~4~

52 7 4
                                    

---Łucja.pov---

Uniosłam brew zaskoczona reakcją brata. Zapomniałam, że nie wiedział nic o moim zabraniu gry ze sobą.

— No tak. Wzięłam ją ze sobą w dniu wyjazdu. Nie chciałam, by był z tobą w naszym domu — prychnęłam.

Zauważyłam rozbawiony uśmiech Ben'a. Zirytowało mnie to jeszcze bardziej. Bardziej pasowała mi jego obecność gdy się nie pokazywał. Czułam jego wzrok na każdym kroku, ale przynajmniej nie musiałam go oglądać.

— Łucja, Ben pomógł mi cię znaleźć. Nie podałaś mi swojego adresu, a chciałem cię odwiedzić.

— Kacper, jeśli nie podałam ci adresu to chyba miałam powód prawda? — westchnęłam.

— Ale jestem twoim bratem! — Chłopak wziął głęboki wdech. — To ja się tobą opiekowałem po śmierci rodziców, to we mnie miałaś oparcie i jestem twoją rodziną. Rozumiem, że jesteś zagubiona i nie potrafisz zrozumieć tego co robię. Ale zrozum mnie. Z jakiegoś powodu ci tego szybciej nie powiedziałem, prawda? — Patrzył na mnie smutnym wzrokiem.

To prawda. Tylko on przy mnie był po tym jak straciliśmy rodziców. W tamtym momencie, najzwyczajniej w świecie, zrobiło mi się głupio. Kochałam go, nieważne kim był. Problem nie był w nim, a w tym co zdecydował się robić. On nie jest taki i chciałam pomóc mu to zrozumieć.

— Po prostu działo się za dużo, Kacper. Byłam zagubiona, a ten matoł dolewał oliwy do ognia. — Wskazałam na Ben'a.

— Wykonuję tylko swoją pracę. I to z czystym oddaniem. — Mrugnął do mnie z wrednym uśmiechem.

Zmordowałam go wzrokiem od razu. Zdecydowanie bawiło go to bardziej niż powinno.

— Wiem Łucja. Przepraszam, że tak to wyszło. Odwiedź mnie czasem, okej? — Przytulił mnie znowu.

Wtuliłam się w niego. Na pewno go odwiedzę. Gdy w końcu wszystko poukładam i wpadnę na sposób uratowania go. Nie zamierzam się od niego odcinać. Zamierzam go ocalić od tych chorych stworzeń.

- Odwiedzę Kacper. Na pewno odwiedzę. — Odsunęłam się od niego po chwili.

— W takim razie idziemy, Sally. — Spojrzał na dziewczynkę znacząco i wyszli przez okno.

Mogli wyjść frontowymi drzwiami, w końcu żyję na skraju lasu. Nikt więcej tutaj nie zamieszkuje. Ale skoro tak było im wygodniej. Patrzyłam więc tylko przez okno, póki nie zniknęli mi z oczu.

---Ben.pov---

Stałem za Łucją, obserwując jak Painter odchodzi z moją małą ulubienicą. Ponownie tego dnia uśmiechnąłem się do siebie. Byliśmy sam na sam, miałem tyle pola do popisu. Nie mogłem jej zabić, to pewne. Nie jestem na tyle głupi, by narażać się JEMU. Ale nikt nie zabronił mi jej krzywdzić psychicznie czy fizycznie. Będę po prostu powstrzymywał ją od samobójstwa. W końcu mogłem robić z nią co tylko chciałem.

Jest. Moja.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dzisiejszy rozdział krótszy z racji tego, że pierwotny miał tylko 300 słów i nie dało się tego bardziej rozwinąć. Od następnego rozdziału zaczyna się wszystko od zera, nie mam więcej gotowców. To będzie ciężkie, oh boy.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 08, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

ʙᴜᴛ ʏᴏᴜ'ᴠᴇ ᴅᴏɴᴇ ᴛʜᴀᴛ || Ben Drowned Book II {〽}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz