3

958 20 0
                                    


Cassie

- Bestio ten pan Love nie jest taki zły, co nie? - spytałam psa a on jedynie cicho mruknął. Ethan Love, mój przystojny i seksowny wykładowca. Kto by pomyślał, że zmienią nam wykładowcę ze starego dziadka na przystojnego i seksownego gościa, kurwa on mi się podoba. Jest zajebiście przystojny, jeden z najprzystojniejszych mężczyzn jakich spotkałam, nie ma żony, przynajmniej nie widziałam obrączki, dziewczyny raczej też, jest zbyt opanowany, wątpię by miał jakąś dziewczynę, poza tym z tego co wywnioskowałam z dość długiej i przyjemnej rozmowy ma tylko psa, mieszka sam w apartamencie koło uczelni, ma tego przyjaciela Steva..

- Cass, kurwa ile można?! - jęknął Jackson, mój najlepszy przyjaciel, kocha modę, ale nie wiąże z nią przyszłości, kurwa, wystarczy spojrzeć, gość mógłby występować na pokazach mody z Gucci, Prady albo jakiegoś innego gówna.

- Jack już idę, tylko nie wiem czy ta kiecka nie jest za długa. - wyszłam ze swojej sypialni do salonu gdzie siedział brunet, w czarnej opinającej koszuli i dość luźnych spodniach, na palcach miał złote sygnety, a na szyi naszyjniki, co było idealnym dopełnieniem do całej jego stylówki. Ja natomiast miałam na sobie czerwoną opiętą sukienkę, która idealnie opinała moje krągłości, duży tyłek i cycki to jest coś czego każda dziewczyna mi zazdrościła, moja sukienka miała cieniutkie ramiączka na mojej szyi tak jak zawsze znajdował się złoty naszyjnik w kształcie małego serca z małymi czerwonymi kryształkami. Na moim lewym nadgarstku znajdował się zegarek, złoty zegarek z diamencikami a na prawej kostce miałam bransoletkę z przypinkami w najróżniejsze kształty.

- Laska, ale żeś się odwaliła, kurwa jakby cię zobaczył nasz seksowny pan Love to by się jeszcze zakochał. - chichra się Jackson, niby dorosły a zachowanie ma jak mały dzieciak, uwielbiam spędzać z nim czas, jest dla mnie jak rodzina.

- Nie no gdzie tam, a ty wiesz co, - spojrzał na mnie i uniósł lekko brwi - widziałam go dzisiaj, a nawet lepiej rozmawiałam z nim, chyba dobrze mu się ze mną gadało bo nie chciał sobie iść. - zaśmiałam się z jego miny, miał lekko otwarte usta i uniesione brwi.

- Kurwa miśka dajesz czadu. - powiedział i spojrzał na telefon i już wiedziałam, że coś jest nie tak, spochmurniał a na jego twarzy pojawił się lekki grymas niezadowolenia.

- Jacks wszystko w porządku? - podeszłam do niego i położyłam dłoń na jego ramieniu, spojrzał na mnie a jego oczy były lekko zeszklone - Jacks... - szepnęłam i go objęłam. - Pamiętasz nie smucimy się dzisiaj, to twój dzień, twoje dwudzieste pierwsze urodziny. - cały czas szeptałam, wiem jak wygląda sytuacja w domu mojego przyjaciela, tam się nie przelewa, zero akceptacji, zero czułości, liczy się tylko to by w końcu się wyniósł. - Możesz zostać u mnie, wiesz o tym nie? - zapytałam.

- Nie chcę ci zawracać głowy, a poza tym nie mogę tam zostawić Elliego. - pociągnął nosem i uśmiechnął się delikatnie, Ellie to chłopiec o tak samo brązowych włosach jak Jackson, ma śliczne brązowe oczka i lekkie piegi na policzkach i nosie. W wielkim skrócie najsłodsze dziecko jakie widziałam na świecie, ma niestety nieuleczalną wadę serca, ale żyje pełnią życia, a przynajmniej na tyle ile może, mimo tego że u nich w domu się nie przelewa.

- Jacksonie Adamsie ty debilu, mój dom jest twoim domem, - jego spojrzenie było okropnie smutne, a moje serce cholernie mnie bolało jak na niego patrzyłam. - Jutro pakujesz siebie i Elliego i wprowadzasz się do mnie, proszę bardzo. - wcisnęłam mu w dłoń klucze zapasowe do domu. - Nie patrz tak, jesteś dla mnie jak, - zastanowiłam się chwilę i zdałam sobie sprawę z tego, że jest ode mnie starszy - chuj z tego, że jesteś starszy traktuję cię jak młodszego brata i tego nie zmienisz. - powiedziałam i zaczęłam się lekko chichrać.

WykładowcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz