Fondness <3

318 18 12
                                    

Pov: Jay
- A i Jay.. ja również tęskniłem - te słowa Jungwona utkwiły mi w pamięci jak melodia, której nie można zapomnieć. Zakorzeniły się we mnie głęboko. Jednocześnie były jedne z piękniejszych jakie słyszałem w życiu, a jednak wywołały u mnie kolejną falę łez. Ze wzruszenia.
- Jungwon, tak bardzo za tobą tęskniłem. Tak cholernie bardzo tęskniłem. Przepraszam cię za wszystko - mówiłem, dalej płacząc. Nie mogłem się opanować, w tamtym momencie wszystkie emocje, które w sobie chowałem pod pokrywą złości, opuściły mnie. Czułem się wolny. Jakby ktoś zdjął ze mnie obrzydliwie ciężki łańcuch, który na mnie ciążył przez lata.
- No już hyung, wszystko jest w porządku. Wszystko się ułoży i oboje będziemy szczęśliwi, tak? - powiedział, podnosząc moją głowę za podbródek, abym na niego spojrzał. Uśmiechnąłem się lekko na ten gest, gdyż Jungwon często tak robił gdy płakałem. - Chyba powinnismy zawołać Nikiego, on biedny tam czeka - zaśmiał się Jungwon po czym poszedł po Nishimurę. Nie lubiłem go, był dziwny i nie miły, ale przynajmniej był przy Jungwonie. No i dzięki niemu teraz mam szanse znów zaprzyjaźnić się z Wonim, wiec chyba powinienem być mu wdzięczny. Cholera wie, czy gdyby go nie było, to teraz bym nie bił Jungwona.
Gdy młodszy wyszedł do Nikiego ja zacząłem się rozglądać po domu. To trochę przerażajace, że przez 4 lata nie zmieniło się tu nawet ułożenie książek na regałach. Miałem wrażenie jakby ten budynek aż prosił się o bałagan. Panował tu przytłaczający porządek.
- Jay hyung, chodź tutaj! - krzyknął do mnie Jungwon z drugiego pokoju, gdzie odrazu się udałem.
- Hm? - wydałem z siebie ciche mruknięcie, aby zasygnalizować, że nie rozumiem po co zostałem zawołany.
- Miałem udowodnić Nikiemu, że się pogodziliśmy i że płacze ze wzruszenia, a nie bólu - powiedział Jungwon pokazując mi swoje piękne dołeczki. Nie byłbym sobą, gdybym do jednego z nich nie wsadził palca. Musiałem, po prostu musiałem.
- Jungwon, moglibyśmy pogadać.. - Niki spojrzał na mnie zimnym wzrokiem, przeszedł mnie dreszcz. - Na osobności - dodał trochę ostrzejszym tonem.
Wolałem z nim nie dyskutować, cholera wie do czego to japońskie dziecko jest zdolne. Już raz mnie skopał, wolałbym uniknąć powtórki z rozrywki.
Pov: Jungwon
Gdy Jay wyszedł z pokoju i usłyszeliśmy, że się oddalił od nas na bezpieczną odległość, Niki zaczął mówić.
- Słuchaj, ja rozumiem pogodzenie się po latach i takie inne pierdy, ale to jest w chuj podejrzane, że typ, który gnębił cię przez cztery jebane lata, nagle dostaje olśnienia, że jednak cię lubi i chce odnowić kontakt. Jungwon, kurwa, coś jest tu ewidentnie nie tak - mówił Niki ewidentnie mocno się emocjonując na co wskazywała bardzo dynamiczna gestykulacja rąk chłopaka.
- To słodkie, że się o mnie martwisz, ale mimo wszystko, wierzę Jay'owi. Wiem jaki był kiedyś. Nie zacząłby mnie gnębić tak po prostu, a nie był homofobem, więc wszystko co mi mówił to prawda. On był po prostu dzieciakiem, którego przygniotła sytuacja rodzinna - powiedziałem uspokajając Nikiego. Widziałem, że się o mnie martwi, bo podgryzał wargę. Robił to zawsze, gdy się czymś denerwował. Położyłem swoją dłoń na jego i zacząłem gładzić jego rękę kciukiem. Japończyk odpowiedział mi na to małym uśmiechem i drobnymi rumieńcami na twarzy, które sprawiały, że wyglądał słodko. Wolałem jednak nie zwracać uwagi na czerwony odcień policzków Nikiego, wiem, że by się tego okropnie wstydził.
Pov: Jay
Słyszałem, że głosy ucichły, więc wszedłem do pokoju, w którym byli Wonie i Nishimura. Siedzieli blisko siebie i trzymali się za ręce. Twarz Japończyka była mocno różowa. Czyli faktycznie ze sobą kręcili. W zasadzie, to trochę nie w stylu Jungwona, w końcu znali się dosyć krótko. Dwa tygodnie chyba nie wystarczą, aby się zauroczyć, prawda? Oby niczego między nimi nie było. Nie ufam Nishimurze, nie chciałbym, żeby był z Woniem, zbyt bardzo boję się, że by go skrzywdził. Już ja go bardzo zraniłem, nie mogę pozwolić, aby ktokolwiek mu dokładał cierpienia. Wracając, gdy wszedłem do pomieszczenia, gwałtownie od siebie odskoczyli, jakby bali się mojej reakcji.
- Nie krępujcie się, w ogóle mi to nie przeszkadza - powiedziałem, samemu dziwiąc się własnym słowom. Nie sądziłem, że kiedykolwiek przestanę uważać gejów za obrzydliwych. Ale cieszy mnie to, nienawidziłem tego w sobie. Wcześniej, przed całą akcją z moimi rodzicami, nigdy nawet nie odważyłbym się pomyśleć o jakimkolwiek człowieku jako o czymś obrzydliwym. Moja homofobia niestety wzięła się z traumy, tak stwierdziłem zarówno ja, jak i mój terapeuta. Wiele mu zawdzięczam, to dzięki niemu pogodziłem się z Woniem, zasugerował to, gdy mu opowiedziałem o młodszym. Szczerze do teraz trochę się dziwię, że Wonie mi wybaczył po tym wszystkim, ale nie zamierzałem na to narzekać.
- Co wy na to, żeby pójść na lodowisko? - zapytał Wonie, ewidentnie chcąc zmienić temat najszybciej jak się tylko da.
- Dla mnie spoko - odpowiedziałem, przenosząc pytający wzrok na Nishimurę w tym samym momencie co Jungwon.
- Niech wam będzie - powiedział Japończyk, patrząc prosto w oczy Wona, na co chłopka zareagował lekkim różem na polikach. Poczułem przez to dziwne uczucie zirytowania. Postanowiłem jednak nie zwracać na nie szczególnej uwagi.
Szybko po zgodzie Nishimury , Jungwon pokierował się do drzwi. Kiedy się oddalił, zmierzyłem Japończyka wzrokiem i przybliżyłem się do jego ucha.
- Jeżeli go zranisz, nie zaznasz spokoju do końca swoich pierdolonych dni - szepnąłem do chłopaka, po czym pokierowałem się do Woniego. Nishimura posłał mi wrogie spojrzenie. Zdaje się, że nie lubi mnie równie mocno co ja jego. W sumie to dobrze, bo nie będę musiał się z nim użerać.
Bez kontynuowania konwersacji wyszliśmy z domu. Lodowisko było niedaleko, więc spacer nie był długi. Na lodzie ujrzałem znajomą sylwetkę.
- Jay! - krzyknął do mnie Sunghoon i odrazu zaczął przemieszczać się w naszą stronę.
- Cześć Sunghoon - powiedziałem z uśmiechem i przytuliłem przyjaciela na powitanie. Praktycznie odrazu poczułem, jak odwzajemnia mój uścisk.
- Cześć, Jungwonie. Nie spodziewałem się, że kiedykolwiek zobaczę was razem - powiedział, przenosząc swój zdezorientowany wzrok raz na mnie, a raz na Wona.
- My też się nie spodziewaliśmy, ale tak wyszło - powiedziałem, przytulając Jungwona. Położyłem głowę na jego ramieniu, a on oparł swoją o moją. To było urocze. Kiedyś bardzo często się przytulaliśmy, oboje to lubimy.
- Brzmisz jakbyśmy byli razem - zaśmiał się Jungwon. Przez te słowa twarz zarówno moją, jak i chłopaka przyozdobił różowy kolor. - Przepraszam - powiedział trochę ciszej.
- Nic się nie stało, nie rozumiem, za co ty w ogóle przepraszasz - spojrzałem na chłopaka zdezorientowanym wzrokiem. - W ogóle mi to nie przeszkadza - powiedziałem, głaszcząc bok chłopaka, który obejmowałem.
- Moglibyście przestać się już obściskiwać? Zaraz się porzygam - powiedział Nishimura, wywracając oczami. Był w chuj zazdrosny.
W efekcie nasze spotkanie skończyło się tak, że ja, Jungwon i Nishimura walczyliśmy o to, żeby się nie zabić, a Sunghoon na przemian raz się z nas śmiał, a raz pomagał nam wstać. Było fajnie. Dawno nie byłem tak szczęśliwy. Kontynuowaliśmy tego typu spotkania przez następny miesiąc, w międzyczasie dołączył do nas Heeseung i jego przyjaciel Jake, z którym dobrze się dogadywałem, gdyż on również pochodził z kraju anglojęzycznego. Był Australijczykiem. Wszyscy przez ten czas się do siebie zbliżyliśmy, do tego stopnia, że byliśmy prawie nierozłączni.
Pov: Jungwon
Postanowiłem zadzwonić do Nikiego, czy nie chciałby się ze mną spotkać sam na sam. Z nim byłem chyba najbliżej z naszej szóstki, może dlatego, że tylko z nim chodziłem razem do klasy. Z nim tez spędzałem najwiecej czasu.
- Co tam, Jungwon hyung? - zapytał Niki z za telefonu.
- Chciałbyś się może ze mną przejść w jedno miejsce? - spytałem, już dobrze wiedząc, jaka będzie odpowiedź.
- Oczywiście, że tak, będę u ciebie za 10 minut - powiedział Niki, po czym się rozłączył bez pożegnania. Typowe. Co za dzieciak.
20 minut później już prawie byliśmy na miejscu. Zeszliśmy z górki na mała plażę nad jeziorem. Kiedyś często przychodziłem tu z Jay'em kiedy życie nas męczyło. Siedzieliśmy z Nikim na molo, gapiąc się w taflę wody. Promienie zachodzącego słońca ślicznie rozchodziły się na lustrze jeziora, tworząc przepiękny krajobraz. Usłyszałem jak Niki bierze głęboki wdech i wydech.
- Jungwon hyung, musimy porozmawiać. Właściwie nie, to ja muszę ci coś powiedzieć - moje serce prawie stanęło przez te słowa. Co Niki może chcieć mi powiedzieć, że zaczyna takimi słowami?
- Mów śmiało - powiedziałem, zachowując maksymalny spokój.
- Ostatnio dużo myślałem o tobie.. O nas. Jungwon, spierdoliłem jako przyjaciel, ja.. coś do ciebie czuję. Czuję, że przyjaźń mi nie wystarcza, chcę czegoś więcej z tobą - mówił Niki, unikając mojego wzroku. Bał się mojej reakcji.
Nie byłem pewny swoich uczuć do Japończyka. Podobał mi się, ale miałem trochę mętlik w głowie, czy to co czułem do chłopaka, to miłość. Nie wiedziałem co w ogóle powinienem mu odpowiedzieć na takie słowa. Zamiast używania słów, postanowiłem wykorzystać mowę niewerbalną. Przybliżyłem swoją twarz do Nikiego, patrząc mu w oczy. Chwilę później przeniosłem wzrok na jego malinowe usta. Powoli musnąłem jego wargi. Musiał być zszokowany, bo zaczął odwzajemniać pocałunek dopiero po chwili. Po serii ledwo wyczulonego dotyku warg, zaczęliśmy powoli pogłębiać pocałunek. Niki położył mi swoją dłoń w pasie, przysuwają mnie do siebie, abym usiadł mu na kolanach. Nie protestowałem, potulnie robiłem wszystko, czego chciał młodszy. Objąłem jego szyję i pozwoliłem mu użyć języka. Czułem smak jego śliny. Oderwaliśmy się od siebie dopiero, gdy skończyło nam się powietrze. Po chwili na oddech, znów zaczęliśmy się całować. Niki zaczął się powoli kłaść, przez chwilę zawisłem nad nim. Niestety tylko przez chwilę, bo chłopak praktycznie odrazu obrócił nas tak, abym to ja był na dole. Włożyłem ręce pod jego koszulkę, aby objąć go w talii. Po serii długich i pełnych uczuć pocałunków, Niki oderwał się ode mnie, aby wtulić się w moje ciało. Odwzajemniłem uścisk chłopaka.
- Kocham cię, Jungwon - powiedział cicho do mojego ucha.
- Ja ciebie też, Niki - odpowiedziałem.
Z czystej ciekawości spojrzałem na krocze chłopaka. Zobaczyłem tam dokładnie to, czego się spodziewałem, więc zaśmiałem się pod nosem.
- No i czego się śmiejesz imbecylu? Co, pierwszy raz widzisz jak komuś stanął? - spytał, wywracając oczami. Oboje wybuchliśmy śmiechem.

Tylko jednej osobie nie było tam do śmiechu.

~~~

Chyba nigdy w życiu nie napisałam tak długiego rozdziału (1559 słów). Mam nadzieję, że mimo długości, jest on dla was ciekawy!

Let me feel you // JaywonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz