Rozdział VII

135 11 0
                                    

Po śniadaniu mężczyzna postanowił skorzystać z sytuacji, kiedy Nathalie była w łazience i przeszukał jej leki. Znalazł tam tabletki na najróżniejsze przypadłości: na ból głowy, ból brzucha, nadmierny stres, kaszel, na uspokojenie, na depresję, na problemy psychiczne, na problemy ze skórą, na zwiększenie apetytu, na chudnięcie, na przytycie - Nathalie próbowała już wszystkiego, żeby tylko pozbyć się swojego problemu. Gabriel nie mógł zrozumieć dlaczego kobieta zażywa tyle leków. Wiedział, że i tak mu pewnie znowu nie powie i będzie unikała odpowiedzi na jego pytania, tak jak zawsze. Postanowił, więc zmienić taktykę.

Kiedy Nathalie wyszła z łazienki była cała roztrzęsiona i poddenerwowana.
-Czujesz się już lepiej? - zagadnął nagle projektant.
-Em... odrobinę.
-Mam do Ciebie pewną sprawę.
-Jeśli chodzi o to czemu nie zjadłam... ja po prostu straciłam cały apetyt, ale jeśli chcesz to mogę spróbować zjeść jakąś jedną kanapkę...
-Bardzo się cieszę. Ale nie o to mi chodziło.
-Nie o to? - spytała zaskoczona.
-Nie do końca. Doszedłem do wniosku, że potrzebujesz odpoczynku, ale nie takiego jaki miałaś dotychczas. Chciałabyś może wyjść dzisiaj ze mną na miasto?
-Bardzo chętnie. - kobieta bardzo się ucieszyła a na jej twarzy pojawił się uśmiech.
-No to jesteśmy umówieni. - Gabriel mrugnął jednym okiem do Nathalie i wyszedł do kuchni. Po chwili wrócił z talerzem, na którym była kanapka. Potem posadził Nathalie na fotelu i usiadł obok niej. Podał jej talerz a ona nerwowo postawiła go na stolik obok. Bała się, że znowu będzie miała tą samą sytuację co z widelcem. Bała się nawet wziąć kanapkę do ręki. Ale wiedziała, że musi coś zjeść. Przez nadużywanie i łączenie leków straciła apetyt w bardzo dużym stopniu, ale dzięki nim ta moc nie była taka uciążliwa. Kiedy była spokojna również nie była ona taka silna. Niestety kiedy się czymś bardzo stresowała zwiększała na sile. Czasem nawet robiła to bez powodu. Po prostu miała ataki i napady, nawet jeśli o niej nie myślała. To było dla niej bardzo stresujące, gdyż ta moc mogła uderzyć w każdej chwili.

Siedziała i patrzyła na kanapkę. W ogóle nie była głodna, ale mimo to chciała zjeść. Dla Gabriela i dla samej siebie. Złapała kanapkę do ręki. Niestety znów poczuła jak zaczyna ją niszczyć, więc od razu ją wyrzuciła.
-Może chcesz, żebym Cię nakarmił? - zapytał nagle projektant. Kobieta się zarumieniła.
-Myślę, że tak będzie lepiej... - powiedziała nieśmiało. Ostatecznie zjadła kanapkę dzięki swojemu szefowi. Kiedy talerz był pusty, mężczyzna zaniósł go do kuchni. Wychodząc powiedział do asystentki:
-Cieszę się, że nareszcie coś zjadłaś.

Pod wieczór nareszcie nastała ważna chwila. Nathalie ubierała się w swoim pokoju. Potem wyszła na korytarz, żeby sprawdzić czy Gabriel jest już gotowy. Niestety nigdzie nie mogła go znaleźć. Wyszła na dwór, żeby zobaczyć czy może nie czeka już na nią w samochodzie. Nagle pod rezydencję podjechał motocykl. Mężczyzna, który go prowadził zdjął kask, a oczom kobiety ukazał się Gabriel.
-Zaskoczona? - zagadnął z uśmiechem.
-I to bardzo... - odparła Nathalie.
Potem wsiadła na motocykl, złapała się mocno jego brzucha zupełnie zapominając o swojej dziwnej mocy i pojechali do restauracji.

Początkowo wszystko szło dobrze - Nathalie świetnie się bawiła a jej moc narazie jej nie doskwierała. Poza tym całkiem o niej zapomniała. Oprócz tego zaczęła też jeść więcej. Wrócił jej w większym stopniu apetyt. Po

pierwsze dlatego, że zapomniała wziąć leki, po drugie dlatego, że czuła się tak wyluzowana, nie była spięta i niczym się nie przejmowała, że zaczęła więcej jeść. Gabriel nawet nie przypominał jej o lekach, bo wiedział, że je przedawkowuje. Nie wspominał też o problemach, bo widział, że Nathalie była bardzo zadowolona i nie chciał jej tego psuć. On sam też świetnie się bawił. Wszystko było normalnie, na luzie. Siedzieli sobie w restauracji jedząc i rozmawiając, kiedy nagle Gabriel zaproponował:
-Może... poszlibyśmy do klubu nocnego...?
-Poważnie? - spytała zdziwiona. - Przecież Ty nie lubisz tańczyć.
-Lubię. Czasami. Ale dawno tego nie robiłem, więc chętnie się wybiorę do takiego klubu. Co Ty na to?
-Z miłą chęcią.
Jak postanowili, tak też zrobili. W klubie świetnie się bawili. Tańczyli, śmiali się i rozmawiali. Niestety to szczęście nie trwało długo.

"MOC" (Miraculous Gabenath)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz