Tigers Club

19 1 0
                                    

Cały tydzień musiałam znosić te zjebane docinki ze strony uczniów. Jedną laske prawie pobiłam za to że nazwała mnie suką. A on. On miał na wszystko wyjebane jak gdyby nigdy nic. Nie podszedł, nie porozmawiał po prostu patrzył na to wszystko z dala, nie obrywając rykoszetem. Jedyny szczęśliwy widok to ten kiedy Stephani cały czas chodziła i patrzyła się na mnie morderczym wzrokiem myśląc że się przestraszę. Wiedziałam że nie mogę sobie na to pozwolić, dałam się przez jebany tydzień obrażać i słuchać tych wszystkich pięknych epitetów które były kierowane w moją stronę. Na szczęcie nadszedł wyczekiwany weekend. Chyba pierwszy w którym nie szłam na imprezę. W końcu mogłam spędzić czas sama ze sobą i odpocząć.

Imprezowe Trio

M- To co ? Jakaś imprezka ?

C - no fajnie by było

D - ja podziękuje

C - ty i imprezy to jedno życie, odmawiasz ?

D - tak

M - wszystko w porządku Diana ?

D - tak wszystko jest okej

C- właśnie widać

D - no co kurwa

C - boże spokojnie

D - nie mam ochoty na żadną imprezę

Gdy tylko usłyszałam słowo impreza to moja odpowiedz od razu brzmiała NIE. Cały tydzień chodziłam wkurwiona i przygnębiona, nie miałam ochoty iść na jakieś nudne imprezy. Wiedziałam że Maddy i Chris się martwią. Zauważyli mój pogarszający się stan przez ten tydzień. Mało rozmawiałam, unikałam ludzi i cały czas nic nie jadłam. Niestety odczułam skutki tego ale miałam wyjebane, w końcu moje zdrowie nigdy jakoś bardzo mnie nie obchodziło. Myślałam. Dużo myślałam. I doszłam do wniosku że skoro ten dupek nie chce ze mną pogadać to ja to zrobię. Wybrałam jego numer i usłyszałam 3 sygnały po czym odebrał.

- cześć ślicznotko - wyobrażałam sobie jego uśmiech na twarzy

- teraz kurwa ślicznotko a jakoś przez cały tydzień miałeś mnie w dupie - wręcz wykrzyczałam do tego telefonu

- uspokój się. Przecież nic się nie stał.... - przerwałam mu

- za godzinę w Parku przy jeziorze - od razu się rozłączyłam bo nie chciałam słuchać jakiś żałosnych wyjaśnień

Zaczęłam powoli się malować i ubierać. Po 40 minutach zeszłam na dół i weszłam do kuchni w której zastałam mamę. Odwróciła się i popatrzyła na mnie dziwnym wzrokiem.

- wybierasz się gdzieś ?

- tak będę za jakieś 2 godziny pa...

- a śniadanie, a obiad - wtrąciła

- zjem na mieście - odparłam i zabrałam kluczyki od auta z szafki

- no dobra pa - wyszłam lekko trzaskając drzwiami. Wsiadłam do auta i ruszyłam w stronę parku który był ode mnie jakieś 10 minut drogi. Gdy podjechałam na parking nie było jeszcze jego auta ale stwierdziłam że nie będę na niego czekać tylko udam się na ławeczkę przed jeziorem. I tak się stało. Nie było tam nikogo. Cisza i spokój jakiego potrzebowałam. Jednak nie potrwał on długo bo zaraz zjawił się blondyn.

-hej - powiedział nie pewnie siadając obok mnie

- cześć - odparłam nawet nie patrząc na niego

- co chciałaś ? - zapytał trochę zestresowany. Nie odezwałam się - możesz na mnie spojrzeć ? Dać jakiś znak że żyjesz.

Like a dream 🤍Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz