Panika, przerażenie i adrenalina, to było jedyne co czuł w tamtym momencie. Biegł zawiłymi korytarzami szukając tych jednych drzwi, które zobaczył w trakcie zwiedzania. Niemal czuł niebezpieczny oddech na karku, mimo że przecież nie było za nim nikogo. Kilkukrotnie uderzył w przeróżne ściany, meble, klamki i inne wystające przedmioty. Ból jaki mu doskwierał jedynie dodawał mu sił i motywacji. Chciał uciec, najlepiej jak najdalej od przystojnego Latynosa, jego prywatnej bestii.
Z impetem uderzył w drewniane drzwi, dokładnie te których szukał. Pociągnął za klamkę i niemal zapłakał, były zamknięte. Rozglądał się spanikowany wokół, szukając czegoś co mogłoby mu pomóc. Jego rozszalały wzrok padł na znajdujące się obok okno, i podjął kolejną - tamtego wieczoru - głupią decyzję. Wziął zamach i uderzył z całej siły w szybę z łokcia. Głośny dźwięk tłuczonego szkła wprawił go tylko w szybsze bicie serca.
Między kolejnymi rytmicznymi uderzeniami, jednego z najważniejszych organów pojawiło się coś jeszcze. Uczucie, którego nie chciał wtedy czuć. Obejrzał się przez ramię, zupełnie jakby szukał wzrokiem wkurzonego Latynosa. Poczucie winy i wyrzuty sumienia pojawiły się nieproszone, coraz bardziej zagnieżdżając się w jego umyśle. Wypuszczały swoje toksyczne macki, chwytając go za serce i ściskając je mocniej z każdą kolejną sekundą. Czuł się źle, że tak go potraktował. Że w ten sposób odpłacił się za zaufanie i troskę jaką został obdarzony.
Postawił krok do przodu, chcąc wrócić do jego sypialni i przeprosić, wręcz błagać o wybaczenie. Żałował, ogromnie żałował, że zniszczył to co zdążyli wspólnie wytworzyć. Że szansa, jaką dostał na poznanie go przepadła w momencie uderzenia go tą cholerną figurką. Zrobił kolejny krok do przodu, dławiąc się niespokojnym oddechem. I w tamtym momencie zamarł, bo przeraźliwy krzyk pełen bólu jaki niósł się korytarzami mógł zwiastować jedynie kłopoty.
- Jesteś już martwy! - Albert słysząc ten mrożący krew w żyłach wrzask wiedział jedno. Nie miał żadnych szans na przebaczenie, a jeśli nie ucieknie to najzwyczajniej w świecie zginie.
I z tego jednego powodu zdecydował się kontynuować wcześniej przerwaną czynność. Odwrócił się do okna i wspiął się na drewnianą komodę, stojącą tuż przy parapecie. Kawałeczki szkła głośno chrupnęły pod jego butami, kiedy przerzucał jedną z nóg przez futrynę. Zahaczył o wystający kawałek szyby, rozdzierając materiał spodni i przy okazji nacinając swoją skórę tuż przy kolanie. Syknął na odczuwany ból, i mocno chwycił się za ranę. Poczuł ciepło, przez cieknącą krew.
- Jazda! Przeszukajcie cały dom! Macie go znaleźć! - kolejny wrzask przeciął powietrze. Obejrzał się za siebie i jednym sprawnym susem przeskoczył na drugą stronę.
Zachwiał się, gdy tylko jego nogi dotknęły kamiennego podjazdu. Jego wzrok przykuł motocykl zaparkowany tuż obok, wiedział jednak, że szanse na to, że udałoby mu się odpalić pojazd bez kluczyków były znikome, dlatego całkowicie zignorował pojazd. Gdy tylko usłyszał kilka par butów, uderzających o drewnianą podłogę ruszył pędem przed siebie. Utykanie na zranioną nogę tylko utrudniało mu to zadanie. Posoka lała się wzdłuż nogawki, brudząc kostkę brukową. Nie przejmował się tym zbytnio, chcąc dotrzeć jak najszybciej do bramy.
Niemal zapłakał ze szczęścia gdy w zasięgu jego wzroku pojawiła się tak długo wyczekiwana droga ucieczki. Przyśpieszył, gdy usłyszał dźwięk odpalanego silnika. Ponownie poczuł niebezpieczny oddech na karku, tylko tym razem miał ku temu powody. Odwrócił się i ujrzał Vasqueza siedzącego na tym nieszczęsnym motorze i patrzącego wprost na niego. Zaklął siarczyście pod nosem i rzucił się biegiem - na tyle, na ile pozwalała mu zraniona noga - tuż przed siebie. Nie wiedział, co w momencie, w którym dotarłby do bramy. Nie miał nawet pewności, że ta będzie otwarta. Adrenalina nie pozwoliła mu się poddać, dalej uparcie zbliżał się ku swojemu celowi.
![](https://img.wattpad.com/cover/340114252-288-k927397.jpg)
CZYTASZ
dawno, dawno temu | BLACHARY
Fanfiction"Los Santos tworzyło potwory, przed którymi ostrzegały nas mamy w dzieciństwie. Jednak jako dorośli zaczęliśmy zdawać sobie sprawę, że potwory pod łóżkiem nigdy nie istniały, były one w środku nas i tylko czekały na wybudzenie. Przekonał się o tym A...