Ostrzeżenie
Poniższy rozdział zawiera dokladnie opisana scenę seksu. W trakcie pojawia się krew i "zabawa nią". Dodatkowo jest motyw podduszania i zadawania ran w trakcie. Wchodzisz na własną odpowiedzialność. Jeśli jesteś osobą wrażliwa na tego typu treść, proszę nie czytaj. Na samym dole dam podsumowanie tego co się wydarzyło w rozdziale.
Koło samochodu uderzyło w spokojną taflę kałuży. Wcześniej, tamtego dnia padał delikatny deszczyk, jednak jego pozostałości były dalej widoczne. Mokry asfalt odbijał światło ulicznych lamp i reflektorów Nissana.
Klimatyczna muzyka wydobywała się z głośników, powoli roznosząc się po całym pojeździe. Albert zacisnął mocniej dłonie na kierownicy, aż zbielały mu kłykcie. Mruczący dźwięk silnika koił jego nerwy, on i nieustanne spoglądanie na rozłożonego na siedzeniu obok Latynosa. Bluza z kapturem i bez rękawów odsłaniała masywne ramiona. Czyli jedna z wielu rzeczy, która działała na białowłosego dużo bardziej niż powinna. Kiwał głową w rytm piosenki, wyglądając na niezwykle zrelaksowanego. Co jakiś czas wydawał mu tylko polecenia gdzie skręcić.
Białowłosy nigdy wcześniej nie zapuszczał się do tej części miasta, więc ciągle się rozglądał chłonąc nowe widoki. Vasquez gdzieś go prowadził, lecz nie chciał zdradzić gdzie. Na pytanie o cel podróży jedynie uśmiechnął się lubieżnie i powiedział "spodoba ci się, zobaczysz". Z tego powodu Albert nie kontynuował tematu, zwyczajnie wiedział że niczego by się nie dowiedział.
- Tutaj na skrzyżowaniu w prawo i jesteśmy na miejscu. - Odpiął pas. - Zaparkuj gdzieś i idziemy.
- Już już. - Wystawił język, skupiając się jeszcze bardziej. - Daleko mamy piechotą? - spytał.
- Dziesięć metrów, spokojnie. Twoje śliczne nóżki się nie zdążą zmęczyć.
Odpiął pas, wysiadł z samochodu i zamknął je za pomocą pilota. Starszy mężczyzna chwycił go za dłoń, splatając ich palce razem i pociągnął za sobą. Albert jedynie westchnął z zachwytu kiedy zobaczył szyld salonu do którego się zbliżali. Ich wcześniejsza rozmowa najwidoczniej miała jakiś większy sens.
Dzwoneczek zawieszony przy drzwiach wydał z siebie charakterystyczny dźwięk kiedy je otworzyli, powtórzył się kiedy się za zamknęły. Pomieszczenie było schludne, jednak miało swój swoisty klimat. Rysunki w anty ramach pozawieszane w artystycznym nieładzie.
Kolejnym czym zwróciło jego uwagę, to wpatrujące się już w niego trzy kobiety siedzące za ladą. Jedna blondynka z kręconymi włosami i w większości pokryta tatuażami. Druga z długimi włosami w kolorze wina i kolczykiem w wardze. I trzecia z krótkimi czarnymi włosami, z czerwonymi końcówkami i nostrilem.
- No popatrzcie dziewczyny, kto w końcu zawitał w naszych skromnych progach. - Prychnęła blondynka.
- Oj tam, tylko trochę mnie nie było. - Założył ręce na piersi.
- Trochę? - oburzyła się krwistowłosa. - Byliśmy umówieni na sesję skończenia rękawa jakiś miesiąc temu. Nawet nie zrezygnowałeś z wizyty dupku. - Wskazała w jego stronę solonym paluszkiem, następnie wsadzając go do ust i ostentacyjnie zaczęła go przeżuwać.
- Kim one są? - spytał szeptem Albert.
- Od prawej, Victoria, Keira i Ashley. Prowadzą ten salon w trójkę i wszystko u nich robiłem. Przyjaźnimy się. Prawda? - uniósł wyzywająco brew.
Blondynka i czarnowłosa parsknęły głośnym śmiechem, Keira spojrzała na nie z politowaniem i po chwili dołączyła do nich.
- Jakie wy kurwa głupie jesteście. No nie mogę. - Otarła łzę z kącika oka.
CZYTASZ
dawno, dawno temu | BLACHARY
Fanfiction"Los Santos tworzyło potwory, przed którymi ostrzegały nas mamy w dzieciństwie. Jednak jako dorośli zaczęliśmy zdawać sobie sprawę, że potwory pod łóżkiem nigdy nie istniały, były one w środku nas i tylko czekały na wybudzenie. Przekonał się o tym A...