym przydarzyła mu się taka sytuacja. Zmieniło się to odkąd zaczął chodzić do psychologa, głęboko wstecz przed śmiercią Tomy. Jego stan psychiczny się polepszał dopóki nie postrzelenie bliskiej osoby w nocy.
CZYTASZ
❝𝐙𝐁𝐄𝐒𝐙𝐂𝐙𝐎𝐍𝐄 𝐒𝐊𝐑𝐙𝐘𝐃Ł𝐀❝ 𝘬𝘢𝘻𝘶𝘴𝘤𝘢𝘳𝘢/ZAWIESZONE
Fanfiction,,Chłopak z tego zdjęcia, oczekuję aby dzisiejszej nocy twoje dłonie zostały zbrukanego jego krwią". Ukaż swe prawdziwe oblicze, zabij żywą istotę upragniony waluty. Uporządkuj swoje życie, plamiąc imię śmiertelniku, krwią niewinnej człowieczyny. Pa...