Rozdział 1

185 8 3
                                    

Obecnie

Budzę się w swoim pokoju, w swoim łóżku. Patrzę na ścianę, na której widać niebieskie światło wpadające przez okno.

-Co do licha?- pytam sama siebie.

Od razu poczułam, że coś jest nie tak. Zimny pot zaczął oblewać moje ciało. Wstałam na drżących nogach i podeszłam do okna po spojrzeniu przez nie okazało się, że przed domem stoi policyjny radiowóz. Od razu pobiegłam do pokoju rodziców ale nikogo tam nie zastałam, już miałam wychodzić i iść szukać gdzie indziej lecz moją uwagę przyciągnęły odgłosy dobiegające z otwartego okna. Kiedy tylko stanęłam przy nim natychmiast zobaczyłam zapłakaną i stojącą na środku ulicy mamę oraz sąsiadkę, która była u siebie na działce znajdującej się na przeciwko naszego domu. I właśnie w tamtym momencie usłyszałam coś przez co mój świat legł w gruzach i okazał się początkiem piekła.

-Ale jak to się powiesił?!- zapytała Pani Łucja i w tamtym momencie jestem pewna, że moje serce przestało na chwilę bić. Gdyż wiedziałam dokładnie o kogo chodziło.

Jak odzyskałam jasność umysłu pobiegłam do pokoju, który dzieliłam z młodszym bratem, by go obudzić i powiedzieć co się stało.

-Franek, Franek obudź się!- wołałam go płaczliwym głosem. Kiedy nie zareagował na wołanie postanowiłam nim potrząsnąć, by jakoś go dobudzić. Lecz gdy go dotknęłam był zimny, jak lód. Odwróciłam go w swoją stronę i spojrzałam w jego otwarte martwe oczy.- Nie, Fanek nie, nie zostawiaj nas samych.- zaczęłam się cofać tłumiąc szloch i nie wierzą co tu się dzieje. Myślałam, że to sen... nie koszmar, z którego za chwile się obudzę. Lecz kiedy odwróciłam się i zobaczyłam mamę leżącą na korytarzu z pod której wydobywała się plama krwi. W tamtym momencie ktoś zaczął krzyczeć lecz tak na prawdę to byłam ja.

Obudziłam się cała zlana potem nie mogąc złapać tchu. Ostatnio coraz częściej dręczyły mnie koszmary, w którym wszyscy moi bliscy tracą życie, choć tak na prawdę, dokładnie dwa lata temu zginęła jedna osoba, bardzo ważna dla mnie... mój tata. 

Dziś zamierzałam skończyć z tym piekłem trwającym od tamtego nieszczęśliwego poranka. Moim planem jest ucieczka, choć jeszcze sama nie wiem dokąd. Nie mogę udać się do rodziny lub znajomych gdyż tak od razu mnie znajdą. Ale najpierw trzeba stąd uciec, a nadarza się temu wspaniała okazja, bo prawie cały klub ma dziś wyjechać by odebrać dostawy narkotyków i broni. Mam zostać wtedy z kilkoma kandydatami. Taka sytuacja nie zdarza się często, więc zamieram ją wykorzystać. Wiedziałam co może mnie czekać jeśli misja zakończy się niepowodzeniem. Musiałam tylko przetrwać z osiem godzin i nie zrobić nic by mieli pretekst to dania mi kary. Oczywiście nie potrzebowali go. Nie raz dostałam nie z mojej winy a na przykład po nie udanym handlu bronią. 

Śniadanie przebiegło bez większych komplikacji, byłam właśnie w trakcie robienia obiadu, kiedy dobiegły usłyszałam podniesione głosy z gabinetu, nie zwróciłam na to większej uwagi lecz wiedziałam, że może to oznaczać tylko jedno. Kłopoty. Mam na dzisiejszy plan i zamierzam się go trzymać choć by nie wiem co. Dlatego dalej robiłam swoje. Posiłek podaje punktualnie. Wszystko jest już gotowe i dopięte na ostatni guzik. Lecz kiedy tylko bikerzy weszli do środka wiedziałam, że znajdą coś do czego się doczepią. Nie pomyliłam się. Nie minęło nawet kilka minut a już mnie zawołali.

-Choć tu ty niewdzięczna kreaturo! Co to niby ma być!- ryknął prezes.

-Ziemniaki z kotletem schabowym i mizeria.-Odpowiedziałam bez zająknięcia.

-Tyle to, to sam widzę nie jestem ślepy! Chodzi mi raczej o to, że jest to surowe! Czy Ty właśnie zamierzałaś nas otruć?! Hmmm. Pytam Cię o coś!- pytał coraz bardziej wściekły.

-Nie, oczywiście, że nie.- wiedziałam co mnie czeka. Czułam, że mój plan właśnie się wali.

Kiedy tylko o tym pomyślałam moja twarz spotkała się z płytkami, które znajdowały się w jadalni. Czułam również ból w karku i pulsowanie w ramieniu. Widzę jak prezes klęka przy mnie i chwyta moje włosy. Agresywnym szarpnięciem odchyla mi głowę  by po chwili znowu spotkała się z podłogą. Powtarza to może kilka minut lecz dla mnie to jak godziny. Czuję ciepłą ciecz spływającą po policzku. Krew. Ale go to w ogóle nie obchodzi. Na koniec kopie mnie jeszcze w brzuch, przez co zwijam się z bólu.

-Mam nadzieję, że taka nauczka czegoś Cię wreszcie nauczy. A teraz precz mi z oczu jeśli nie chcesz powtórki. I lepiej bym Cię dziś na oczy więcej nie widział, bo nie ręczę za siebie. Wiedziałam, że nie rzuca słów na wiatr i jest wściekły, dlatego od razu wstaje i idę do tak zwanego "mojego pokoju", w którym nie było nawet łóżka. Znajdował się tylko stary materac, wiadro, do którego załatwiałam potrzeby i miska z wodom. 

Muszę tylko zaczekać jeszcze niecałe trzy godziny. Do tego czasu muszę wymyślić co zrobić z kandydatami.

Po dwóch godzinach słyszę ryk silników co oznacza tylko jedno. Za chwilę wyjadą. Teraz wystarczy zaczekać, aż wszystko się uspokoi, młodzi odpuszczą straż i trochę się ściemni. Pozostaje tylko czekać.

----------------------------------------------------------

I co sądzicie o nowym rozdziale?

Zostawiłam trochę polsat mam nadzieję, że mi wybaczycie:)

Postaram się wrzucić kolejny rozdział niedługo.

Nie zapomnijcie o gwiazdce i komentarzu

Krazy_book_obsession

Fiery Phoenix MCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz