Cholera. - Powiedziałam do siebie zastanawiając się komu przyszło do głowy zgotować mi takie piekło.
Byłam już w drodze do biblioteki i stresowałam się jak nie wiem, błagam niech Vincent da mi tylko jakieś upomnienie albo coś przecież mogę przed nimi ukrywać mój związek nie?
Boże, kogo ja oszukuję.
Kiedy byłam przed drzwiami biblioteki jeszcze dokładnie zdążyłam wziąć 2 razy wdech i wydech. Otworzyłam drzwi i powoli weszłam do mojego ukochanego zakątka który aktualnie miał stanowić miejsce poważnej gadki z Vincentem.
Zobaczyłam Vincenta i momentalnie przez moje ciało przeszła fala zimna ale to nic w porównaniu z tym co poczułam gdy spojrzałam na jego twarz która nic nadzwyczajnego, jak zwykle była spokojna
ale poczułam jak włoski na moich rękach stanęły dęba.Zajęłam miejsce i czekałam aż Vincent się odezwie przy okazji próbując nie pokazać po sobie jak bardzo bałam się tej rozmowy.
- Powiedz mi, droga Hailie o co chodzi z całym zamieszaniem związanym z twoim rzekomym związkiem?
Jak na złość, teraz kiedy musiałam się odezwać kompletnie odjęło mi mowę i nie miałam pojęcia co mam mu powiedzieć.
- Noo ja po prostu...
- Po prostu wstawiłam to zdjęcie i tak jakoś wyszło...Dobra mój limit słów się wyczerpał proszę Vincent nie pytaj mnie o nic więcej.
- Dobrze Hailie, proszę cię teraz o to, abyś zerwała kontakt z tym chłopakiem chyba że wolisz abym wprowadził inne metody na pozbycie się go z twojego otoczenia.
Teraz to kompletnie mnie zamurowało. Nie chciałam zniszczyć mojego związku do którego doszło i tak po długim czasie.
- Ale Vince! Pro-
- Nie sprzeciwiaj mi się Hailie, bo zaraz nie będę liczył się z twoim zdaniem tylko sam zastosuję odpowiednie środki.
Miałam ochotę wykrzyczeć mu w twarz że nie ma prawa tego robić, ale przecież co taka mała idiotka jak ja może mieć do powiedzenia? Zdaję się na to, że absolutnie nic.
Vincent stwierdził widocznie sam stwierdził, że faktycznie nie mam już nic do powiedzenia, więc wstał i wyszedł z biblioteki.