Rozdział 6

21 2 0
                                    

Atlantyda

Wszyscy stali w milczeniu patrząc po sobie. Po słowach Posejdona nastała wręcz głucha cisza.
-Ale co to zmienia? -  Przerwał ciszę Adolf - Przecież wystarczy po niego pójść. 
-To nie takie proste - Wyjaśnił Posejdon - W  R'lyeh mieszka sam Cthulu. Ma on pod kontrolą istoty z głębin. Te same istoty z głębin, które was tak poturbowały zanim wasz znaleźliśmy.
-Spoko loko - Odparł zawadiacko Hitler - Pokonaliśmy Krakena to i tego Cthulu damy radę.
-Uważam że Krakena pokonaliście dzięki szczęściu - Odparł Posejdon.
-I H2SO4! - Wtrącił się Włodzimierz.
-Emmm... Tak to również. - Odpowiedział lekko zmieszany Neptun. - Tak czy siak uważam, że nie jesteście jeszcze gotowi.
-A co możemy zrobić? - Odparł Adolf - Mamy mało czasu!
-Skoro tak... - Posejdon namyślił się chwilę. - Mam rozwiązanie abyście mogli walczyć z Cthulu.
-Co to takiego? - Zapytał zaintrygowany Borys.
-Musicie nauczyć się płynnie poruszać pod wodą - Wyjaśnił - Musicie osiągnąć prędkość dźwięku.
-A nie będziemy wtedy rozpraszać cząsteczek wody? - zdziwił się Włodzimierz.
-Nie, nie, przecież dźwięk szybciej roznosi się w wodzie. - Wyjaśnił Neptun.
-Brzmi obiecująco - uradował się Hitler - To co musimy zrobić?
-Mój zaufany doradca wam wszystko objaśni - Powiedział Posejdon a za jego pleców wypłynął Gigantyczny Rekin.
-Proszę za mną - powiedział po czym ruszyli w kierunku miasta.- Nazywam się Megalodon. To dla mnie zaszczyt, iż sam Posejdon wyznaczył mnie na wasz trening.
-To na czym w końcu będzie polegał ten trening? - Zapytał zniecierpliwiony już Adolf. 
-Och przekonają się już, o tym państwo wkró... Oho już jesteśmy - Odparł Megalodon zatrzymując się przed budynkiem w kształcie kopuły.
Weszli do środka. Pomieszczenie było obszerne, Po środku znajdowało się akwarium wypełnione po brzegi piraniami, pod ścianą ulokowane były tajemnice stroje.
-Proszę załóżcie stroje - Powiedział Megalodon - Wtedy rozpoczniemy trening.
Wszyscy dość sprawnie przebrali się w stroje. 
-Dobrze więc jak widzicie całe wasze ciała są teraz szczelnie zakryte poza genitaliami. - Wyjaśnił Megalodon uśmiechając się złowrogo - Teraz wypuszczę piranie.
-Czekaj co kur... - Lecz Hitler nie zdążył dokończyć, Megalodon pociągnął za dźwignię, po czym szybko wypłyną z pomieszczenia. 
Piranie rzuciły się w kierunku świeżych ,,parówek".
-Chyba mamy problem... - Powiedział głosem pełnym przerażenia Borys. - Co robimy?
-A co nam pozostało? - Odparł Hitler - Walczmy!
Hitler rzucił się w kierunku napastników, chcąc wykonać cios. Niestety strój uniemożliwiał mu wyprowadzenie ciosu. Chwilę później pirania już wgryzła się w członek Adolfa. Ten krzyknął i zaczął ,,szybko" kroczyć przed siebie.
Wszyscy zaczęli poruszać się po całej kapsule próbując uniknąć zabójczych szczęk... z różnym skutkiem.

2 Godziny później

Borys już resztkami sił unikał piranii. Jego mięśnie były naprężone do granic możliwości, podobnie jak i reszty. Piranie nagle, jednak wszystkie zawróciły i wpłynęły do klatki, która tuż po tym się zamknęła. Do pomieszczenia wszedł Megalodon.
-Ty skurwielu! - Krzyknął Hitler pędząc w jego kierunku i wyprowadzając cios.
-Widzę, że trening się opłacił - powiedział, ignorując go i robiąc unik. - Osiągnęliście zadawalającą szybkość.
-Ty... rzeczywiście... tak chroniłem, mych klejnotów, że nawet nie zauważyłem.
-No to co? - Zapytał trochę niepewnie Borys. - Idziemy do tego Cthulu?
-Oczywiście! - Powiedział rozkazującym tonem Adolf - Pamiętajcie, iż Stalin rządzi całą 3 rzeszą, oraz Rosją. Jeśli nie go nie powtrzymamy prędzej czy później nas znajdzie.
-No to co? - Zapytał Włodzimierz zapalając skręta - Idziemy. Ej ty! Rekin! Którędy do tego R'lyeh?
-Emm trzeba kierować się na północ - odparł.- Nie ważne skąd wyruszycie w końcu tam dojdziecie.
-Dziękujemy - Podziękował Włodzimierz - Panowie! Ruszamy!
Pobiegli więc z prędkością dźwięku w kierunku północy.

2 Godziny później
R'lyeh

Dotarli wreszcie do zatopionego miasta, wokół rozpościerały się starożytne budynki, w powietrzu unosił się zapach zgnilizny a w samym centrum spał on Cthulu. 
-Dobra - Powiedział Wolter. - Zróbmy to tak, aby go nie zbudzić, mimo wszystko lepiej nie ryzykować.
-Dobra - Odparł Hitler. - Musimy w takim razie szybko namierzyć tri force. 
Nim jednak zdołali choćby postawić krok, ze wszelkich zakamarków zaczęły wychodzić istoty z głębin.
-No i tyle było z dyskrecji... - Odparł z rozczarowaniem Biały sięgając do pasa po fiolki - cóż przynajmniej będzie ciekawie.
Rozpoczęła się walka.
Istoty rzuciły się na nich z ogromną szybkością. Borys przystąpił do kontrataku.
-Dlaczego szkielet nie może grać muzyki KOŚĆielnej? - Krzyknął tworząc rękami kwadrat. - Bo nie ma organów! 
Przed nimi na kształt muru woda zupełnie wyschła. Istoty wpływając w tamto miejsce zaczęły wysychać. Hitler za to zaczął biegać wokoło rysując na wszystkim swastyki.
Do akcji dołączył Włodzimierz rozpylając wszędzie zatrutą karmę na ryby.
Już po chwili wszystkie istoty leżały martwe, poza kilkoma niedobitkami, które kryły się gdzieś w mroku.
-No całkiem nieźle poszło. - Pogratulował sobie Adolf.- Co nie chłopaki?
-Właśnie że nie debilu! - Powiedział podirytowany Biały. - W swoim szale wszędzie pozostawiałeś swoje swastyki wszędzie! Jak niby mamy teraz dostać się do triforce bez budzenia go?
-Nie przemyślałem tego... - Przyznał Hitler  - Ale damy radę!
W posępnych nastrojach ruszyli w kierunku centralnej świątyni, w której spoczywał Cthulu. Powoli weszli do środka. Ściany zdobiły pradawne obrazy, wraz z dziwnymi rycinami. W samym środku pokoju spał Cthulu a u jego stóp spoczywał upragniony kawałek artefaktu. Hitler powoli podszedł do triforce po czym go podniósł i ruszył w stronę Włodzimierza i Borysa.
-Widzicie nie było tak... - Powiedział Hitler następując na swastykę.
Wszystko wybuchło. W miejscu świątyni znajdował się już tylko on. Przebudzony Cthulu.
Rozpętała się kolejna walka. Lovecraftowski potwór Uderzył są macką w ich stronę, która zdążyła zmienić swe proporcje miliony razy zanim dotarła. 
-Cholera nie zabijemy tego!!! - Krzyknął zdenerwowany Adolf - Biały masz jakiś środek na to? 
-Masz - Krzyknął rzucając w stronę małe opakowanie - To DORMICUM najsilniejszy środek nasenny jaki mam! 
Hitler złapał saszetkę i zaczął biec po Cthulu z niewiarygodną szybkością. W końcu, gdy znalazł się na jego głowie, wskoczył mu do ust. W środku wszystko nieustannie się ruszało. Szybkim ruchem namalował sproszkowanym lekiem swastykę i uderzył. Cthulu padł nieprzytomny.
-No udało się - Odparł Adolf. - Mówiłem, że pójdzie prosto.
-Chyba cię zapierdole. - Wycedził przez zęby Wolter - Dobra nie ma co tracić czasu wracajmy do Atlantydy.

30 minut później
Atlantyda 

Powrócili do Atlantydy. Na wejściu czekał na nich już król Posejdon.
-Witajcie - Zagaił - Dobrze was widzieć. Widzę, że pokonaliście Cthulu?
-Emmm... Jakby to powiedzieć... - Próbował wyjaśnić Adolf.
-Nic nie zrobili. - Odezwał się głos z góry - Po prostu go z powrotem uśpili.
Z dachu na okoliczną lampę zeskoczył mężczyzna w średnim wieku ubrany w mundur wojskowy.
-Kim jesteś!? - Krzyknął do niego Borys.
-Ja? Jestem Hubert Mołotow - Odparł - Jeden z głównodowodzących armii ZSRS.
-ZSRS? - Posejdon był bardzo zdziwiony - Co ty tu do cholery robisz? Przecież mamy umowę o nieagresji!
-Spokojnie tu nie chodzi o Atlantydę . Przybyłem tu po nich - Wskazał na Hitlera, Borysa, i Włodzimierza.
-Nie damy się tak łatwo! - Krzyknął Hitler i rzucił się w stronę Mołotowa.
-Amatorzy... - Skomentował ten akt Mołotow po czym jednym ruchem spowodował ogromną eksplozję.
Cała nasza drużyna wyleciała w powietrze. Przedarła się ponad powierzchnię oceanu i poleciała hen daleko.

Jakiś czas później

Wrzeście się zatrzymali. Wokół nich było miękko, ślisko, i lepko...

Najgorszy fanfikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz