Prolog

81 6 0
                                    

Obudził mnie dźwięk deszczu. Godzina 07:27, budzik znowu nie zadzwonił. Wstałam szybko i zeszłam na dół. Przy kuchence stał tata, robił kawę. Mama jak zawsze siedziała w łazience i kończyła się malować.
-Dzień dobry!- krzyknęłam, wchodząc do kuchni.
-Nie za wcześnie wstałaś?- spytał tata, uśmiechając się przy tym sarkastycznie.
-Ostatnio często się spóźniasz, o której ty chodzisz spać?- było słychać przejętą mamę z łazienki.
-Nie umiałam zasnąć, ale wyspałam się, jeśli o to ci chodzi- powiedziałam, wchodząc do łazienki. Umyłam twarz i wzięłam pierwszy lepszy krem z półki. Nałożyłam go szybko i w mgnieniu oka znalazłam się w przedpokoju. Wyciągnęłam portfel taty i wyjęłam z niego dwie dychy.
-Zjesz z nami śniadanie?-tata spojrzał na mnie zza rogu.
-Nie dam rady, pójdę do piekarni na skrzyżowaniu i zjem w szkole- skierowałam się w stronę schodów- dzisiaj wrócę trochę później, bo musimy ogarnąć z Natalią projekt na polski!- krzyknęłam, wbiegając na górę.
-To może cię podwiozę, co?
-Nie dziękuję, dam sobie radę!

Ogarnęłam się szybko i spakowałam losowe książki do plecaka. Wyszłam z domu tak szybko, jak tylko to było możliwe. Nie poszłam na autobus, postanowiłam przejść się na piechotę. Po drodze była piekarnia, o której wspominałam, ale na widok tych wszystkich wypieków, miałam odruchy wymiotne. Pierwszą lekcję postawiłam sobie odpuścić, więc miałam jeszcze sporo czasu. Założyłam słuchawki i szłam powoli wzdłuż zaludnionej ulicy. Dawno nie widziałam tylu ludzi w jednym miejscu. Może dlatego, że od kilku tygodni siedzę zamknięta w pokoju i uczę się do matury, żeby dostać się na Uniwersytet Warszawski. Boję się jednak, że mimo to moje wyniki nie będą wystarczające. Marta mówi, że z moją wiedzą i błyskotliwością, na pewno się dostanę. Wydaje mi się, że ma rację, bo w końcu nie idzie mi najgorzej. Może po prostu obawiam się, że pojadę do Warszawy bez Natalii. Jest moją najlepszą przyjaciółką, nie dałabym sobie bez niej rady. Przeprowadzka mnie jednak nie ominie...

Firma, w której pracuje mój tata, zaoferowała mu wyższe stanowisko pracy oraz lepsze wynagrodzenie, w Warszawie. Z Łodzi miałby dwie godziny jazdy, bo rano jest duży ruch w centrum. Ostatnio słyszę tylko, jak w nocy szukają nowego mieszkania gdzieś niedaleko Uczelni, żebym mogła szybko się przemieszczać bez dojazdu. Mama szuka powoli pracy, a ja z każdą nocą stresuję się coraz to bardziej. Rodzice zaproponowali mi jakiś czas temu, że mogłabym tu zostać na tak długo, aż dostanę się na Uniwersytet i dopiero wtedy wyjechać. Nie zmieniłoby to nic, ale mogłabym pożegnać się porządnie z każdym, kogo tutaj znam. Fakt, nie miałabym daleko, ale nie wiem czy chciałabym już tu wracać, gdybym miała nowy dom i nowe życie.

Wciągnięta w tok moich myśli i rytmu muzyki, nie zauważyłam nawet, kiedy znalazłam się przed dużym, starym budynkiem. W środku siedzieli ludzie, którzy półprzytomni słuchali nauczycieli. Przed szkołą, na schodkach rozmawiali i przekrzykiwali się imprezowicze. Szukali noclegów w Warszawie. Pamiętam, jak ze znajomymi uciekaliśmy tam, by zatracić nasze smutki w klubach, gdzie na stołach leżały rozlane kieliszki. Alkohol unosił się w całym pomieszczeniu, muzyka brzmiała na cały regulator i ludzie, którzy bawili się, jakby czas nie istniał. Siedzenie na lekcjach z dwudniowym kacem to był dopiero koszmar.Na murku siedzieli maturzyści - jedni palili, drudzy wpatrywali się w grube książki. Wyglądali na zmęczonych, ale nie z powodu snu. Wiedzieli, że za kilka miesięcy nie będą już tu przesiadywać. Każdy z nich pójdzie na studia, zmieni znajomych, swój adres. Niektórzy nawet kraj. Patrząc na nich, nie czułam się, jakbym była z tym wszystkim sama. Spędziłam tu cztery lata i żadnego roku nie żałuję.

W oddali, przy głównym wejściu zauważyłam Natalię. Machała mi energicznie i zbliżała się coraz to szybciej w moją stronę. Miała piękne blond włosy i zielone oczy. Jej długi czarny płaszcz zakrywał jej chude uda, a pod jej białym golfem prześwitywał czarny stanik. Na jej ustach połyskiwała z daleka czerwona szminka.
-Ktoś się chyba nie wyspał...- przytuliła mnie ciepło.
-Miałam ciężką noc.
-Znowu się uczyłaś do późna? Przecież do matury jeszcze szmat czasu, nie rozumiem Cię w ogóle- przewróciła oczami.
-Nie uczyłam się wczoraj- usiadłam na murku- słyszałam jak rodzice szukają domu w Warszawie.
-Wiesz, że ta przeprowadzka i tak by Cię nie ominęła?- usiadła koło mnie Natalia.
-No przecież wiem...- oparłam się na jej ramieniu- po prostu nie umiem sobie wyobrazić życia w Warszawie, ona jest większa niż Łódź! Jak stąd wyjadę to już nie wrócę, bo mieszkania nie będzie, znajomi też się rozjadą po całej Polsce... i co z nami? Jak stracimy kontakt? Co wtedy?
-Maja, przecież my się nie rozstajemy!- zaśmiała się lekko- Ja też wyjeżdżam do Warszawy, bardzo możliwe że będziemy chodzić razem na studia, nie masz więc czym się przejmować!- objęła mnie mocno Natalia- a przeprowadzka wyjdzie Ci na dobre, zobaczysz.
-Może masz rację, zobaczymy...
Spojrzałam kątem oka na wyświetlacz. Za kilka minut miał zadzwonić dzwonek. Czułam jak zamykają mi się powieki ze zmęczenia.
-Maja, dobrze wszystko?
-Padam z nóg, spałam może z trzy godziny-spojrzałam na nią-zdążymy jeszcze wejść do sklepu? Napiłabym się redbulla...
Popatrzyła się na mnie, jakbym powiedziała niewiadomo co.
-Nie idę do żadnego sklepu, mam lepszy pomysł!
Natalia podniosła się błyskawicznie, przez co prawie runęłam na murku.
-O matko, co w Ciebie wstąpiło?
-Zadzwonię do mamy i spytam kiedy wychodzi z domu!- odeszła szybko trochę dalej.

Po kilku minutach wróciła, podając mi rękę, żebym wstała.
-Co ty kombinujesz?-spytałam zmęczona.
-Nie mamy nic dzisiaj, więc idziemy do mnie-oznajmiła i uśmiechnęła się ciepło- zrobię Ci kawę i będziemy miały czas na odpoczynek. Potem przysiądziemy do tego projektu z polskiego!
-Natka, ale rodzice się wkurzą...- zatrzymałam się- ostatnio ciągle się spóźniam, a wagary mi w niczym nie pomogą.
-Bez obaw Maja, moja mama coś wymyśli!- zaciągnęła mnie za sobą.
-Czekaj co?
-Powiedziałam jej, jaka jest sytuacja, a ona wszystko załatwi, tak żeby Twoi rodzice się nie martwili.

Po kilkunastu minutach znalazłyśmy się pod blokiem Natali. Weszłyśmy do ciepłego mieszkania na trzecim piętrze. Ona poszła do kuchni zrobić nam kawy, a ja poszłam do salonu. W środku było biało i szaro, wszędzie były rośliny i obrazy różnego rodzaju. W pokoju unosiła się woń wanilli. Wszędzie było pełno sierści od kota. Nie było go jednak w domu, bo Natalka wypuszczała Felixa co jakiś czas na zewnątrz. Usiadłam wygodnie na czerwonej sofie i patrzyłam z uwagą za okno. Postanowiłam nie czekać na nią w ciszy, więc podłączyłam słuchawki do telefonu. Włączyłam to, co zawsze.

"(...)Życie to:
Bieg przez kosmos; trochę łez, czasem rozkosz. Potem: lepka pajęczyna w pustym portfelu
Życie to:
Bieg z flagami między barykadami
Podczas gdy śmierć goni i krzyczy: "Stać, obywatelu!"

Czułam lekki powiew wiatru na mojej  twarzy, może ze względy na uchylone okno albo wiatrak chodzący w tle. Zsunęłam się na kanapie, żeby wtulić głowę w kaptur i zanurzyć się w rytm muzyki. Jednak mój spokój szybko zakłóciła mi Natalia.
-Proszę bardzo, księżniczko- podała mi kubek z mocną czarną kawą
i położyła słoik z cukrem na stole- wypij całe, szybciej staniesz na nogi!- uśmiechnęła się.
Z trudem przełknęłam gorzki, niesmaczny napój. Piłam już gorsze rzeczy, więc z każdym kolejnym łykiem było lepiej.
-Mama napisała, że wujek Cię odbierze po dwudziestej- odwróciła się do mnie Natalia.
-Trochę późno-powiedziałam zniesmaczona napojem.
-Ale z Ciebie maruda, zawsze na coś narzekasz.
-Haha nie no, żartuje tylko- położyłam się na jej ramieniu- może włączysz jakiś film?
Natalia włączyła telewizor i podała mi pilot.
-Ale wybierz coś śmiesznego, żadnych smutów...

Czerwone wino || Filip SzcześniakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz