1944 r.
Wyszła z mieszkania z torbą na ramieniu. Na zewnątrz było cicho, jedynie krzyki dzieci w tle grających w piłkę na dziedzińcu. Zeszła z pierwszego piętra po schodach, słysząc głośny tupot jej trzewików odbijających się echem na klatce i stwierdziła z zadowoleniem, że wybrała te najgłośniejsze buty. Wyszła z kamienicy i stanęła na kostce brukowej pokrywającej cały dziedziniec. Ruszyła wolno, stawiając duże kroki by się o coś nie potknąć. Minęła bawiące się dzieci oraz piłkę, która przeleciała jej przed nosem. Gdy poczuła, że jej buty wydawały już inny tupot, głośniejszy, wiedziała, że stąpa po chodniku. Skręciła więc w lewo, powoli krocząc chodnikiem i skupiając się na krokach kobiety idącej tuż przed nią. Jeden, drugi, trzeci... przystanęła i skręciła, po czym szła dalej. Zrobiła więc tak samo i tym samym ominęła słup przed sobą. W tle słyszała pełno głosów, ale skupiała się tylko na tych, które pomagały jej w orientacji. Wtem nagle zdały się słyszeć charakterystyczne rozmowy- po niemiecku. To sprawiło, że czekało ją trudne zadanie, ponieważ nie mogła zwrócić na siebie uwagi. Musiała więc udawać, że jest osobą widzącą, co nie było łatwe. Jak mieć pewność, że jest się bezpiecznym kiedy nic się nie widzi?
Pierwsze co wpadło jej do głowy to wyjąć z torebki lusterko i przejrzeć się w nim, przeczesując przy okazji włosy. Przystanęła więc szybko, przesuwając się o parę kroków w bok by nie stać na środku chodnika i wyjęła szybko lusterko, robiąc co zaplanowała.
Dwóch żandarmów, kalkulowała sobie słysząc podwójne potupywania oficerków i odgłos karabinów szorujących im po plecach. Mimo, iż poruszają się swobodnie, idą w wyprostowanej postawie. Jeden gruby - przekonywało ją o tym to, że dyszał ze zmęczenia choć szli wolnym krokiem, a jego pot doskonale wyczuła na odległość dwóch metrów. Czterdziestoletni, ma żonę i dzieci, co akurat stwierdziła po ich rozmowie, bo bardzo dobrze znała niemiecki. Drugi młodszy, nałogowy palacz co może iść za tym, że ostatnio ma wiele stresu. Co może być tego powodem? Zapewne jego praca. Albo więc nie wykonywał dobrze swoich zadań i to go martwiło albo właśnie robił zadania, które go stresowały. Wydawali się niezbyt bystrzy, pewnie nie wykonywali rozkazów do których potrzebne było myślenie, więc nadawać się mogli tylko do strzelania. Zapewne tego dnia dokonali morderstwa na jakichś cywilach, a że młodszy z nich posiadał zbyt miękkie serce i tchórzostwo, długo musiał zbierać się za każdym z dokonanych według rozkazów zleceń rozstrzelania. Drugiemu było to obojętne, nawet twierdził, że tym ludziom się należało, ale to dlatego, że był tak zagorzałym nazistą, że dla niego wszyscy, którzy byli „podludźmi" powinni umrzeć bez względu na to czy dokonali jakiegoś „wykroczenia" czy też nie. Nie chcąc by jego kolega popadł w końcu w jakiś obłęd, zagadywał go zawsze swoimi wspomnieniami z życia jeszcze przed wojną by ten o tym nie myślał.
Wszystko to co wydedukowała sprowadzało ją do myśli, że zapewne nie zwrócą nawet na nią uwagi. W tamtym momencie nie obchodziło ich co działo się dookoła, nie zwracali na nikogo uwagi prócz siebie i ich rozmowy, która miała skupić się na wszystkim tylko nie na wojnie. Szli więc pogrążeni we wspomnieniach nawet nie widząc, że kilka metrów od nich po drugiej stronie ulicy jakiś nastoletni chłopak czarną farbą maluje żółwia na murze i po chwili już znika za rogiem.
Nareszcie ich rozmowy oddaliły się i stłumiły więc mogła odetchnąć z ulgą, choć do takich momentów była przyzwyczajona. Ruszyła więc dalej chodnikiem, mijając po drodze dobrze znanego jej akordeonistę, który śpiewał piosenki wojenne tak długo jak w pobliżu nie było żadnego Niemca, a gdy się zbliżał, od razu zmieniał rytm muzyki i śpiewał ballady o kobietach. To nie tylko jemu zapewniało bezpieczeństwo, ale i też jej gdy nie zawsze jej zmysły pozwalały dostrzec niebezpieczeństwo. Gdy przechodziła obok niego zawsze się uśmiechała, co było jej przywitaniem i wdzięcznością za to, że jego śpiew czasem ratował jej życie. Szła dalej, w pełni skupiając się na drodze. Nie miała obaw, że może się zgubić lub na coś trafić, bo znała to miasto jak własną kieszeń. Bała się jednak tego, że może ją spotkać coś niespodziewanego, bo dni nigdy nie były takie same. Zawsze mogło pojawić się na jej drodze coś, materialnego lub nie i wtedy nie będzie mogła już nic z tym zrobić jeżeli wcześniej sama się nie zorientuje.
CZYTASZ
Ślepy Antagonizm
Ficción históricaNiezwykła historia niewidomej Blanki, która musi zmierzyć się z piekłem okupacji w Polsce w czasie 2 wojny światowej oraz nękającą ją przeszłością. Perspektywa wojny jest dla niej doświadczeniem innym niż wszystkich, bowiem na własne oczy nie zobacz...