5. Cześć, Ward.

92 9 3
                                    

        Każdy z nas kiedyś wracał do miejsc, do których obiecaliśmy sobie, że nie wrócimy

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

        Każdy z nas kiedyś wracał do miejsc, do których obiecaliśmy sobie, że nie wrócimy. Takim moim miejscem były zajęcia plastyczne w domu Pani Harrison, opuściłam je mając czternaście lat obiecując sobie, że nigdy nie wrócę do tego miejsca ponieważ Gavin tam również chodził. A jak wszyscy wiemy, ten chłopak mi się strasznie podobał, i po prostu nie mogłam na niego patrzeć kiedy zaczął spotykać się z Josie.

          Westchnęłam cicho trzymając się kurczowo paska od torby, oblizałam nerwowo usta i postawiłam pierwszy krok w stronę drzwi. Wczoraj na wieczór napisałam do Pani Harrison czy jest możliwość powrotu. Cóż na moje nieszczęście kobieta do mnie zadzwoniła i powiedziała, że dla mnie zawsze tu było miejsce. Także więc stałam przed jej domem, w którym była ogromna pracownia plastyczna, z tego co pamiętałam było tam osiem stanowisk, każdy miał swoje przybory do malowania, sztalugę i każdej wielkości płótno.

        Wewnętrzna Blair skakała z radości, że wróciła do miejsca, które ją uszczęśliwiało. Malarstwo i aktorstwo były moimi dwiema rzeczami, które kochałam najbardziej. Uwielbiałam wcielać się w różne role, oraz również uwielbiałam rysować przeróżne rzeczy. Uspokajało mnie to. Znowu ta druga wewnętrzna Blair krzyczała na tę drugą za to jaki błąd popełniła w swoim nudnym życiu, za to jaka bezmyślna była że wróciła do tego miejsca. Cóż z tym miejscem łączyły się piękne jak i bolesne wspomnienia, które już prawie wymazałam z swojej pamięci.

    Nacisnęłam przycisk przy drzwiach i cierpliwie czekałam, aż ktoś mi otworzy. Była godzina osiemnasta, na dworze pomimo tego, że był marzec to było ciepło jak zawsze w Kaliforni. Dzisiejszego dnia w szkole oprócz próby, na której ponownie ćwiczyliśmy scenę balkonową z Romea i Julii, nic się nie wydarzyło. Nie było Josie, która znowu by narzekała i komentowała całą próbę doprowadzając mnie do szału. Nie było Rivena przez cały dzień przez co byłam sama i musiałam nacieszyć się muzyką w słuchawkach, gdyby ten chłopak mi napisał, że miał dzisiaj wizytę u lekarza to bym wzięła sobie książkę do czytania na przerwach i niektórych lekcjach. Nie było również Graysona i akurat to był powód dla którego cieszyłam się z tego dnia. Ten chłopak pomimo tego, że mieszkał tu krótko, ledwo go znałam to już znalazł się u mnie na liście osób nielubianych i brakowało mu mało, żeby znaleźć się na liście nienawidzonych przeze mnie osób. Miałam nadzieję, że po jego kolejnych wczorajszych odwiedzinach przestanie mnie nawiedzać tak jak mu powiedziałam. Miałam go serdecznie dość.

           — Blair, słoneczko jak ja cię dawno nie widziałam.

    Starsza kobieta przytuliła się do mnie mocno, uścisk odwzajemniłam po chwili zdając sobie sprawę, że stałam jak słup soli. Cóż Pani Harrison się zmieniła, i to bardzo. Po prostu się postarzała przez te trzy lata jeszcze bardziej co sprawiło głupie ukłucie w moim sercu. Widząc uśmiech tej staruszki przypomniały mi się momenty gdy przychodziłam do niej z uśmiechem na zajęcia. Uwielbiałam je, ale przez jedną osobę zrezygnowałam z mojego marzenia. Wiedziałam, że miałam wiele czasu aby do tego powrócić, lecz jakoś mi się do tego niekwapiło. Musiały minąć dwa lata abym zapomniała o uczuciach do tego jednego chłopaka i musiał jeszcze minąć dodatkowy rok, aby podjąć odpowiednią dla mnie decyzje.

Łącząca nas nadzieja [Zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz