Tres

23 2 0
                                    

Weszłam ostrożnie do mieszkania, zakładając rękawiczki. Cisza gwałciła moje uszy, póki nie zbliżyłam się do salonu. Wyjrzałam delikatnie zza futryny i dostrzegłam cel. Spał spokojnie na kanapie, a wokół niego były porozkładane paczki narkotyków, wszystkie z logiem The Gods. I już wtedy wiedziałam. Kobra ze mną pogrywał. Myślał, że podpisując ze mną pakt, stałam się jego więźniem labiryntu. Sprawdzał moją lojalność. Nie mogłam zostawić jego towaru bez opieki. Nie mogłam pozwolić, by policja przy nich węszyła, choć na pewno by sobie z tym poradzili. Póki wujek się ukrywał mieli problem. Każdy próbował uprzykrzyć im życie. Wywołać wilka z lasu. Sprawdzali granice Carterów. W końcu Ashton nie miał pełnej władzy, to Cobra sterował wszystkimi. Nic więc dziwnego, że ich stawki na czarnej liście rosły. Nie byli w pełni nietykalni. Jednak każdy bał się przyjąć zlecenie na nich. Nie tykało się gangów. Raczej problemy załatwiali między sobą. Więc naprawę ciekawiło mnie kto za tym stał, kto był gotowy stanąć na głowie by ich dorwać. Przeklinałam pod nosem, wchodząc w głąb mieszkania. Wyglądało na to, że był sam, co bardzo mnie cieszyło. Zapach palonej marihuany przesiąkł całe pomieszczenie. Już wiedziałam, w czym Cobra miał problem. Młody nie wiedział tego, że nie powinien okradać własnego szefa i taki spotkał go los. Tylko skoro i tak chciał go zabić, to czemu nie pozwolił bym zaszalała? Chłopak znajdował się gdzieś na skraju życia a śmierci. Oddech miał bardzo płytki, powolny, jakby zaraz miał przestać. Bo miał i to ja mu ten oddech miałam zabrać.

Na jego brzuchu dostrzegłam leżącą strzykawkę, po którą sięgnęłam. Następnie obejrzałam się dookoła i zlokalizowałam łyżeczkę oraz zapalniczkę. Nie czekałam na nic więcej. Nie rozglądałam się po mieszkaniu, nie przyszłam tam po okup. Po prostu robiłam swoje zadanie. Zgarnęłam na metal zwykłą dawkę białego proszku i zaczęłam przypalać od spodu. Robiłam to tak długo póki byłam pewna, że całość się rozpuściła i po odłożeniu ognia i nabrałam do wąskiego plastiku. Nie robiłam tego pierwszy raz, więc bez zbędnego przeciągania wbiłam igłę w żyłę. Czułam pod palcem, jak ciecz rozpiera krwiobieg, było to satysfakcjonujące. Czekając, aż zabraknie mu tchu, układałam z rozsypanej heroiny HA. Gdy się odwróciłam, młody nie żył. Najwidoczniej jego ciało nie było przyzwyczajone do takich dawek, czego na początku się obawiałam. Chłopak wiedział ile zażyć, by igrać z diabłem. Narkotyk ten w momencie trafienia do krwiobiegu, uaktywnia się niemalże od razu. Wystarczyła chwila i podwójna dawka, by skutecznie doprowadzić do zatrzymania oddechu. Przyglądałam się martwemu ciału bez wyrazu. Idiota. To jedno słowo wystarczyło, by go opisać.

- No dobra, to czas na małą sesję - zaśmiałam się, wyjmując telefon. Odwróciłam się do oznaczonego stolika. Pierwsze zdjęcie. Odwróciłam się do paczek, drugie zdjęcie. Odwróciłam się do chłopaka, trzecie zdjęcie. Krążyłam między pokojami modląc się, by w nic się nie uderzyć. Jedyne światło, które mi towarzyszyło, należało do pobliskiej latarni i wpadało przez brudne okna. Przelotnie spojrzałam na zegar i z szokiem zauważyłam zbliżającą się godzinę osiemnastą. Wyciągnęłam telefon.

Do Cobra:

Sprzątam twój syf. Będę mieć poślizg, ale zgaduję, że nigdzie się nie wybierasz (:

[3 zdjęcia]

- A.

Wciągnęłam głośno powietrze rozglądając się po mieszkaniu. Prawie cały towar spakowałam do znalezionych toreb. Już miałam powoli wychodzić, ale zaniepokoiły mnie głosy dobiegające zza okna. Jeden zdążyłam zbyt dobrze poznać. Rzuciłam bagaż na ziemię i biegiem wybiegłam na klatkę, wchodząc piętro wyżej. Starałam się uspokoić oddech, gdy kroki mężczyzn zbliżały się niebezpiecznie blisko mnie.

- Oscar otwieraj te jebane drzwi, wiemy że jesteś! - widzieli mnie? - Jak zaraz nie będziesz stał przede mną to rozpierdolę ci łeb!

Wow. Krzyczał, jakby był sam w całym budynku. Ściany były na tyle cienkie, że nie było trzeba stać blisko, by wszystko wyraźnie słyszeć. Ja siedząc piętro wyżej przeżywałam każde wypowiedziane słowo, prawie jakby było kierowane w moja stronę. Zastanawiałam się, kiedy będzie ten odpowiedzi moment, by uciec. I wiedziałam, że będę musiała zaryzykować. Musiałam postawić siebie w krytycznej sytuacji, z której albo wyszłabym cało, albo martwa. Wolałam obstawiać pierwszą opcję, bo nadal chciałam być po tym świecie.

NecessitasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz