𝐑𝐨𝐳𝐝𝐳𝐢𝐚ł 𝟏 ★

224 19 16
                                    

Uchylił swe powieki, naturalnie wiedząc jaka ciecz spływa aż po jego wargi. Gdyż to była jedna z codzienności Scaramouche odkąd ta wyniosła suka niegdyś żyjąca z nim niecałą dekadę, pokusiła się zdradzić własnego syna. Za wszystkie słyszalne boleści chłopczyka o fioletowych włosach, obecnie śmiał się w niebogłosy przypominając sobie o tak niegodziwej dziwce jak ona. Jego drobne, słabe ciało.. zanim udało mu się chociażby podnieść ze swojego łóżka, które nie do końca uważał za swoją własność w tym nieprzyjemnym pomieszczeniu, minęły zaledwie dwie minuty.

Pustką wypełnioną w jego oczach wpatrywał się w szarawy sufit. Oblizał swoje wargi czując w ustach ani odrobinę obcego posmaku krwi. Szkarłatna krew spływała strumieniami z nosa chłopaka, dobrze wiedzący co należało do przyczyn krwawienia. Pozostał niewzruszony, wykonując kolejną próbę poruszenia się. Cztery godziny snu czy bezwstydne wydarzenia tej nocy odznaczały się na nim doskonale. Podniósł się natychmiastowo doświadczając intensywnego bólu mięśni, lecz niezbyt się tym przejął. Rozciągał się przysparzając sobie więcej cierpienia, ależ.. jak cudownego cierpienia. Ignorował kapiącą krew na swoje udo, z wymalowanym uśmiechem na twarzy rozciągał swoje kończyny, mogąc tkwić w tym wiecznie. Ta boleść, z takim bólem chciałby spotykać się z Scaramouche każdego dnia, zamiast z trzy razy okropniejszym wywoływanym przez osobę, z którą pomieszkiwał.

Niech szlak go weźmie, wziął chusteczkę z szafki nocnej po czym przyłożył skrawek papieru do nasady nosa. Powędrował do swej osobistej łazienki, spoglądając leniwie w lustro. Wyglądał okropnie, mizernie, ale do tego również się przyzwyczaił. Blada twarz, podbite pozbawionego blasku oczy. Nie wiadomo czy prezentował się gorzej fizycznie, bądź psychicznie.

Wrzucił zbrukaną krwią chusteczkę do kosza, po czym uczesał swoje włosy niemalże dosięgające do jego polików. . Prysznicu brać nie musiał, skoro zaledwie kilka godzin temu oczyścił się z brudu. Zatem wrócił do łazienki i zdecydował się przebrać w swój klasyczny golf, który nosi niezliczoną ilość razy w tygodniu dzwony, a pod nimi białe skarpetki. Prawie cały ubiór został pokryty czernią, wówczas przyozdobił się srebrzystą biżuterią przylegającą do jego dłoni oraz zaciskającej się na szyi.

- Słyszę twoje kroki, Scaramouche. - usłyszał brzmienie potwora w ludzkiej skórze, dobiegające za drzwiami jego pokoju.

Niebieskie oczy chłopaka słysząc swoje imię wypowiedziane tymi ustami, natychmiast pociemniały. Jakby zostały skażone przez tego mężczyznę. Dawno pozostało zabrudzone ciało Scaramouche, imię którego nie miał prawa nawet wymawiać, w tym najbardziej godność. Stracił ją i z pewnością ten fakt szczególnie był dobijający. Koszmary nawiedzały go każdej nocy, umysł nie pozwalał mu odpoczywać od niego przynajmniej śniąc. Na tyle dzieje się gorzej, iż chłopak od dawna planował ucieczkę.
Aczkolwiek w jakimkolwiek miejscu w Japonii by nie przebywał, te podłe dłonie.. calutkie poplamione szkarłatną cieczą Scaramouche, pomimo wszystko złapią go za bezwładne ramiona.

Zawiniło tym małe urządzenie, znajdujące się w jego ciele. Rzecz w tym, że niebieskooki nie potrafił przypomnieć gdzie zostało umieszczone. Tak czy inaczej, miały możliwość namierzenia Scaramouche, dlategóż podczas pobytu w szkole, także nie mógł się uwolnić.

- Śniadanie. - wydobył się szelest, gdy poruszył białym opakowaniem. Po kształcie Scaramouche wywnioskował, iż przygotował dla niego kolejną kanapkę. Wziął bez słowa, wręcz wyrywając mu z dłoni ze złości. Gdy ten mężczyzna był w pobliżu, niebieskooki nie potrafił zapanować nad agresją.

Gdy ten nieludzki człowiek odsunął się od drzwi zupełnie zadowolony brakiem sprzeciwu od Scaramouche, chłopak głośno westchnął jednym ruchem otwierając drzwi na oścież. Gdy zimny wiatr uderzył w jego twarz, pośpieszając się założył czarny płaszcz, następnie opuszczając mieszkanie. Jego ostatnimi słowami na dziewięciogodzinną nieobecność były:

❝𝐙𝐁𝐄𝐒𝐙𝐂𝐙𝐎𝐍𝐄 𝐒𝐊𝐑𝐙𝐘𝐃Ł𝐀❝ 𝘬𝘢𝘻𝘶𝘴𝘤𝘢𝘳𝘢/ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz