3

0 0 0
                                    

- Daleko on zamierza jeszcze leźć przez ten las? Zaraz zrobi się tu kompletnie ciemno. - Narzekał Maksylio.

Sarah szła przed nim, bacznie wypatrując śladów. Na szczęście było ich aż pod dostatkiem. Ich nowy kolega raczej nie należał do szczególnie ostrożnych. Szedł przez las niczym lodołamacz, nie zdając sobie sprawy z tego, jakie niebezpieczeństwa tam na niego czyhają. Chyba zaczął się dodatkowo denerwować, bo wkrótce ślady stały się aż nazbyt widoczne.

- Zero instynktu samozachowawczego... - mruknęła pod nosem.

- Co? - odezwał się Maks. - Co ty tam mamroczesz, księżniczko?

- Mówię, że ten twój bohater, to jakiś totalny idiota. I ile razy mam ci powtarzać, żebyś nie nazywał mnie księżniczką? - przystanęła i odwróciła się do niego z morderczym wyrazem twarzy.

A od kiedy nazwanie rzeczy po imieniu to zbrodnia? - pomyślał Maks.

- Dobra, już dobra. Idź dalej, bo zaraz będzie tu ciemno, jak w grobowcu.

Ruszyli przed siebie. Sarah nasłuchiwała odgłosów lasu. Była niemal pewna, że niedługo wpadną na uciekającego w popłochu chłopaka. Maksylio natomiast zaczął pogwizdywać.

- Maks! - syknęła Sarah. - Przestaniesz? Nic przez ciebie nie słyszę.

Maks, jak na komendę ucichł. Sarah zdążyła jeszcze pomyśleć, że coś za łatwo poszło, kiedy usłyszała w pobliżu syk, a potem przerażony głos Aleksa.

- Obudź się, durniu. Obudź!

Spojrzeli sobie w oczy, a twarz Maksylio przybrała przerażony wyraz. Sarah westchnęła.

- Czemu to nie mogło być coś innego? Coś mniej przerażającego...? - jęknął Maks.

- Cicho. Zajdź go od tyłu i zajmij się drugą głową. - chłopak niechętnie skinął głową i zaczął okrążać miejsce, z którego docierały syki.

Sarah mocniej ścisnęła łuk. Drzewa były zbyt gęste, aby mogła wykorzystać pełnię jego możliwości.

Szlag! Za ciasno tu...

W tym samym czasie, w którym zastanawiała się, co powinna zrobić, usłyszała huk. Wyjrzała zza drzewa i zobaczyła Aleksa wyciągniętego na ziemi, z nogą utkwioną między korzeniami starego dębu. Wychyliła się nieco bardziej. Amfisbena - ogromne dwugłowe, gadzie monstrum, na którego widok człowiek zaczynał się zastanawiać, gdzie jest przód a gdzie tył, sunęło w kierunku chłopaka, szykując się aby skoczyć mu do gardła. Sarah sięgnęła po strzałę i naciągnęła łuk. Za plecami gada, Maks inkantował zaklęcie trzymając w dłoni zwykły kamień. Dziewczyna zamknęła na chwilę oczy, wyciszyła umysł, poczuła lekkie mrowienie w palcach i w tym samym momencie, w którym Aleks przeraźliwie krzyknął, a Amfisbena skoczył w jego kierunku, wypuściła strzałę. Leciała lekkim łukiem, a powietrze wokół niej zaczęło elektryzować. Gdy uderzyła w sam środek głowy węża była już nie strzałą, a bardziej zygzakiem błyskawicy. Przebiła się na wylot, zostawiając skwierczącą, przypaloną dziurę i rozpłynęła w powietrzu zanim uderzyła w pień pobliskiego drzewa. Tymczasem po drugiej głowie został jedynie osmalony kikut tułowia. Ogromne cielsko wiło się jeszcze chwilę w konwulsjach, po czym zwinęło na ziemi. Sarah opuściła łuk i podbiegła do Aleksa.

- No, to było dobre przedstawienie. Teraz, kolego, z pewnością nam uwierzysz. - Maks aż klasnął w dłonie.

- Na razie, to nam kolega odpłynął. - rzuciła Sarah pochylając się nad nieprzytomnym chłopakiem i lekko poklepując go po policzku. - Znowu.

- Przynajmniej tym razem nie zwymiotował na twoje buty. - Maks wzruszył ramionami podchodząc bliżej i patrząc na nieprzytomnego Aleksa. - Chłopak ma chyba słabe nerwy...

Legenda BurzyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz