OSTRZEŻENIE!
Poniższa historia zawiera brutalne sceny, krew, zbliżenia seksualne oraz wiele więcej triggerujących tematów. (nie wymienię wszystkich, bo jeszcze nie napisałam całości XDD) Wchodzisz i czytasz na własną odpowiedzialność.
*
Dawno dawno temu, za siedmioma przystankami autobusowymi, za siedmioma komisariatami policji, za siedmioma napadami i za siedmioma pościgami, znajdowało się Los Santos. Miasto pychy i rozpusty, zepsute do szpiku kości. Miasto, które wciągało każdą dobrą duszę i wypuszczało ją dopiero gdy z tej dobroci nie zostało nic.
Los Santos tworzyło potwory, przed którymi ostrzegały nas mamy w dzieciństwie. Jednak jako dorośli zaczęliśmy zdawać sobie sprawę, że potwory pod łóżkiem nigdy nie istniały, były one w środku nas i tylko czekały na wybudzenie. Przekonał się o tym Albert Speedo kiedy poznał Bestię. Pięknego na zewnątrz, lecz zgniłego w sercu.
Gdyby nie błędy przeszłości, prawdopodobnie nigdy by się nie spotkali. Miasto zepsułoby młodego mężczyznę w mniej brutalny sposób, zostawiłoby mniejsze spustoszenie w umyśle Alberta.
Na szczęście dzieci już dawno śpią o tych godzinach, bo to zdecydowanie nie jest historia dla nich. Są przyzwyczajone do dobroci i szczęśliwych zakończeń. Cóż, tu nie możemy liczyć na ani to ani to. Bo przecież doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że życie to nie bajka, prawda?
*
Cześć!
Tym razem wyjątkowo, ponieważ nie w one shocie. Ta historia jest dla mnie bardzo ważna, jestem z niej najbardziej dumna na chwilę obecną. Mam nadzieję, że wam również przypadnie do gustu.
Dziękuję 1-800-J0KER za to, że ponownie wciągnęłaś mnie w fandom i ze mną wstrzymujesz. Kocham Cię <3
Dziękuję Verressia za ogrom wsparcia jakiego od ciebie dostałam, jesteś wspaniała <3 w końcu doczekałaś się premiery XD
CZYTASZ
dawno, dawno temu | BLACHARY
Fanfiction"Los Santos tworzyło potwory, przed którymi ostrzegały nas mamy w dzieciństwie. Jednak jako dorośli zaczęliśmy zdawać sobie sprawę, że potwory pod łóżkiem nigdy nie istniały, były one w środku nas i tylko czekały na wybudzenie. Przekonał się o tym A...