Rozdział VII Paczka Papierosów

65 6 1
                                    


Od kłótni z Alexandrem minęły dwa tygodnie, podczas których żadne z nich nie odezwało się do siebie ani słowem. Giovanna naprawdę była gotowa mu wybaczyć, jeśli zapewniłby ją, że to nigdy się już nie powtórzy. Jednak honor nie pozwalał jej pierwszej wyciągnąć ręki. Poza tym to nie ona wlazła mu bez pozwolenia do głowy, i robiła awantury o byle gówno, czyż nie? Jej relacja z Potterem za to bardzo się ociepliła. Nie łypali oni na siebie spod byka i często zdarzało im się zamienić słowo na korytarzu. Nie powiedziała ona jednak Lily o ich spotkaniu na wieży. Rudowłosa i tak była już dość rozzłoszczona, kiedy usłyszała o sytuacji z Grandem, a Alves nie chciała, aby rozzłościła się jeszcze bardziej. Powie jej wszystko, ale w swoim czasie.

Remus w tym czasie zawzięcie tłumaczył jej eliksiry i razem z Lily starał się, aby Giovanna jak najmniej myślała o jej ślizgońskim przyjacielu. W pewnym sensie im się to udawało, bo dzięki nim Giovanna, choć na chwile mogła oderwać swoje myśli od tej całej sytuacji. Poza tym ostatnio nie miała ona nawet czasu, aby o tym myśleć. Zbliżał się mecz z ślizgonami, a treningi zupełnie ją wykańczały. Wood nie miał dla nich litości.

— Black skończ się opierdalać i skup się na tłuczku, a nie na tyłku McKinnon! — wrzasnął kapitan.

Czarnowłosy wywrócił oczami i wystawił mu środkowy palec, gdy nie patrzył.

— Przysięgam, że zaraz odbije mu ten tłuczek prosto w łeb — szepnął do Alves.

***

— Evans oddaj to do cholery! — krzyknęła Giovanna, patrząc na rudowłosą z mordem w oczach.

Rudowłosa wywróciła oczami, spoglądając na nieudolne próby brunetki. Ostatnio cały czas widywała ją z papierosem, a każde jej uwagi Alves zbywała cichym to ostatni. Lily stwierdziła, że musi podjąć bardziej stanowcze kroki.

— Nie będziesz się truła tym gównem — stwierdziła Evans.

— Przestań bawić się w moją matkę.

Brunetka starała się trzymać swoje emocje na wodzy. Papierosy to teraz jedyna rzecz, która była w stanie ją uspokoić. Nie była z siebie dumna, ale nie uważała, że wtrącanie się Lily było konieczne. Panowała nad tym. Ostatnio wszystko wchodziło jej na głowę. Alex, treningi, nauka. Chciała dawać z siebie sto procent, ale po prostu nie potrafiła. Nie wiedziała co się z nią działo. Kiedyś była w stanie wszystko ogarnąć i nigdy nikogo nie zawodziła, za to teraz czuła, że zawodzi wszystkich. Nie lubiła tego uczucia. Była gryfonką. Lubiła kiedy ludzie myśleli, że jest niezniszczalna. Jednak najzwyczajniej w świecie, nie była.

— To zacznij myśleć — powiedziała.

Rudowłosa ceremonialnie podrzuciła paczkę do góry i jednym ruchem różdżki sprawiła, że pozostał po niej jedynie popiół. Giovanna zacisnęła szczękę i nic nie mówiąc, trzasnęła dosadnie drzwiami, wychodząc z dormitorium. Lily jedynie westchnęła cicho, siadając na łóżku. Naprawdę martwiła się o Gie, była ona w końcu dla niej, jak siostra i nienawidziła patrzeć na nią, kiedy chodziła tak przybita, jak to ostatnimi czasy. Bała się, że sytuacja z Grandem może być powtórką jej historii z Severusem. Ona też łudziła się, że Snape po prostu ma gorszy okres, a te jego całe zafascynowanie czarną magią, to etap przejściowy. Niestety okazało się, że ten, jak to sądziła Evans przejściowy etap znaczył dla Severusa więcej niż ich przyjaźń. Czarnowłosy czasami dalej zaprzątał jej myśli, jednak starała się ona odepchnąć je na drugi plan. On wybrał swoją drogę. Gryfonka sięgnęła dłonią do szuflady i wyjęła z niej białą lilię. Nie wiedziała, jak ale rano gdy się obudziła, leżała ona na jej szafce nocnej, a obok niej dołączona była tylko karteczka Przepraszam J.P. Nie wiedząc czemu, nie wyrzuciła ona owego kwiatka, a jedynie schowała go głęboko do szuflady.

Jaśniejsza Niż Pełnia • Remus LupinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz