Nad doliną powoli wschodziło słońce. Świat zaczął budzić się do życia. Sarny pasły się na łące, a strumyk cicho szumiał. Pośród tego wszystkiego na uboczu lasu, rozległ się głos.
-O JA ######!
-Spokojnie. - Spróbował uspokoić towarzysza Wolter. - Jesteśmy na łonie natury, wypadałoby zachować ciszę.
-Prze-prze-praszam - Powiedział Adolf, zapowietrzając się. - Po prostu nigdy jeszcze nie paliłem czegoś tak dobrego!
-Mówiłem ci, że Wolter nie robi byle czego! - Zaśmiał się Borys, ponownie się zaciągając.
-Tak... - Wolter zapalił kolejnego skręta. - Nie lubię robić czegoś pół-środkami.
-Ej? - Zagaił Hitler całkowicie już odurzony. - A czemu ty nie odpalisz kryształu?
-Pierwsza zasada Dilera: Nie ćpaj własnego towaru! - Odparł White z uśmiechem. - A poza tym widzę, że masz dość słabą głowę... Często ćpniesz?
-Ba! Raz w tygodniu! - Odparł Adolf, - No, chyba że wpadnie do mnie Mario wtedy też.
-Znasz Mario! - Borys się podjarał. - Tego Mario?
-Tak Mario Mario, były stolarz, obecnie hydraulik. - Hitler uśmiechnął się lekko. - W sumie... Był u mnie kiedy Stalin zaatakował...
-Heh... Wygląda, że ci na nim zależy... - Wolter zauważył panikę na twarzy Hitlera. - A co cię w ogóle z nim łączy?
-Emm... - Hitler się zarumienił. - Naprawił mi raz rury... I jakoś tak...
-Kurde ty to masz fajnie... - Zauważył Borys. - Też chciałbym znać Mario osobiście.
-Niezbyt wiele tracisz... - Hitler przez chwilę siedział zamyślony, po czym dodał - Ale jak chcesz, to po wszystkim mogę was poznać.
-Serio!!!? - Oczy Borysa zapłonęły z ekscytacji.
-Ta... W sumie należy wam się coś za fatygę. - Odparł Adolf.
-Nie spodziewałem się takiej hojności od zbrodniarza wojennego... - Zadrwił Włodzimierz.
-To przez te twoje narkotyki! - Usprawiedliwił się Hitler, po czym ruszył w stronę wyjścia. - Lepiej pójdę poćwiczyć moją technikę, zanim coś jeszcze wam obiecam.
Wolter i Borys zostali sami.
-Ta... - Wolter wziął kolejnego bucha. - To jak tam minęły ci ostatnie lata?
-Wiesz... Byłem ratownikiem na basenie... -Borys patrzał się tępo w przestrzeń. - Nie ma zbytnio zajęć dla kogoś z takimi umiejętnościami.
-Nie jest tak źle. - Powiedział Wolter ironicznym głosem. - Zawsze można pomagać rasistom.
Oboje zanieśli się śmiechem.
-A tak w ogóle to, czemu postanowiłeś mu pomóc? - Zapytał Włodzimierz. - W końcu oboje ledwo go znamy. A teraz dopiero nam coś obiecał w zamian.
-Wiesz... Miałem ochotę się wyrwać... - Wyznał Borys. - Miałem ochotę się z tego wyrwać... Spróbować czegoś nowego... Ekscytującego.
-Zabawne... - Wolter podniósł wzrok. - Dokładnie to samo mi powiedziałeś wtedy na pustyni.
-Heh... Lepiej, aby tym razem się udało. - Powiedział Borys i oboje zaczęli się śmiać.
Kiedy się uspokoili, Borys wstał i podniósł mały woreczek z niebieskimi kryształkami.
-Pójdę to sprzedać i kupię coś do jedzenia... - Powiedział Borys. - Chcesz coś?
-Tak weź bekon i jajka zrobię śniadanie. - Odparł Wolter. - Tylko uważaj na siebie.
-Jasne - Rzucił Borys już w drzwiach.
Wolter został sam. Postanowił uciąć sobie krótką drzemkę.W tym samym czasie
Moskwa
Do biura Stalina wchodzi żołnierz z telegramem.
-Wielmożny wodzu! - Powiedział, salutując. - Przynoszę wieści z frontu!
-Oby były dobre - Wysyczał Stalin przez zaciśnięte zęby. - Bo jak nie...!
-S-s-s-s-spo-spo-spokojnie... - Wyjąkał szeregowy, trzęsąc się cały. - Ponownie udało się namierzyć Adolfa.H!
Stalinowi zapłonęły oczy.
-Natychmiast wysłać tam Kałasznikowa! - Rozkazał.
- Niestety jest niedostępny... - Wypowiedział Szeregowy, patrząc w podłogę. - Jest bardzo potrzebny przy budowie więzienia*.
-A niech to! - Stalin oparł się o biurko. - A Ławrow?
-On jest aktualnie w Ameryce, by zdobyć gigantyczną piłę tarczową.
-A Mostow?
-On jest...
-Kurwa! - Krzyknął Stalin wściekły. - Czy wszyscy są akurat teraz zajęci!??
-Jest jeden dostępny... - Wymamrotał niepewnie posłaniec. - Ale może on się panu nie spodobać...
-Kto??! - Wysyczał Józef przez zęby, potwierdzając obawy żołnierza.
-Mołotow... - Wyszeptał Szeregowy, kuląc się samoistnie.
Na twarz Stalina wstąpił nagły spokój.
-Dobrze wyślijcie go tam. - Powiedział, znów usadawiając się wygodnie na krześle.
-Już idę! - Zasalutował posłaniec i ruszył, szybko w stronę drzwi starając się nie biec.
-Czekaj! - Zatrzymał go Stalin. - Przekaż mu coś jeszcze.
-Co takiego? - Zapytał, marząc, tylko aby znaleźć się po drugiej stronie drzwi.
-Powiedz mu, że to jego ostatnia szansa.
CZYTASZ
Najgorszy fanfik
HumorPostanowiłem napisać najgorszy najbardziej zły zboczony niepoprawny politycznie obrzydliwy skorumpowany fanfik jak się da. Miłego czytania