Obudziłam się. Otworzyłam pudło spodziewając się tam dzieci lecz nikogo tam nie zauważyłam. Było ciemno. Najbardziej prawdopodobne było to, że była noc. Dawno się nie budziłam o tej porze. Wstawałam zawsze podczas dnia gdy dzieci do mnie przychodziły. Wyszłam z pudełka i podążylam do drzwi. Nad drzwiami zauważyłam Mangle.
-On chce cie widzieć. - powiedziała "sucho"
-Kim jest on? - zdziwiłam się. Mangle zawsze była uprzejma i nigdy nie mówiła do mnie takim tonem.
Przyjaciółka nie odpowiedziała. Powoli pogrążona myślami odeszłam i poszłam korytarzem na dużą salę. Na scenie o dziwo nadal stały animatroniki. Żaden się jeszcze nie poruszył. Zdziwiło mnie to. Podeszłam do nich i zaczęłam się przyglądać każdemu.
-On chce cie widzieć. - powiedziały jeden po drugim
-Kim jest ten on? - znów zadałam to pytanie i niestety znów nikt mi nie odpowiedział. Nie wiem czemu, ale byłam coraz bardziej nerwowa. Kim mógł być ten on?
Postanowiłam wejść do backstage z myślą, że może starsze animatroniki mi coś powiedzą. Weszłam na scenę i wtedy wszystkie toy animatroniki odwróciły głowy w moją stronę. Przestraszyłam się więc wbiegłam do pokoju, który znajdował się przede mną. Gdy stare roboty mnie zauważyły znów powiedziały zdanie, które ciągle mi krążyło po głowie.
-On chce cie widzieć.
-Dowiem się w końcu kim jest ten on? - spytałam cicho nie czekając na odpowiedź
-Gold-en Fredd-dy odpowiedziała co jakiś czas przerywając Chica i wszyscy spojrzeli najpierw na nią a potem na mnie.
-Gdzie go mogę znaleźć? - popatrzyłam na kurczaka. Jednak tym razem odpowiedział mi Bonnie.
-W kąciku zabaw. - popatrzył na mnie - już na ciebie czeka od kilku nocy.
-Jednak ciągle się nie pojawiasz, zaczął się o ciebie martwić. - powiedział Foxy.
Bałam się już cokolwiek powiedzieć więc pokiwałam głowa i wyszłam z backstage. Starałam się to zrobić jak najszybciej. Nie chciałam znowu mieć oczu robotycznych istot skupionych tylko i wyłącznie na mnie. Poszłam do kącika zabaw. Zauważyłam tam złotego Freddy'ego, do którego włożyłam kiedyś ciało ciemno- włosej dziewczynki. Przez chwilę myślałam, że nie działa przez to, że miał zamknięte oczy. Miał tylko dwie wielkie czarne dziury za maska. Nagle zauważyłam, że pojawiły się tam małe białe kropeczki i były one wpatrzone we mnie. Musiały to być jego oczy.
-Witaj, Charlie. - robię przywitał się pierwszy, swoim dziewczęcym głosikiem. Przestraszyłam się. Skąd znał moje imię?
-W-witaj- odpowiedziałam lekko przestraszona. - skąd zn-asz moje imię?
-Nie pamiętasz mnie prawda? -westchnął. Tym razem jego głos wydawał się być męski. Zaciekawiło mnie to.
-Chcesz mi powiedzieć, że się znaliśmy? - spytałam - znam tylko dwójkę dzieci są one nadal żyją. Taką mam chociaż nadzieję.
-Oj, nie rozumiesz - powiedział znów męski głos - znaliśmy się zanim oboje zginęliśmy.
-Przed śmiercią nie miałam żadnych przyjaciół. - powiedziałam stanowczo.
-Oh, na pewno? - spytał.
Zapadła cisza. Na szczęście nie ma długo. Po chwili golden freddy znów się odezwał.
-Pamiętasz jak wsadziłaś mnie do tego robota? - spytał kobiecy głos. Musiała to być dziewczynka. - Okazało się, że jakaś dusza już tu była. Na początku nie chciałam siedzieć tutaj i dzielić z kimś ciało, które miało należeć do mnie. Potem jednak zaprzyjaźniliśmy się.
-Kto tam był? - zapytałam
-Twój stary przyjaciel. - usłyszałam męski głos.
-Mówiłam juz, że nie mam i nie miałam żadnych przyjaciół! - podniosłam lekko głos.
-Naprawdę mnie nie pamiętasz? To ja - było słychać w jego głosie nutkę śmiechu.
Nie wiedziałam o co im chodzi zaczęłam się rozglądać po pokoju. Na ścianach były powieszone plastikowe pizze i gdzieniegdzie po kilka rysunków. Przy ścianie stał mały stoliczek z tuzinem czapeczek i talerzyków. Na podłodze stało kilka małych prezentów.
-Naprawdę mnie nie pamiętasz? - powtórzył po chwili ciszy męski głos. Pokiwałam głową na nie. - To ja. Evan Afton.
Gdy to powiedział od razu przeniosłam wzrok z prezentów na niego. Nie mogłam uwierzyć. Miałam do niego tyle pytań.. Poczekaj. Afton? Czy to nie właśnie jego ojciec mnie zabił? Zaczęłam myśleć. Po chwili Evan przerwał ciszę.
-Pewnie wiesz jak zginąłem, prawda? - popatrzył na mnie a ja na niego
-Nie. - Czekałam aż mi odpowie ten jednak wydawało się, ze był zaskoczony.
-Naprawdę? - spytał z niedowierzaniem
-Mówię serio. - powiedziałam - Mógłbyś mi o tym opowiedzieć?
Wydawało się, że freddy westchnął. Nie byłam pewna co to był za odgłos. Czekałam z niecierpliwością, aż zacznie opowiadanie. Może w końcu się dowiem dlaczego w ostatnie dni mojego życia w ogóle nie widziałam jego ani nikogo z Aftonów. Chciałam tyle odpowiedzi.
-Więc w moje urodziny, w 1983, jak to miałem w zwyczaju siedziałem pod stołem chowając się przed moim bratem. Naprawdę bałem się jego i w ogóle tych animatroników, okej? Mimo tego, że to była moja impreza urodzinowa bardzo chciałem z niej uciec i posiedzieć przy moim Freadbearze. Wtedy nagle usłyszałam głos mojego brata. Śmiał się ze swoimi przyjaciółmi. Śmiali się oni ze mnie. Nie zdziwiło mnie to jakoś bardzo w końcu zawsze to robili. Nagle on i jego przyjaciel wzięli mnie na ręce. Naprawdę próbowałem się im wyrwać ale oni byli o wiele starsi i to znaczyło, że dużo bardziej silniejsi. Zacząłem bardziej płakać a oni wtedy zaczęli sie bardziej śmiać. - powiedział i zatrzymał się na chwilę. - "Hej patrzcie, mały chyba chce dać Freadbearowi dużego całusa! ".. Mój brat śmiał się ze mnie oczywiście najbardziej z tej jego całej grupki. Potem pomimo moich protestów włożył mnie do paszczy miśka. Naprawdę bardzo się bałem więc zacząłem dosłownie wydzierać się i płakać jak najgłośniej aby ktokolwiek mnie usłyszał. Przez wilgotność z moich łez, paszcza się zatrzasnęła i zmiażdżyła mi głowę. Ostatnim co widziałem to mój przerażony brat stojący nad moim krwawiącym ciałem. Za padłem w śpiączkę, w której miałem pełno koszmarów. Nightmare Bonnie, Chica, Freddy, Foxy.. I na końcu Nightmare Freadbear i Nightmare. Gdy nie dalem już sobie Rady najzwyczajniej e świecie umarlem. W Końcu umarłem i znalazłem się tutaj. Sam w pustym, animatroniku. Zazwyczaj siedziałem na backstage'u z innymi zepsutymi animatronikami aby nie być samotny.. Pewnego dnia gdy ty wkładałaś dusze. Włożyłaś jedną do mojego robota.
-Nie miałam pojęcia, że tu jesteś - nareszcie się odezwałam - mogłeś się poruszyć czy coś. Cokolwiek aby dać znać, że już zajęte.
-Mogłem ale się bałem. - odpowiedział - W Końcu mogłem mieć kogoś do rozmowy oprócz pustych zepsutych robotów, które i tak mnie nie słuchają.
-To chyba dobrze
- Tak ale Cassidy była nieco dziwna. Mimo tego, że umarła to i tak była bardzo energiczna i wesoła. - opowiadał Evan
-Hej, masz jakiś problem?! - spytała Cassidy a ja się cicho zaśmiałam. Jej przyjaciel to zignorował.
-Niestety ale popełniłaś błąd. - powiedział chłopiec a ja się lekko przestraszyłam. Jego głos się lekko zmienił. Stał się poważniejszy.
-Jaki? - oczekiwałam różnych odpowiedzi. Na przykład takiej, że nie powinnam podążać za królikiem tamtej deszczowej nocy lub, że to źle, że powiedziałam o wszystkim dzieciom.
-Uwięziłaś dusze biednych zabitych dzieci w animatronikach. Teraz gdy się tam znalazły nie mogą już odpoczywać w niebie. Ciągle chcą tylko zemsty. - Zamurowało mnie. Gdy wsadziłam dzieci do robotów nie myślałam o tym jako o więzieniu ich w metalu. Nigdy bym tak nie chciała zrobić.
-Ja.. - przerwałam i się pomyślałam przez chwilę. Jaki miałam sensowny powód aby dawać dzieci do robotów. Żaden. - Ja myślałam, że w ten sposób im pomogę. Tylko tego chciałam
-W jaki sposób chciałaś pomóc zabitym dzieciom poprzez wkładanie ich do kostiumu? - spytała Cassidy.
-N-nie wiem - odpowiedziałam i znów głos zaczął mi się załamywać. - Nie myślałam o tym głębiej wtedy.
Próbowałam robic wszystko byle nie patrzeć w oczy niedźwiedzia. Na początku mi się nie udawało i zauważyłam, że zamiast białych oczu było jedno niebieskie - najpewniej symbolizujące Evana- i drugie czerwone - symbolizujące Cassidy. Wpatrywałam się w ich oczy chyba za długo bo w końcu niedźwiedź powiedział, że jak chce to mogę już iść do siebie i odpocząć. Ponoć wyglądam na zmęczona i zmartwioną. Zrobiłam jak mi kazał. Nadal jednak miałam wyrzuty sumienia że względu na dzieci. Chciałam dla nich tylko dobrze. Ojciec nie był by ze mnie dumny. W drzwiach mojego pokoju nadal stała Mangle.
-Byłaś u niego? - spytała. Ton miała już taki jak zawsze. Piskliwy i wydajacy się na wesoły.
-Tak, tak byłam - odpowiedziałam
przyjaciółka wtedy zrobiła coś czego nikt nie robił po mojej śmierci oprócz dzieci i ojca. Przytuliła mnie. Odwzajemniłam uścisk. Mimo tego, że była zimna i goły metal dotykał mojego ciała nie zaprzestawalam uścisku.
-Ja chciałam dla was tylko dobrze - powiedziałam cicho
-Wiem, wiem. Nic się nie dzieje. Gdybyś tego nie zrobiła to nie miała bym takiej wspaniałej przyjaciółki. - puściła mnie
Było mi już lepiej. Bardzo chciałam jej podziękować za to, że jest i mnie wspiera ale zdałam sobie sprawę, że moje nogi się uginają pod moim ciężarem. Popatrzyłam na pudełko a potem na przyjaciółkę. Pokiwała zrozumiale głowa i poszłam do mojej melodyjki. Grała. Ucieszyłam się i po chwili za padłam w sen.
___________________
1413 słów
Bardzo się cieszę, że takie długie rozdziały pisze. Mam nadzieję, że są dobrze napisane i bez błędów. Jak coś to napiszcie i poprawię 🥰🥰
CZYTASZ
Przecież umarłam~ FNaF
HorrorHejka jestem Charlie Emily! Oto moja historia. Miłego czytania życzę. :)