~3~

45 6 8
                                    

Edyphe kimkolwiek jesteś wiedz, że pierwotny rozdział był dedykowany Tobie. Więc zostawiam tutaj to oznaczenie bo zapracowałeś/aś na nie, rzekomo, śmiesznymi komentarzami xD

----------------------------------------------------------------------------------------

Od tamtego wydarzenia minęło klika dni. Ben niezbyt się ujawniał, ale dalej czułam to uczucie bycia obserwowaną. W domu, poza nim. Czyjeś oczy śledziły mnie gdziekolwiek nie poszłam. W końcu udało mi się do tego przyzwyczaić, w pewnym sensie. Budzenie się i zasypianie dalej było niekomfortowe, ale dawałam radę funkcjonować.

Była sobota, dzień wolny od pracy. Godzina siódma trzydzieści. Zamiast tego miałam szkołę w weekendy. Nie mogłam jej tak po prostu rzucić, więc przerzuciłam się na płatny tryb weekendowy. Pracuję w tygodniu, więc mogłam sobie na to pozwolić. Lekcje miałam online, więc nie musiałam zrywać się jakoś wyjątkowo wcześnie.

Ruszyłam do kuchni, by zrobić sobie herbatę i kanapki. Zajęcia miałam na ósmą, więc miałam jeszcze wolne pół godziny. Gdy podeszłam do lodówki, by wyjąć ser i szynkę, usłyszałam tuptanie i cichy chichot za sobą. Odwróciłam się, ale nikogo nie dojrzałam.

Zmarszczyłam brwi i ruszyłam do salonu. W końcu to mogło byś jakieś zwierzę z lasu. Musiałam je stąd wyrzucić. Nagle usłyszałam tłuczenie szkła dochodzące z kuchni. Ruszyłam tak szybko. Gdy weszłam do pomieszczenia, poczułam jak dreszcze przebiegają mi po kręgosłupie. Na podłodze leżała stłuczona szklanka, a obok niej czerwony napis.

''Ależ ze mnie niezdara, wybaczysz mi? :3''.

— Co do kurwy — szepnęłam, nie odwracając wzroku od szkła i tekstu.

I znów rozległ się ten dziecięcy chichot i odgłos małych stópek. Odwróciłam się szybko. Nikogo, jak poprzednio, jednak tam nie było. Ostrożnie rozejrzałam się po domu, niczego więcej nie znalazłam. Pomyślałam więc, że Ben robi sobie ze mnie żarty. Wróciłam więc do kuchni i posprzątałam ten bałagan, dość zirytowana.

Przygotowałam sobie śniadanie i ruszyłam pospiesznie do salonu, by je zjeść. Zostało mi piętnaście minut do zajęć, a nie chciałam jeść w trakcie lekcji bo się nie skupię. Na stoliku kawowym miałam przygotowany laptop, książki i zeszyty. Ciągle tam leżały bo byłam zbyt leniwa, by co tydzień je tam kłaść.

Weszłam głębiej do pomieszczenia i zamarłam. Na kanapie siedziała brązowowłosa dziewczynka, mogła mieć nie więcej niż 12 lat. Jej oliwkowe oczy obserwowały mnie uważnie w czasie, gdy jej kremową skórę, od czoła aż do szyi, pokrywały ślady spływającej krwi. Była ubrana w różową, brudną i podartą sukienkę oraz skarpetki. Jej nogi były poranione i pełne blizn. Zresztą tak samo jak ręce, w których trzymała misia. Wydawała mi się znajoma, ale za cholerę nie umiałam sobie przypomnieć skąd.

— K-Kim ty-

— Jestem Sally. — Przerwała mi z uśmiechem. — Wybacz za ten bałagan, ale nie zwracałaś na mnie uwagi. — Podniosła jeden z moich podręczników, spojrzała na niego ze znudzeniem i wyrzuciła za siebie.

Nie umiałam odwrócić od niej wzroku. Teraz pamiętałam kim jest. W głowie przeleciałam całą jej creepypastę od A do Z. Nie była złym duchem czy morderczynią. Była po prostu mściwą duszą. Chciała sprawiedliwości za to co ją spotkało.

— Co tutaj robisz? — zapytałam spokojnie.

Sally uśmiechnęła się bardziej i zeszła z kanapy. Podeszła bliżej mnie, sięgała mi może do łokcia. Uniosła głowę i spojrzała mi głęboko w oczy.

ʙᴜᴛ ʏᴏᴜ'ᴠᴇ ᴅᴏɴᴇ ᴛʜᴀᴛ || Ben Drowned Book II {〽}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz