Za co nienawidzę Alana Felchnera?

50 1 1
                                    



Wahania nastrojów, impulsywność, obelgi rzucane w moim kierunku (często nieadekwatne do rangi problemu), to tylko część charakterystyki pasożyta, który stopniowo odbierał mi przyjaciela. A mi samej – poczucie, że niosę chcianą pomoc. Nienawidzę jego choroby i ludzi, którzy pomagali jej kwitnąć.

Alan potrafi nie odzywać się przez kilka miesięcy.

 Nienawidzić mogę go tylko za to, że "nienawidzi" Żydów, Ukraińców i czarnoskórych!

Potrafi być wkurzający przez niektóre swoje odzywki, ale to tylko czasami.

nienawidzę to zdecydowanie zbyt mocne słowo. ale jeśli już jestem zmuszona to alan wydaje mi się czasem zbyt nastawiony na defensywę. bywa, ze wydaje mu się, ze ludzie chcą go skrzywdzić lub zrobić mu na złość, gdy w rzeczywistości sytuacje są o wiele bardziej skomplikowane. ciężko mu się dziwić zważając na to co przeżył oraz na to, ze często okazywało się, ze jednak ludzie to skurwysyny. mimo wszystko uwazam ze powinien mieć częściej na uwadze, ze bliskie mu osoby nie są idealne, zdarzają im się błędy i nigdy w życiu nie zrobiłyby mu krzywdy umyślnie. nie chcą być jego wrogami. a podczas kłótni miałam czasem wrażenie ze ma mnie właśnie za wroga. nie mam pojęcia na ile to tez moja wrażliwość ale wina leży zawsze gdzieś po środku. odnoszę wrażenie ze w ciężkich sytuacjach zdarza się ze widzi tylko własny punkt widzenia i nie zawsze bierze pod uwagę ze inni ludzie są od niego różni.

Alana znam już prawie 15 lat, więc znam go całkiem dobrze. Od czasu przedszkola, aż do czasu szkoły średniej mogę szczerze powiedzieć jego dobre i złe strony. Najbardziej pamiętam z czasów przedszkola i podstawówki to skłonność do bójek. Często bywałem uczestnikiem tych walk. Nie pamiętam kto prowokował te wszystkie bijatyki, ale było ich od cholery. Cały zeszyt uwag, że biłem się z Alanem, ale w większości takowe miały miejsce w pierwszej klasie podstawówki. Potem znacznie uwag z klasy na klasę było coraz mniej. W późniejszych klasach miały miejsce lekkie przepychanki i tym podobne, ale jakoś je mniej wziąłem sobie do serca. W tamtym okresie Alan był strasznie "cwaniakowaty". Były momenty, że czułem od niego vibe typowego szkolnego bully'ego. Pamiętam, że parę razy byłem przez niego, chyba można powiedzieć, zastraszany i też z jego udziałem były na mnie robione różne żarty, które polegały w większości na wkurzeniu mnie. Ale mimo wszystko chyba miałem do tego wszystkiego jakiś dystans. Mianowicie 3 naszych kolegów z klasy zgłosiło jedną z tych rzeczy do wychowawczyni i powiedzieli mi o tym, to powiedziałem im, że niepotrzebnie i mi to aż tak bardzo nie przeszkadza

Nigdy go nie nienawidzilem i chyba juz nie potrafię znienawidzić. Jest to długa przyjaźń ze wzlotami i upadkami, jednak ta relacja swoją burzliwość zawdzięcza ilości traum i niezrozumienia jakie przeżyliśmy. Taki też jest Alan, "burzliwy". W młodości był człowiekiem który szukał problemu, awantury. Często zdawało mi się, że czerpie z tego przyjemność. Jego osoba przez innych była postrzegana głównie negatywnie, on zdawał się coraz bardziej odcinać od swojego środowiska. Nie potrafił kompletnie wyrażać swoich emocji przez co nawet osoby, na których mu zależało traktował z pozorną wyższością, mnie także. W rzeczywistości było to niczym innym jak mechanizmem obronnym spowodowanym wczesnym odrzuceniem i problemami w rodzinie, zaburzając sferę emocjonalną. W konsekwencji problem odrzucenia i copeowania nabieral coraz wiekszego rozpędu wprowadzając mechanizm postaw i zachowan błędnego koła. Zauważyłem, że w pewnym momencie poznawania siebie i swoich uczuć wkroczył do jego życia też duży przestrach przed przed osamotnieniem co moglo dyktować jego ekstrawertyczne zachowanie i zaborczość w pewnych kwestiach. Przez brak pomocy czy to ze strony rodziny lub szkoly, a wrecz antagonistycznych relacji na tych polach wydaje mi sie ze powstała kolejna reakcja obronna, model "oblężonej twierdzy". Kumulując wszystkie powyższe traumy i fobie w jedno tworząc wręcz paranoiczny strach przed byciem ocenianym, obgadywanym lub wyzywanym. Z różnymi ciężkimi dla niego sytuacjami nie może sobie poradzić, gdzie chyba dla samego to najbardziej destrukcyjny sposob myslenia ktory tez towarzyszyl mu część zycia, czyli zamykanie sie w przeszłości, nadmierne analizowanie tego co pozostało, melancholijny powrót który jest pewnym wyrazem masochistycznego poczucia winy. Na takich filarach wedlug mnie została oparta kontrowersyjna część Alana, ktora szczątkowo funkcjonuje po dzis dzien, gdyz nasze wydarzenia w dziecinstwie i nastoletnim zyciu determinują nasz całokształt na resztę życia. Oczywiscie nie chcialbym zrzucać całej odpowiedzialności za czyjeś czyny zaburzeniami psychicznymi, czy trudnym dzieciństwem jednakze warto dociekać się przyczyny danego stanu rzeczy by probowac stać się lepszą wersją siebie i przeskoczyć niekorzystne dla nas przeszkody.

 Najpierw poznałam jego problemy, a później samego Alana. Ten odwrócony schemat typowego kiełkowania znajomości pozwolił mi spojrzeć na niego delikatniej, z wyczuciem i wyrozumiałością, której widziałam jak bardzo mu brakowało. Może nawet chciałam się nim zaopiekować. Bezinteresownie wziąć pod skrzydło tego chorego, skrzywdzonego chłopczyka. Może na pewnym etapie angażowałam się w jego samopoczucie bardziej niż w mojego ówczesnego partnera. "Może" będzie częstym zwrotem jakim będę się posługiwać przy opisywaniu moich więzów z tym zagadkowym człowiekiem. Pewna jestem jednak tego, że często jego choroba łamała mi serce. A przynajmniej wierzę, że nie był to sam Alan.

Cierpnia Młodego FelchneraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz