Rozdział 7

148 11 4
                                    

Budzi mnie natarczywe walenie z drzwi. Zaspanym wzrokiem rozglądam się po pomieszczeniu i zauważam, że jestem w łazience a dokładniej rzecz biorąc leżę w wannie. Przypominam sobie, iż brałam kąpieli i prawdopodobnie musiałam usnąć. Do rzeczywistości doprowadza mnie kolejne pukanie w drzwi i pytanie padające od osoby znajdującej się po drugiej stronie.

-Zoe jeśli za chwilę nie otworzysz tych cholernych drzwi wywarzę je nie zwracając na nic uwagi.- Dociera do mnie zdenerwowany głos Liama.

-Zaczekaj! Daj mi chwilę to się ubiorę!- Krzyczę do niego. Nie mam ochoty by ktokolwiek widział mnie nago. Jeszcze tego brakowało.

Czym prędzej wychodzę z wanny, suszę się i zakładam ubrania. Wychodzę z pomieszczenia i omal nie wpadam na chłopaka. Od razu daję krok w tył i przyglądam się jego twarzy.

-Coś się stało?- Pytam widząc jego zmartwioną twarz.

-Nie. Tylko ty tak długo się nie odzywałaś myślałem, że...-Na chwilę się zamyślił i zaczął błądzić wzrokiem po ścianie za mną-... zasłabłaś czy coś.- Po tych słowach lekki rumieniec wkradł się na jego poliki.

-Nie, nic mi nie jest, jednakże dobrze, że zapukałeś.

-Dlaczego?

-Głupio to zabrzmi ale zasnęło mi się.- Teraz na pewno jestem cała czerwona na twarzy z zażenowania i własnej głupoty więc postanowiłam, iż ja swój wzrok skieruję na palce, którymi bawiłam się już jakiś czas.

-Najważniejsze, że nic Ci się nie stało.-Mówiąc to uśmiecha się.- A właśnie mam dobre wieści. Wszyscy zgodzili się byś mogła tu zamieszkać na jakiś czas. 

-Dziękuję. Naprawdę bardzo dziękuję.-Odpowiadam lecz po chwili nachodzi mnie pewna myśl, którą chyba musiał zauważyć, bo pyta:

-Nie cieszysz się?

-Cieszę i to bardzo tylko...-Zastanawiam się jak to ubrać w słowa.- ...mam kilka pytań.

-Hmm... To może lepiej poszukajmy Prezesa i z nim wszystko omówisz by nie było żadnych wątpliwości.

-Jasne. Tak będzie najlepiej.

I tak o to tym sposobem wychodzę ze swojej bezpiecznej kryjówki i już po chwili jesteśmy w salonie, w którym jest Colton z Knoxem i kilkoma innymi bikerami. 

-Prez, Zoe ma kilka pytań co do jej pobytu tutaj.- Zwraca na nas uwagę wszystkich obecnych w pomieszczeniu osób.

-W takim razie chodźmy na taras by tam spokojnie porozmawiać.- Mówiąc to kieruję się w stronę szklanych drzwi a ja nie mając wyjścia idę za nim. 

Przede mną  ukazuję się teren nie mający końca z zieloną trawą, drzewami. Po prawej stronie znajduje się ogród z kwiatami, których zapach czuć już stąd.

-Może lepiej usiądziesz?- Pyta mnie Colt, który już zdążył zająć miejsce kiedy ja podziwiałam krajobraz. Dlatego ja również postanawiam zająć miejsce na drugim pięknym wiklinowym krześle.- W takim razie o czym chciałaś porozmawiać?- Pyta patrzą mi wprost w oczy.

-Chciałam podziękować jak i również dowiedzieć się o zasadach jakie panują w tym domu. I w jaki sposób mogłabym odwdzięczyć się za gościnę. O i jeszcze gdzie mogłabym spać. Wiem, że teraz zajmuję pokój Liama. Pomyślała, że mogę spać na kanapie w salonie, nie muszę mieć osobnego pokoju ani nic. W sumie wystarcz mi materac.-Kończę swoją paplaninę.

-Dobrze to co do zasad: nie wchodzimy do czyjegoś pokoju bez pukania, zakaz wchodzenia do gabinetu mojego jak i do piwnicy, to tyczy się w szczególności pokoju narad. Pomieszczenia ogólnodostępne sprzątamy według harmonogramu, kobiet zawszę przygotowują posiłki. To chyba wszystkie najważniejsze reszty dowiesz się w międzyczasie. Co do reszty to będziesz pomagać w klubie w sprzątaniu jak i gotowaniu. To w zupełności wystarczy. Chwilowo będziesz mieszkać z Liamem wraz z nim rzecz jasna. Nie mamy wolnego pokoju a salon nie jest najlepszym miejscem do spania. Masz jakieś uwagi do zasad panujących tu?

-Nie, nie mam. Wszystko mi odpowiada.

-Dobrze. W takim razie idź do kuchni i pomóż kobietom.

Po tych słowach wstaje i kieruje się do salonu a ja do kuchni, w której zastaje Jose i dwie inne kobiety, ale również siedmioletniego chłopca tego samego co dzień wcześniej.

-Dzień dobry.- Mówię niepewnie.

-O cześć Zoe. Co cię do nas sprowadza?-Odpowiada Jose.

-Colton powiedział, że mam wam pomóc w kuchni.

-Każda para rąk się przyda. Jestem Katy. Lady Casha. - Wyciąga do mnie rękę blondynka o szarych oczach. Włosy ma do ramion i ma mniej więcej metr siedemdziesiąt. Wydaje mi się, że ma nie więcej niż trzydzieści lat.

-Zoe. Ale to już zapewne wiesz. Niestety nie miała okazji go jeszcze poznać.

-A ja jestem Alana. Lady Reeda. Go już na pewno spotkałaś.- Ona również podaje mi rękę. Zielonooka szatynka z pięknym uśmiechem jest mojego wzrostu. 

-Tak, miałam już tą przyjemność.

-A to jest mój synek Antony.- Mówi to do mnie a później zwraca się do chłopca.-Synku przywitaj się z Zoe.

-Dzień dobry, Pani

-Dzień dobry. proszę mówi mi po imieniu dobrze?- Pytam a mały kiwa na potwierdzenie głową wprawiając w ruch swe czarne włosy.

-Mamo, czy Zoe może się ze mną pobawić na dworze?- pyta się Tony mamy.

-Jasne skarbie jeśli Zoe nie ma nic przeciwko to czemu by nie.

-Bardzo bym chciała się z tobą pobawić ale obiecałam twojemu tacie, że pomogę zrobić obiad.

-Tak na prawdę to byś i tak pomogła.- Mówi w zamyśleniu Katy.- Młody cały czas się kręci po kuchni i nam przeszkadza. Więc to nie głupi pomysł byś się z nim poszła.

-Na pewno...

-Tak, to świetny pomysł.- Mówi mama chłopca.

-Jest! W końcu będę miał się z kim pobawić! Choć Zoe!- Krzyczy z radości i już go nie ma. A my nie możemy powstrzymać śmiechu.

-Tylko bądź grzeczny.-Mówi jeszcze tylko Jose zanim znika za drzwiami na taras.- I słuchaj się Zoe.

-Dobrze.

-Lepiej idź już, bo za chwile się jeszcze obrazi.-Śmieje się Alana.

I ja również wychodzę na dwór a tam czeka na mnie Antony z pistoletami na wodę.

-Co powiesz na wojnę. Tylko nie myśl sobie, że to zabawa.-Oświadcza z poważną miną.- To jest prawdziwa wojna.

-Tak jest dowódco. A kto jest naszym przeciwnikiem?-Pytam stojąc na baczność jak prawdziwy żołnierz.

-Spójrz tam.-Wskazuje garaż, przy którym stoi Liam i kilku innych młodych chłopaków.-To nasi wrogowie. Musimy im pokazać, że to nasz teren.

-Tak jest.-Zasalutowałam.

I zaczęliśmy zabawę.

--------------------------------------------------

Hejka kochani.

Kolejny rozdział za nami.

Piszcie co myślicie na temat tego rozdziału.

Zostawcie coś po sobie.

Postaram się wstawić rozdział jeszcze w tym tygodniu.

Fiery Phoenix MCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz