Małe Kłamstewko

74 8 3
                                    

Kiedy tak jechałam z tą kobietą autem nie wiedząc nawet gdzie, myślałam tylko o jednym "mam ojca ", nadal nie mogłam w to uwierzyć czułam ekscytacje i strach. I niby dlaczego nagle chciał mnie przyjąć pod swój dach, przecież zrzekł się praw do mnie i nagle po 16 latach zapragnął być kochającym ojcem, to nie miało sensu ale nie mogłam się nikogo o to zapytać bo by mnie wyśmiali, najpierw musiałam się dowiedzie podstawowych informacji o nim.

- przepraszam - wymamrotałam - jak on się nazywa?, mój ojciec - nie byłam pewna czy dobrze robię pytając się akurat niej bo w końcu była tylko pracownicą z opieki społecznej

- Richard Warter, mieszka w Arizonie na pewno ci się tam spodoba

- Ale jak to mam się przeprowadzać aż do Arizony? ! - nie mogłam w to uwierzyć najpierw to pogotowie opiekuńcze które było już dla mnie dużym szokiem a teraz to " Arizona " to chyba jakiś żart

- Sama tu nie zostaniesz, a to jest twój ojciec, który chce się tobą zająć - jej ton był taki pretensjonalny jakby miała problem , że ciężko mi się pogodzić z tym ,że nie chce przeprowadzać się do innego stanu.

- A nie mógł by on się tu przeprowadzić?- głupotę tego pytania zrozumiałam dopiero po paru sekundach.

- Nie, on tam ma swoje życie, prowadzi tam interes a cię tu nic nie trzyma - mówiła to już z takim oburzeniem w głosie, że bałam się zapytać jeszcze o co kolwiek.
Nie wiem czy to było takie dziwne, że chce się dowiedzieć jakich kolwiek informacji o moim ojcu, którego nigdy w życiu nie widziałam na oczy, a poza tym czy dziwne było też to, że nie chciałam opuszczać swojego rodzinnego miasta, niby już nie miałam tu przyjaciół, bo po tym jak zachowała się Tiana nie mogłam już jej tak nazywać . Ale najważniejsze tu trzymała mnie moja mama a raczej jej grób, kto będzie o niego dbał jak nie ja?
Miałam wrażenie, że nikt nie traktował moich słów na poważnie, bo przecież byłam tylko dzieckiem które zostało bez niczego.

Podjechałyśmy pod siedzibę urzędu, weszłyśmy do środka i kobieta kazała mi usiąść na krześle i czekać, aż po mnie przyjdzie, to miejsce nie wyróżniało się niczym szczególnym po środku stała duża recepcja a przy ścianach stały krzesła, a właśnie w tym miejscu działa się najważniejsza rzecz w moim życiu czyli zmiana opiekuna prawnego, jak to było możliwe, że nikt nie pytał się mnie czy chcę z nim mieszkać przecież ja też mam coś do powiedzenia. Zaczęłam wyobrażać sobie, że to sen i zaraz zadzwoni mój budzi z muzyką Elvisa Presleya, który będzie mnie informował, że czas wstawać do szkoły. No właśnie i co ze szkołą przecież muszę się uczyć nie mogę od tak zmieniać szkoły , to wszystko to jakaś abstrakcja nie mogłam sama decydować o swoim życiu.

Chyba po piętnastu minutach czekania przyszła kobieta mówiąc żebym poszła z nią. Weszłyśmy do małego pokoju z biurkiem na środku i krzesłem na przeciwko niego.

- Dzień dobry - powiedziałam do mężczyzny siedzącego na fotelu za biurkiem

- Dzień dobry - odpowiedział miłym głosem

- No dobrze to ja was na razie zostawiam - spojrzała się na mnie i wyszła

- Usiądź proszę - powiedział pokazując na krzesło - Zanim będziesz mogła pojechać do ojca musimy załatwić parę formalności

- Dobrze - nie wiedziałam co miała bym innego odpowiedzieć, przecież nie będę się z nim kłócić, że nie chce, zresztą on jest tylko urzędnikiem nic nie może zrobić bo wszelkie decyzję już zapadły bez konsultacji ze mną

- A więc najważniejsze, musisz podpisać zgodę, o zmianę nazwiska

- Co?! , nie chce zmieniać nazwiska

Empire W. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz