James Potter x reader

45 1 0
                                    



James Potter.... dziwny chłopak nieprawdaż?

Siedziałam w pokoju wspólnym Slitherin'u i patrzyłam smętnie w ogień w kominku. Miałam dziś okropny dzień i nie chciałam nikogo widzieć, dlatego po lekcjach siedziałam w pokoju życzeń, jednak gdy wyszłam dosłownie na 5 minut jakieś dzieciaki z 3 roku postanowiły sobie urządzić mecz mini Quidditch'a przy ukrytym wejściu (o którym nie wiedziały) dlatego jestem teraz tu o ciszy nocnej, nie ryzykując spotkaniem kogoś bo niestety ślizgoni jak to ślizgoni pogorszyliby sprawę. Usłyszałam otwieranie drzwi. Nie powiem zdziwiło mnie to było GRUBO PO 12, a tu ktoś na luzie wchodzi sobie do dormitorium. Nie ruszałam się, bałam się, że ktoś jak mnie rozpozna doniesie na mnie Dippet'owi, więc udawałam, że śpię. Nie minęła chwila i ktoś mnie przytulił
-Słabo udajesz.-szepnął przybysz:
-James!-zaśmiałam się.-James co ty tu robisz? Wiesz co będzie jak cie złapią?
-Nie dadzą rady.-zapewnił mnie przyjaciel i przeskoczył przez oparcie kanapy, siadając obok mnie- Zresztą mam niewidkę.
-A co cię sprowadza tak późno do MEGO KRÓLESTWA?
-Wybacz nie widziałem, że KRÓLEWNA SLYTHERIN'U ma zapisy na spotkania. Gdzie znajdę sekretarkę?
-Ty ośle jeden.-zaśmiałam się przytulając do przyjaciela.
-Tylko nie ośle! Ja jestem dostojnym jeleniem.
-Ale jak osioł się zachowujesz. A sekretarki nie mam może szukasz pracy dodatkowej? Będziesz moim „Jeleniem od spraw biurowych".- pomęczę go trochę, w końcu dawno nie miałam okazji z nim rozmawiać.
-Raczej nie znajdę czasu, przecież ryzykuje mój sen dla ciebie.
-A właśnie. Dlaczego? Mogłeś przyjść jutro...
-Nie mogłem trzymać tego do jutra. I tak trzymam to zbyt długo.
-James? Co się dzieje?-wyprostowałam się i zaczęłam przyglądać Huncwotowi.
-(T.I.)-spojrzał na mnie TYM spojrzeniem, które zwalało połowę dziewczyn z nóg, zawsze nic na mnie to nie robiło (bo nigdy tak na mnie nie patrzył) ale tym razem przeszedł mnie ten przyjemny dreszcz.-(T.I.) nie wytrzymam tak. Już od dawna nie traktuje cię jak przyjaciółkę, za każdym razem gdy widzę gdy jakiś chłopak gada z tobą mam ochotę go zabić, ale gdy się przy nim dobrze bawisz to boli. Wszyscy myślą, że ja lubię Evans, ale ja KOCHAM CIĘ (T.I.).
James nie czekając na moją reakcję pocałował mnie.
-Też cię...

Nagle usłyszałam trzask drzwiami. Podniosłam się do siadu i zobaczyłam jedną ze swoich współlokatorek (tych znośnych ślizgonek) Bellę, miała czekoladę w ręce, prosiła żebym nikomu nie mówiła bo w końcu jest na „diecie", zapewniłam ją o tym,że jej sekrety są bezpieczne.* Spojrzałam na zegarek- 3 w nocy, a więc to TYLKO SEN, znowu ten sam od jakiegoś tygodnia śni mi się to samo: jeden z moich przyjaciół z Gryffindor'u- James Potter wyznaje mi miłość. James'a poznałam 5 lat temu kiedy z Polski przeprowadziłam się do Londynu, na peronie 9 i 3/4 gdy był ze swoimi rodzicami zobaczył, że z wózkiem i kotem rozglądam się po peronie domyślił się, że jestem czarownicą. On pierwszy wyciągnął do mnie pomocną dłoń i przedstawił swoimi przyjaciołom i tak oto ja (T.I.) (T.N.) zostałam piątym Huncwotem- Żmijką, bardzo kreatywnie prawda? Oczywiście wymyślił to nie kto inny jak nasz Łapa, a chłopaki musieli na to przystać bo to on właśnie wymyślał wszystkim ksywki.
Wiedząc, że już nie zasnę podniosłam się z łóżka i poszłam do łazienki. Gdy wyszłam zaczęłam czytać książkę o założycielach Hogwartu (moją ulubioną) jednak nie mogłam się skupić wiec stwierdziłam, że przejdę się na błonia zobaczyć wschód słońca, spojrzałam na godzinę- 03:40, Remus mnie zabije, ale i tak nie zasnę. Prawie biegłam przez korytarze Hogwartu, żeby wyjść na błonia, na moje szczęście było ciepło, podeszłam nad brzeg jeziora i oglądałam wschód słońca- był to chyba jeden z piękniejszych.
Siedziałam tam chyba z godzinę wiec gdy wróciłam do zamku było koło piątkę rano, wróciłam do dormitorium i dosłownej chwile potem Bella obudziła mnie mówić coś o tym, że czas się ogarnąć i o tym, że śniadanie jest za ok godziny. Ogarnęłam swoją cześć pokoju i zeszłam na śniadanie, oczywiście siedziałam przy stole Gryffindor'u, nikt nie był żywiony niektórzy nawet ze mną regularnie rozmawiali, kiedyś to było dla nich dziwnego bo po pierwsze: jestem ślizgonką, po drugie; jestem jedyną dziewczyną wśród Huncwotów. Na szczęście teraz jestem normalnie traktowana choć niektórzy z mojego domu nie popierają tej przyjaźni. Gdy usiadłam do stołu od razy zagadał mnie Remus.
-(T.I.) co się dzieje od kilku dni wyglądasz jak półżywa.
-Bo tak jest Remi.-westchnęłam przytulając przyjaciela, jest on mi bliższy niż James, Syriusz i Peter razem wzięci.- Nie mogę ostatnio spokojnie się wyspać.
-Koszmary?-przełknęłam ślinę, mówić mu czy nie? Westchnęłam.
-Trochę ich jest, ale są okropne.
-To może zjedz i pójdziemy do pani Pomfrey, da ci jakieś leki usypiające, zwolnimy cię z zajęć i pójdziesz się przespać.
-Ale...
-Żadnego ale jedz i idziemy.
-Remus gdzie zabierasz moją przyjaciółkę-przywitał nas Black i oparł swoją brodę o moją głowę uwieczniać się na mnie.
-Do skrzydła szpitalnego.
-Oj Żmijko coś ty zrobiła, ZNOWU?-dołączył do mas James.
-Nic Rogaczu-odpowiedziałam przedrzeźniając ton jego głosu- Prawie nie spałam, a Remi chce mnie wysłać do Pomfrey.
Spędziłam godzinę na śniadaniu, rozmawiając z przyjaciółmi, pożegnałam James'a i Syriusz'a pocałunkiem w policzek i wyszłam z Wielkiej Sali. Remus całą drogę do pielęgniarki prawił mi wykłady jaki to sen jest ważny i że następnym razem przyjdzie osobiście do mojego dormitorium i mnie przypilnuje. Słysząc to wybuchła niekontrolowanym śmiechem przez co ludzie na korytarzu patrzyli na mnie jak na wariatkę. Przy szkrzydle szpitalnym zapewniłam Remi'ego, że trafię dalej i powrotem nie musi się martwić też trafię, pocałowałam go w policzek i weszłam do środka. Oczywiście pielęgniarka mnie zwyzywała (jakby wykład Remus'a mi nie wystarczył) i kazała się położyć tu w skrzydle szpitalnym. Obudziło mnie trzaśnięcie, oczywiście byli to Huncwoci. Wszyscy oprócz Peter'a, dziwne on ZAWSZE był z nami, sprawca hałasu był Syriusz, który zrzucił jakąś fiolkę i się potłukła, pozostali dwaj- James i Remis siedzieli na stołkach i rozmawiali.
-Przepraszam, że przeszkadzam panom w tej arcyważnej rozmowie jednak chciałbym szanownym panom oznajmić, że wychodzę wiec jeśli panowie zechcieliby mi towarzyszyć byłoby wręcz cudnie.-powiedziałam uroczyście dwóm przyjaciołom, wstając by udać się do pani Pomfrey poinformować ją o moim wyjściu. Wyszłam z chłopakami na korytarz i korzystając z ciszy zapytałam:
-Gdzie zgubiliście Szczurowatego?
-Kogo?-zapytał ze zdziwieniem mój Jeleniowaty przyjaciel.
-Peter'a ośle.
-Już mówię królewno.-przerwał Syrius zanim James zdążył mi się odgryźć.- Więc Ten Którego Wspomniałaś, powiedział coś i dostał od kogoś i się obraził i......no.
-Okej....A co powiedział? Dlaczego to powiedział? I od kogo dostał? I ile było tych ktosiów?
-Nie ważne-odparł Syriusz.
-James?-ten pokiwał tylko głową-Remi? Proszę o co chodzi powiedz.
-(T.I.) to jest.....skomplikowane, kiedyś Ci na pewno powiem.
-No tak.To jest znowu ten „braterski sekret"-powiedziałam robiąc cudzysłów w powietrzu. Jeśli nie chcą mi powiedzieć, spoko pójdę do Peter'a. I tak zostawiłam chłopaków wciskając im kit o bibliotece i nadrabianiu w notatkach od Belli, oczywiste uwierzyli. Nie okłamałam ich nigdy, teraz też nie do końca, naprawdę idę po notatki, ale wracając poszukam Peter'a.
Jak planowałam tak zrobiłam. Przepisałam wszystkie notatki od Belli i napisałam esej na Transmutację, obecnie sprawdzam wszystkie tajne przejścia w Hogwarcie, bo Peter'a nie było ani w dormitorium chłopaków, ani w pokoju wspólnym Gryffindor'u, ani w klasach, ani w Wielkiej Sali. A wiec zostały mi jedynie błonia i tajne przejścia, w sumie są jeszcze gabinety nauczycieli, ale aż taką desperatką nie jestem żeby wprosić się nauczycielowi do gabinetu podczas szukania mojego Szczurowatego kolegi. Kierowałam moje kroki ponownie do Wielkiej Sali ponieważ jest pora kolacji więc wszyscy tam będą włącznie z Peter'em, który nigdy nie opuszcza posiłku. Byłam już przy schodach prowadzących do holu obok Wielkiej Sali gdy usłyszałam znajomy głos.
-(T.I.)!
-Remi! Cześć.
-Gdzie byłaś? Szukaliśmy cię!
-Byłam z Bellą w pokoju, pisałyśmy esej na Transmutację. Miałam nadrabiać lekcje, przecież wiesz.
-Tak, ale nie było cię 3 godziny! Gdyby to był James albo Syriusz nie martwiłbym się No zajęłoby im to o wiele dłużej, ale ty? Ty robisz lekcje z całego tygodnia w niecałą godzinę! A ci dopiero z jednego dnia, gdzie mieliście tylko 4 lekcje.
-Okej Remi, znasz mnie za dobrze wiec powiem ci co jeszcze robiłam.-opowiedziałam Remus'owi jął to po odrobieniu lekcji szukałam Glizdogon'a. Gdy skończyłam zauważyłam go.- To on! Do zobaczenia Remi! 
Pobiegłam do drzwi od Wielkiej Sali gdzie przed chwilą widziałam jednego z przyjaciół, wpadłam jak jakiś huragan do środka i usiadłam obok Szczurowatego.
-Hej Peter.-powiedziałam jak gdyby nigdy nic i napiłam się soku stojącego obok talerza Peter'a. Peter tylko spojrzał na mnie i jadł dalej.- Peter!
-Czego chcesz szlamo?! Nie rozumiesz, że cię nikt tu nie chce?! Wynoś się!- wykrzyczał do mnie już chyba były przyjaciel, oczy mi się zaszkliły, nie powiem bolało. Za sobą usłyszałam resztę chłopaków.
-Petegriew.- zaczął z jadem w głosie....Remus?, o zgrozo.
-Już nie pamiętasz naszego pierwszego spotkania?- to był Syriusz.
-Miałeś się trzymać z daleka. I już do nas jak i do niej nie odzywać.- dokończył James.
Potem wszystko działo się tak szybko, że nie wszystko zdążyłam zarejestrować. James rzucił się na Peter'a wraz z Syriuszem, a Remus próbował wyciągnąć mnie z sali, potem widziałam jak profesor McGonagall i profesor Slughorn wstają od stołu i idą w nasza stronę, a potem już ciemność.

💗One shoty 💗Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz