PROLOG

399 13 0
                                    

Chyba każdy zna te przysłowie „doceniamy coś, jak to stracimy". No więc to idealny opis sytuacji w jakiej się znalazłam.

Nie wiem czy też tak macie, ale w moim przypadku jest tak, że jak dzień zaczyna się dobrze to kończy się katastrofą. Właśnie tak było i dzisiaj.

Marzec. Dwunasty marca. To taki czas kiedy robi się już ciepło i wracają chęci do życia (przynajmniej ich część) po zimie. Więc dzień był słoneczny. Dostałam nawet 5 z angielskiego. Ale koszmar tego dnia zaczął się po 16.

Zrobiłam na obiad naleśniki. Jedne z najlepszych dań na świecie. Po obiedzie mięliśmy jechać do babci, jak co piątek. Czekałam na rodziców aż wrócą z pracy. Pierwsza przyszła mama, Ivy. Gdy otwierałam drzwi, przywitał mnie jej ciepły uśmiech. Jej blond włosy lśniły w marcowym słońcu, a niebieski oczy, jak zwykle, były roześmiane. Od razu usiadła do stołu i zaczęła jeść. Oczywiście podczas jedzenia musiała pochwalić mnie tysiąc razy jakie dobre naleśniki zrobiłam.

Było już sporo po 16, a taty nadal nie było. Mama się zdenerwowała, bo dzień wcześniej tata wrócił z delegacji i myślała, że znowu gdzieś pojechał. Nawet nie wyobrażacie sobie, jak bardzo bym chciała, żeby on był wtedy w delegacji. Jednak jego już nie było nawet na tym świecie.

Dzwonek do drzwi. Mama podeszła i spojrzała przez judasz.

- Policja - powiedziała. A w jej oczach widziałam stres i zdezorientowanie.

Otworzyła drzwi, a do domu weszło dwóch wysokich mężczyzn w mundurach.

- Dzień dobry - powiedział starszy z nich. Miał może jakieś 40 lat. - Czy tu mieszka Derek Butler?

- Tak - odpowiedziała mama

- Pan Butler miał wypadek.

Nie trzeba było mówić więcej. Obie zrozumiałyśmy. Mój tata zmarł w wypadku samochodowym. Mama prawie osunęła się na podłogę. Gdyby nie szafa, o którą się oparła, to by pewnie upadła. Jedyne, co powiedziała to zduszone: Jezus Maria. Ja za to stałam jak słup. Nie wiedziałam, co powinnam zrobić. Stać, usiąść, złapać mamę. Opuściły mnie wszystkie emocje. Czułam jedynie niemoc. Nie chciało mi się nawet płakać, przez co czułam się podle. Zrobiło mi się nie dobrze. Czułam jak cały obiad podchodzi mi do gardła. Z tego amoku wyrwał mnie głos mamy.

- Valeri, Valeri, Kochanie podejdź do mnie - powiedziała do mnie. Jej głos brzmiał jakby była w obłędzie

- Jestem mamo.

Nie mam pojęcia jak udało mi się dojść. Zamknęła mnie w uścisku i wtedy zaczęłam płakać.

Od tamtego momentu nie pamiętam za wiele. Wiem, że po jakimś czasie usiadłyśmy na kanapę, a mama zadzwoniła do koleżanki.

Monica, bo tak miała na imię, przyjechała tak szybko, że na pewno złamała kilka przepisów drogowych. 

Razem z mamą rozmawiały z policją, a ja siedziałam na kanapie z podwiniętymi pod brodę nogami. Nie chciałam brać udziału w tej rozmowie, bo dobrze wiedziałam o czym ona była - rozmawiali o tym, co się stało z moim tatą. 

Na koniec usłyszałam szybkie "do widzenia" i drzwi się zamknęły.

Tej nocy spałam z mamą w salonie. Pamiętam tą patelnię, która stała w kuchni, ale nie pamiętam kto ani kiedy pozmywał naczynia. Chciałam zasnąć i obudzić się z tego koszmaru. Jednak to nie był koszmar i nigdy się z niego nie wybudziłam. Straciłam tatę i wiedziałam, że już nic nie będzie takie samo.

Hej. To moja pierwsza książka, więc od razu przepraszam za błędy. Jestem otwarta na krytykę. Śmiało piszcie czy Wam się podoba. Mam nadzieję, że polubicie Valeri i jej przygody.

Miłego dnia 😊

FAREWELLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz