Blask chwili uniesiesienia

315 23 25
                                    

~ Kaveh ~
Totalnie nie miałem apetytu, choć nie jadłem nic od rana. Zamówiłem dzisiaj pieczone marchewki z jagnięciną w sosie borówkowym, ale tylko przesuwałem kawałki mięsa w talerzu widelcem.

- Nie możesz mi mówić, że wszystko jest okej, gdy widzę, że nie jest. - powiedział Tighnari patrząc na mnie troskliwym wzrokiem.

- Po prostu boli mnie brzuch i nic więcej. - skłamałem.

- Kaveh, widzę że to coś innego. Nie kłam proszę, bo chcę ci pomóc... Jesteś moim przyjacielem.

- Miałem za dużo pracy ostatnio i chyba się przemęczyłem. - minął już tydzień od momentu w którym miałem tamten koszmar i niestety co noc to się teraz powtarza. Strefa więdnięcia mnie prześladuje i nie daje mi spać. Nie mogę się skupić na normalnych rzeczach, które muszę zrobić w pracy czy w Akademii.

- Jutro sobota, to może gdzieś wyjdziemy? Żebyś odpoczął mentalnie od tych wszystkich projektów. - zaproponował, popijając napar z owoców leśnych.

- Nie wiem, musiałbym skończyć jedną rzecz. Dam znać jutro.

W tawernie nie było tym razem grajków. Może było na nich za wcześnie. Pogubiłem się w czasie i nie wiedziałem czy już jest późno, czy to dopiero wieczór. Nie myślałem o niczym w tamtej chwili.

- Wybacz Tighnari, ale muszę się zbierać już.

- Nawet nie tknąłeś jedzenia ani picia. - zdziwił się.

- Nie mam ochoty na jedzenie. - powiedziałem, zostawiłem morę na stole i wyszedłem z tawerny.

Zauważyłem w oddali zachód słońca. Niebo było tak piękne. Różowe i purpurowe kolory rozlewały się i mieszały ze sobą. Miasto tętniło życiem. Wokół mnie donosiły się głosy mieszkańców Sumeru. Nie wsłuchiwałem się w ich rozmowy, bo chciałem się odciąć od wszystkiego i po prostu podziwiać zachód słońca. Na chwilę poczułem przypływ pozytywnych emocji. Zamknąłem oczy i wziąłem głęboki wdech.
Wracając do domu zahaczyłem o stragan z napojami alkoholowymi, aby kupić nalewkę pigwową. Przeszedłem przez Sumerskie gloriety, oglądając rożnego rodzaju kwiaty rosnące w tym miejscu.
*Urocze miejsce na randkę*
Gdy wróciłem do domu, zauważyłem, że coś jest nie tak. Alhaitham leżał na kanapie, a na stoliku przed nim stała pusta butelka po winie. Bardzo się zdziwiłem, bo nigdy nie widziałem żeby tak dużo pił.

- Haitham? - spytałem, czekając na reakcję.

Gdy mnie zauważył, wstał z kanapy i skierował się do mnie. Poczułem lekki stres.

- Wszystko w porządku? - spytałem, patrząc w jego piękne turkusowe oczy.

Wypił całą butelkę wina, lecz stał stabilnie na nogach. Nie wyglądał na bardzo pijanego. Zauważyłem, że ma rozpięte dwa górne guziczki w koszuli, odsłaniając jego klatkę piersiową. Nieśmiałość zaczęła kontrolować moje ciało i umysł, poczułem ciepło na moich policzkach.
*Pewnie się zarumieniłem*

Podszedł do mnie tak blisko, że odruchowo zrobiłem krok do tyłu, lecz za mną była już ściana.

- Słyszę jak ci serce wyskakuje z piersi. - powiedział w końcu. Jego głos brzmiał tak pewnie.

Nagle nie wiedziałem gdzie patrzeć i co zrobić. Strasznie się pogubiłem. Jakbym coś powiedział w tamtym momencie, to pewnie bym się zaczął jąkać, albo mówić coś nie mającego sensu.

Alhaitham uniósł swoją dłoń ku mojej twarzy,
jakby chciał dotknąć policzka. Lecz tylko na chwilę się przy nim zatrzymał, po czym sięgnął dalej i oparł się o ścianę za mną. Był tak blisko mnie... Zdawało się, że moje serce bije trzy razy szybciej, niż zwykle.
Schylił się o drobinę i sięgnął ku moim ustom. Poczułem delikatny dotyk jego ciepłych warg na swoich. Zamknąłem usta i pozwoliłem wyłączyć swój umysł, oddając się chwili rozkoszy jaką czułem w tamtej chwili. Jego pocałunek był tak przyjemny, czuły i delikatny... Jego przyjemny zapach otoczył mnie i sprawił, że nie mogłem opanować swoich uczuć. Chciałem aby ta chwila trwała wiecznie. Poczułem mrowienie w brzuchu, rozchodzące się po całym ciele. Motyki łaskotały mnie od środka, ogrzewając moją duszę i serce. Nagle nie czułem ani pustki, ani bólu.

Gdy nasz pocałunek się skończył, popatrzyłem mu w oczy, w których widziałem ten piękny blask. To była najprzyjemniejsza chwila uniesienia. Chciałem jeszcze raz go pocałować, ale byłem dość nieśmiały i nie za bardzo wiedziałem co miałem zrobić.

Alhaitham się cofnął i podszedł do stolika, gdzie stała pusta butelka po winie. Sprawdzając czy coś jeszcze w niej zostało, mój współlokator powoli skierował się do swojego pokoju. Zatrzymując się przy drzwiach, odwrócił się aby ponownie na mnie spojrzeć.

- Kaveh. - jego głos brzmiał nisko i pewnie.

- Tak? - spytałem, czując drżenie w ciele i stres.

- Zjedz kolację. Jest w kuchni.

Powiedziawszy to zniknął w swoim pokoju, zamykając za sobą drzwi. Nie wiedziałem jak się zachować i co myśleć. Czułem mocne zauroczenie, które ogrzewało mnie od środka.

Wchodząc do kuchni zobaczyłem na ogniu mały garnek z duszonym królikiem w sosie śmietankowo-szpinakowym. Potrawa była jeszcze ciepła i miała niesamowity aromat. Poczułem jak burczy mi w brzuchu, więc postanowiłem zjeść.

Królik był przepyszny, nie mogłem się nim najeść. O wiele lepiej się poczułem po kolacji. Nie spodziewałem się tego, że ten chamski człowiek potrafi tak dobrze gotować.
*Przydałoby by się pozmywać*

3:16

Obudziłem się ciężko łapiąc powietrze i próbując opanować strach. Czułem kropelki zimnego potu na moim czole i szyi. Znowu koszmary... Znowu ta cisza w pokoju i znowu ta ciemność...

Rozkwit zranionej duszy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz