4

132 3 0
                                    


– Może ktoś z was już wie, co kryje się w szafie? – Zapytał profesor Lupin.
– To na pewno jest bogin. – Odezwał się jakiś chłopak z tyłu klasy.
– Bardzo dobrze. – Uśmiechnął się szeroko nauczyciel. – A teraz, może ktoś mi powie, jak wygląda bogin? – Zapytał.
– Nie wiadomo. – Powiedziała Hermiona.
– Bogin to widmo, przybiera postać tego, czego ktoś w danej chwili się boi. Dlatego jest tak... –
– Taki przerażający. Dokładnie Hermiono – Przerwał jej Lupin. – Całe szczęście istnieje proste zaklęcie obezwładniające bogina. Powtarzajcie za mną. Ridikulus.
– Ridikulus. – Powtórzyli uczniowie.
– Samo zaklęcie nie wystarczy, bogina tak naprawdę wykończyć może śmiech. Neville, podejdź do mnie. Śmiało. – Poprosił nauczyciel. Chłopak niepewnie podszedł do nauczyciela.
– Neville, co cię najbardziej przeraża? – Zapytał.
– Profesor Snape. – Odpowiedział, a uczniowie wybuchnęli śmiechem.
– No tak, nie tylko ciebie. – Uśmiechnął się ciepło. – O ile wiem, mieszkasz z babcią.
– Tak. – Longbottom skinął głową.
– Skup się na tym, jakie ubrania nosi twoja babcia. Kiedy otworzysz tę szafę, zrobisz dokładnie tak. – Remus nachylił się nad Nevillem i wyszeptał mu coś. Profesor otworzył szafę, z której wyszedł Snape.
– Ridikulus! – Wykrzykną, a czarne szaty Snape'a zmieniły się w kolorowe ubrania babci nevillea. Wszyscy razem z Remusem zaśmiali się.
– Ustawcie się w kolejce. Pomyślcie, czego boicie się najbardziej i zamieńcie to w cos śmiesznego. – Powiedział. Pierwszy w kolejce stał Ron. Ogromny pająk po wymówienia zaklęcia zaczął ślizgać się na wrotkach, które pojawiły się na jego kończynach, wąż Padmy zamienił się w klauna, banshee Seamusa w szczura. Przyszła kolej Harrego. Jego bogin przybrał postać dementora. Remus wbiegł przed Harrego zasłaniając go. Bogin zamienił się w księżyc w pełni.
– Ridikulus! – Wykrzyczał mężczyzna, a księżyc zamienił się w balonika. – Na dzisiaj wystarczy, to już koniec lekcji. Przepraszam. – Powiedział.

*✭˚・゚✧*・゚*✭˚・゚✧*・゚*

Tego dnia Lestrange miała jeszcze wróżbiarstwo transmutację i runy. Wszystkie te lekcje zleciały dość szybko.
– Co będziecie teraz robić? – Alexis zapytała swoich nowych przyjaciół gdy wracali z ostatniej lekcji.
– Pewnie posiedzimy w pokoju wspólnym. – Powiedział Ron.
– Ja idę się pouczyć do biblioteki. A ty? – Odezwała się Hermiona.
– Ja muszę iść po swój kufer do lochów. Nie za bardzo chcę tam być. – Odpowiedziała.
– Jeśli chcesz to możemy z Ronem ci potowarzyszyć. – Zaproponował Harry.
– Jasne. – Uśmiechnęła się. – Jutro wyjście do Hogsmeade z okazji Halloween, idziecie?
– Jasne! – Odpowiedzieli Ron i Hermiona.
– A ty, Harry? – Spojrzała w stronie zielonookiego.
– Ja nie mam kartki ze zgodą rodziców. – Powiedział smutno Potter.
– Szkoda, ale ja sama nie wiem czy Malfoyowie mi podpiszą. – Zaśmiała się nerwowo.
– Może poprosisz McGonagall, żeby ci podpisała? – Zaproponowała Alexis.
– Lepiej, żeby Harry nie szedł. Black go szuka. – Odezwał się głos rozsądku Hermiony.
– Słyszałem, że ostatnio jakiś mugol go widział. – Dodał Ron. Przyjaciele odprowadzili Hermione pod bibliotekę i udali się do lochów.

– Tak właściwie, to co powiedział ci Dumbledore? – Zapytał Ron.
– Opowiem wam wieczorem, jak Hermiona wróci z biblioteki.
– W porządku. – Odpowiedział Ron.
– Poczekajcie tu, zaraz przyjdę. – Alexis odeszła od chłopaków i zniknęła za wejściem do pokoju wspólnego Slytherinu. Spakowała się szybko, zabrała swój kufer, klatkę sowy i torbę. Wyszła jak najszybciej, aby z nikim nie rozmawiać. Po drodze spotkała się z krzywymi spojrzeniami Ślizgonów siedzących w pokoju wspólnym. Alexis podeszła do Rona i Harrego.
– Pomożemy ci. – Powiedział Potter biorąc jej kufer.
– Serio, nie trzeba. Nie rozumiem, czemu jesteście dla mnie tacy mili. – Pokiwała głową z niedowierzaniem. Harry mimo sprzeciwu dziewczyny wziął jej bagaż. Wrócili razem do wieży Griffindoru. Alexis poszła się rozpakować do swojego dormitorium, które dzieliła z Hermioną i bliźniaczkami Parvati. Gdy odłożyła swoje rzeczy zeszła do pokoju wspólnego.

*✭˚・゚✧*・゚*✭˚・゚✧*・゚*

– Hogwart jest super! – Uśmiechnęła się do Rona i Harrego, którzy siedzieli na sofie w pokoju wspólnym Griffinforu. – Słyszałam, że gracie tu w quiddicha. Zawsze chciałam się nauczyć, ale w Beauxbatons nie miałam takiej możliwości.
– Gram w drużynie, jako ścigający. – Powiedział Harry.
– To super! Może kiedyś mnie pouczycie. – Powiedziała błagająco.
– Jasne. – Uśmiechnął się Ron.
– O czym rozmawiacie? – Odezwały się jednocześnie dwa głosy. Alexis odwróciła się i zobaczyła dwóch, identycznych, rudych chłopaków.
– O quiddichu. – Odpowiedział Harry.
– Ron, czemu nie przedstawiłeś nas wczesniej waszej nowej koleżnace? – Zapytał jeden z nich krzyżując ręce na piersi.
– Jestem Alexis. – Uśmiechnęła się. Jeden z bliźniaków rozsiadł się na fotelu naprzeciwko, a drugi wskoczył na kanapę miedzy Harrego, a Lestrange obejmując ją ramieniem.
– Teraz już wiemy. – Odezwał się ten, siedzący obok niej.
– Cała szkoła o tobie gada. – Dodał drugi.
– Nie ważne, było warto. – Odpowiedziała im.
– To jest Fred. – Powedział ten siedzący obok dziewczyny.
– A to George. Tak to my, ci najprzystojniejsi z Weasleyów jak i z całego Hogwartu. – Przedstawili się.
– I zapewne tak samo skromni? – Zaśmiała się pod nosem.
– Oczywiście, że tak. – Potwierdzili jednocześnie. George zmierzwił włosy Alexis i razem z Fredem poszedł do swojego dormitorium.
– Hej wszystkim, wróciłam. – Przywitała się Hermiona.
– Miałaś nam powiedzieć, o czym rozmawiałaś z Dumbledorem. – Przypomniał Ron.
– Racja. Powiedział, że wystawił mnie na próbę, aby sprawdzić czy zostanę w Slytherinie czy będę starać się o prawdę. Pochwalił mnie, że postąpiłam dobrze. – Opowiedziała.
– I to tyle? – Zapytała Hermiona.
– Powiedział jeszcze, że są przypuszczenia, że moim ojcem jest Voldemort. – Powedziała zciszając głos. Trójka przyjaciół spojrzała na nią zszokowana.
– Nie musicie nic mówić. Tak mi głupio, ojciec i matka zabójcy. – Schowała twarz w dłonie.
– Chcę być dobra, nawet nie zdążyłam ich poznać. – Tłumaczyła się.
– W porządku Alex. – Odezwała się Hermiona. – Nie wybierałaś sobie rodziców. – Dodała.
– Racja, dla nas liczy się to, jaka jesteś, a jesteś dobra. – Powedział Harry.
– Z resztą i tak zarobiłam sobie miano zdrajcy krwi, prawdopodobnie Malfoyowie już pracują nad wydziedziczeniem mnie. – Powiedziała.
– Masz nasze wsparcie. – Uśmiechną się Ron.
– Cholera! Ten dzień był tak intensywny, że zapomniałam, że miałam odwiedzić Hagrida.
– Byłaś u niego już wcześniej? – Zapytał Harry.
– Tak, w sprawie Hardodzioba, mówiłam, że postaram się przekonać Draco, żeby nie mówił nic rodzicom. Teraz to się na pewno nie uda. A tam chciałam się na nim przelecieć. – Powiedziała ze smutkiem.
– Gadasz bardzo szybko i dużo. – Zaśmiała się Hermiona.
– Idę do Hagrida. – Zignorowała ją Lestrange.
– No co ty? Już ciemno. – Powiedziała Granger. W odpowiedzi Alexis machnęła ręką.
– A co z dementorami? Lepiej napisz mu list. – Powiedział Harry.
– Ale... – Przerwała zastanawiając się, co powiedzieć. – Chyba nie ma żadnych ale, zostanę. – Stwierdziła po chwili. – Idę napisać mu list, a później spać.
– Idę z tobą, jestem padnięta. – Hermiona wstała z sofy.
– Dobranoc. – Pożegnały się i poszły do ich dormitorium.

Alexis opisała Hagridowi to, że nie uda jej się uratować Hardodzioba oraz opowiedziała, dlaczego temu nie podoła. Przeprosiła go również, że nie wpadła do niego. Wręczyła list swojej sowie i poszła się umyć. Ubrała się w piżamę i położyła do łóżka. Jej pierwszy dzień jako gryfonka właśnie dobiegał końca. Uśmiechnęła się sama do siebie i zgasiła swoją lampkę nocną.

⭐️⭐️⭐️⭐️1070 słów ⭐️⭐️⭐️⭐️
Późniejsze części są dłuższe. To jest chyba najkrótrzy rozdział. Gwiazdkujcie!

𝘺𝘰𝘶'𝘳𝘦 𝘮𝘺 𝘤𝘩𝘰𝘴𝘦𝘯 𝘰𝘯𝘦 | harry potter ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz