Kaveh ~
Już dawno się obudziłem, lecz jeszcze długo po tym zostawałem w łóżku. Nie miałem ochoty wstawać i znowu widzieć niezadowolonego Alhaithama, który szybko znajdzie jakąś rzecz, aby się przyczepić. Ostatnio wspólne mieszkanie z nim tylko działało mi na nerwy. Powinien znaleźć sobie przyjaciół, aby tracić energię na spotkania i zabawę, niż na to aby mnie wkurzać. Nauka jest ważna, ale nie można spędzić całe swoje życie w książkach i manuskryptach.
Nagle usłyszałem jak jego drzwi do pokoju się otworzyły. Kroki zaczęły się oddalać w stronę salonu.
*Może idzie do kabinetu, aby popracować*Spojrzałem na niewielki zegar kominkowy i zrozumiałem, że straciłem już połowę dnia na leżeniu i nic nie robieniu. Więc postanowiłem w końcu wstać z łóżka i się przebrać. Założyłem koszulę i spodnie, które zazwyczaj nosiłem tylko w domu.
Po porannej toalecie i umyciu się, poszedłem do salonu. Przez okna z zielono-jaskrawymi szkłami przedostawało się światło dzienne. W salonie było bardzo cicho. Alhaitham siedział na jednej z kanap przy stoliczku, trzymając w jednej ręce książkę, a w drugiej soczysty, różowy owoc. Nawet nie oderwał wzroku od książki, gdy się pojawiłem. Wkurza mnie jego zachowanie jakby nikogo wokół niego nie istniało.
- Nie chcesz się może przywitać? - zapytałem już wkurzonym głosem.
- Jedyne o czym myślałem przez cały poranek i w sumie już prawie południe, to żeby się z tobą przywitać. - zrobił akcent na tym, że jest już południe, a ja dopiero wstałem, no tak... przecież to Alhaitham.
- Chamski jesteś, wiesz? - usiadłem na przeciwko niego, po czym wziąłem z talerza jabłko.
Oglądałem jak wpatrywał się w strony swojej książki i jadł. Był przystojny, nawet zanadto. Lecz jego charakter... Myślę, że mu to nawet nie przeszkadza. Woli samotność. Dobrze się czuje gdy jest sam na sam ze sobą. Ale czy naprawdę nigdy nie myślał o przyjaźni? O miłości? Czy on coś czuje w ogóle?
- Chamski bo się nie przywitałem jako pierwszy? Zauważ, że ty też tego nie zrobiłeś. - odpowiedział spokojnym głosem. Tym razem spojrzał na mnie. Ocenił mnie wzrokiem. Poczułem się nieswojo, gdy widziałem, że ogląda moje ubranie i przypatruje się szczegółom na mojej koszuli czy spodniach.
Byłem jeszcze bardziej wkurzony, gdyż uświadomiłem sobie, iż zamieniam się w niego. Przyczepiłem się do bzdury i się o to wkurzyłem. Nie wiem dlaczego wywołuje we mnie takie emocje. Może powinienem już zacząć szukać nowego mieszkania albo pokoju do wynajęcia. Będziemy się czuli o wiele lepiej, gdy w końcu się wyprowadzę. Ale to już niedługo. Spłacam ostatni dług Dori w tym miesiącu. To znaczy że po tym będę mógł uzbierać trochę mory na nowe mieszkanie i może znajdę chęć do tworzenia czegoś także pięknego jak pałac Alcazarzaray.
- Chciałem uprzedzić, że dzisiaj nie dam rady popracować razem nad naszym końcowym projektem. W końcu dzisiaj wolne, więc postanowiłem spotkać się z przyjaciółmi.
- Zależy mi na tym aby każdy z was zrobił swoją część dobrze i abyście nie zapominali o terminach. - miał tak zimne spojrzenie. Chyba miałem rację co do jego uczuć. On ich po prostu nie ma. Szkoda, bo jest cholernie przystojny. Byłby idealny.
- Zawsze odpowiedzialnie podchodziłem do projektów i.. - nie dokończyłem mówić, gdyż mi przerwał.
- Jak ten z pałacem Alcazarzaray? - zapytał chamsko, choć nie naśmiewał się z tego.
CZYTASZ
Rozkwit zranionej duszy
FanfictionSą tak różni, ale może właśnie to przyciąga ich do siebie? Kaveh najbardziej na świecie chciał by się wyprowadzić od Haithama, lecz na razie spłaca długi Dori. Czy coś się zmieni w ich relacji? Jakie tajemnice odkryje Kaveh o Alhaithamie? A może to...