3. Granica śmierci.

142 5 1
                                    

Od razu poczułam dreszcz przechodzący po moim całym ciele. Kawałek ostrej porcelany został mi wybity z ręki, a  ja od razu zostałam chwycona za nadgarstki. 

- Co ty robisz idiotko?! - krzyknął męski i wyraźny głos. 

Wtedy przed moimi oczami zaczęło się dopiero pojawiać co kolwiek. Na początku obraz był lekko zamglony, ale po chwili ujrzałam osobę przede mną. 

Osoba kucała obok mnie, mocno mnie trzymając. Wysoki brunet z jak zwykle roztrzepanymi włosami, grafitowe tęczówki wypalające mnie wzrokiem, zmarszczone, krzaczaste brwi, a jego cała mimika wyrażała gniew i piekło. Jak zawsze jego blada karnacja była totalnie biała, jednak teraz była nawet bledsza. Jego twarz, a moją dzieliły centymetry. Od razu poczułam ten cholernie mocny zapach czereśni pomieszanych z miętą. 

Obok mnie był Dominic. 

Zgiń w piekle. 

- Chciałaś się zabić?! - wykrzyczał mi prosto w twarz, gdy ja cicho pochlipywałam. Oczy szczypały mnie od łez, a dłonie były lekko pokaleczone przez mocne ściskanie naczynia. Ten , gdy od razu to zobaczył, chwycił moje skaleczone dłonie i od razu obdarzył je pocałunkiem gorącym niczym piekło. 

Przeszkodził mi. Znowu.

Moje gardło, jak i usta były suche. Nie mogłam wykrztusić ani słowa. Nie mogłam go okrzyczeć, ani go odtrącić. Trzymał mnie z taką siłą, że nie miałam krztyny szans. 

- Idziemy do mnie - postawił stanowczo, wstając.

Pokręciłam delikatnie głową z lekkim oporem, jednak on mocno mnie pociągnął do siebie i tak czy siak znalazłam się na jego rękach. 

- P-Puszczaj! - wysyczałam zachrypniętym głosem. Zaczęłam się wiercić w jego ramionach. Jestem w szoku, że ma tyle siły bo ja trochę ważę. Po chwili znaleźliśmy się w jego komnacie, którą od razu za sobą zamknął, a mnie usadowił na jego ogromnym, miękkim łóżku, a ja z miną obrażonego dziecka wygodnie usiadłam. 

- Trzeba to zabandażować - podszedł do biurka. 

- To tylko skaleczenia - wzruszyłam obojętnie ramionami.

- Dlaczego chciałaś to zrobić? - zmienił temat, otwierając szuflady, a następnie w nich szperając. 

- Co? - udawałam, że nie wiem o co chodzi.

- To nie zabawne - warknął, wracając do mnie. 

- A po co miałam się tu dalej męczyć? Gdybym umarła miałabym święty spokój z daleka od ciebie - zmarszczyłam nos, zakładając ręce na piersi. 

- Daj te ręce - zdenerwował się, zmieniając ton głosu. 

- Nie - prychnęłam. 

DOMINIC POV:

To małe dziadostwo lubi się ze mną droczyć. Schowała ręce za plecy i myśli, że ich sobie nie wydostane?

Nawet nie wiecie jak stanęło mi serce, gdy zobaczyłem ją na środku sali haremu z ostrym kawałkiem naczynia w ręku, którym chciała zrobić sobie krzywdę. W ostatniej chwili jej przeszkodziłem. Nie wiem co bym sobie zrobił, gdyby ona umarła. Kocham ją, a jej śmierć spowodowała by moje załamanie psychiczne. 

- Zostaw mnie! - warknęła, gdy ja prawie chwyciłem jej dłoń, aby ją zabandażować. 

- CHOLERA JASNA! DAWAJ TE PIEPRZONE DŁONIE! - krzyknąłem, ściskając jej szyje drugą dłonią. 

Robię to nieświadomie. Będę żałował.

Stacy zwinęła się z bólu, pojękując. Po chwili namyślenia tego co zrobiłem, szybko się od niej odsunąłem. Otrząsnąłem się i spojrzałem na jej szklane oczy, które zaraz miały wybuchnąć płaczem. 

Shadow of TruthOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz