2

73 5 1
                                    

Kira pov

Od zawsze nienawidziłam istot ludzkich. Sama nie jestem człowiekiem. Zostałam zrodzona z anioła i demona. Niestety moi,, rodzice" nie żyją. Zostali zabici poprzez rytuał. Mieszkałam z przyjacielem mojego ojca w piekle. Gdy skończyłam 18 lat postanowiłam wrócić na ziemię i tu mieszkać. Po czasie zauważyłam u siebie dziwne zachowania. Kochałam sprawiać ból. Zaczęłam zabijać. Jestem znana pod pseudonimem Nemesis.

Promienie słońca delikatnie muskały moją skórę. Lekko uchyliłam oczy. Słońce niemiłosiernie świeciło. Podniosłam się i wstałam. Uniosłam ręce w górę aby się rozciągnąć. O dziwo się wyspałam. Podeszłam do szafy. Wyciągnęłam czarny golf bez rękawów i granatowe spodnie. Dobrałam jeszcze bieliznę i pokierowałam się do łazienki. Podeszłam do lustra. Ściągnełam piżamę ubrałam ciuchy które przygotowałam. Rozczesałam moje długie krwiste włosy. Nagle na dole usłyszałam hałas. - pff co za debil się włamał do mnie- uśmiechnęłam się i powoli weszłam do pokoju Mo moją kochaną katanę. Tak tak mam moce ale urzekła mnie ta ślicznotka. Z gracją kota zeszłam na dół w raz z moją słodką.
- Zaglo? Co ty tu robisz- spytałam z zawiedzeniem w głosie.
Demon odwrócił się i uśmiechnął
- Kira! Szukałem cię! - zaśmiał się i mnie przytulił.
Mimo to że Zaglo to władca piekła i jest okrutny itd. dla mnie jest inny. Opiekuńczy. Z tego co wiem obiecał mojemu ojcu opiekować się mną.
Odsunęłam się. Nie lubię czułości.
-przepraszam zapomniałem że nie lubisz się przytulać. - uśmiechnął się tylko.
- czym zawdzięczam twoją wizytę? - spytałam.
- Więc chce cię poznać z moimi,, znajomymi"- powiedział i usiadł na kanapie.
-podziękuję. Chcesz coś do picia? Mam wino lub whisky. - zaproponowałam. Lubię smak alkoholu dla tego mam go sporo w barku.
-whiskey możesz polać. No nie daj się namawiać. Polubisz ich. - podałam demonowi szklankę z brunatną cieczą (jak się pomyliłam z kolorem to przepraszam nie pijeXD)
- nikogo nie lubię. - mruknęłam nalewając sobie szklankę z ukochanym trunkiem.
-Hey! A ja? - zapytał z udawanym urazem. Spojżałam na niego z zażenowaniem.
-toleruje cię nic więcej- powiedziałam biorąc łyk alkoholu. Przyjemne ciepło od razu rozlało się po moim przełyku.
-Kira naprawdę uwierz oni są tacy jak ty. - powiedział patrząc na mnie.
Spojrzałam i tylko mruknełam
-dobrze ale dasz mi spokój-ten tylko pokiwał głową i złapał mnie za rękę.

Po chwili byliśmy pod wielką willą. Była lekko zaniedbana ale i tak piękna. Zaglo podszedł do wielkich drewnianych drzwi i je otworzył.
Zawitał mnie widok kłóconcych się dwóch chłopaków, jakaś laska goniła chłopaka z wyciętym uśmiechem.
W salonie widziałam elfa i jakiegoś klauna.
-japierdole
Zaglo wpatrywał się na towarzystwo.
Nagle przed nami pojawił się...mężczyzna? Ubrany w garnitur. Był wyższy odemnie jakieś 3 głowy.
-witaj Slendermane! - demonowi aż zaświeciło się ślepia
-witaj Zaglo to twoja dziewczyna?- zapytał (?) Spoglądając na mnie. Mówiłam że nie ma oczu? Pewnie nie . Nie miał wogóle twarzy. Jego skóra była biała zupełnie jak śnieg.
- No co ty! To istne zło nie chciał bym jej za żonę- zaczął się śmiać a ja patrzyłam na niego z obojętnością.
W tle zauważyłam że wszyscy patrzyli na mnie.
-kurwą mam coś na twarzy czy co?-popatrzyłam na Zaglo który już się uspokoił.
-jak masz na imię? Zapytał pan bez twarzy. Mój wzrok automatycznie przeniósł się na faceta.
- Kira- rzuciłam zobojętniała.
Podbiegła do nas mała dziewczynka w różowej sukience.
-Hejka jestem Sally miło mi cię poznać!- uśmiechnęła się i podała mi rączkę. Uklęknełam aby być na poziomie jej oczu. Delikatnie się uśmiechnęłam. Podałam jej ręke.
-Sally przedstaw Kirę reszcie.- powiedział pan wysoki. -a ciebie Zaglo zapraszam do mojego biura - Zaglo się tylko do mnie uśmiechnął i znikł razem z Slendermanem. Sally pociągnęła mnie za rękę i zaprowadziła do salonu. Na kanapie siedział czarno-biały klaun chłopak którego wcześniej widziałam i jeszcze wiele nieznajomych mi twarzy.
- to jest Kira! - powiedziała
Wymusiłam uśmiech. Nie lubię poznawać ludzi. Jestem raczej typem samotnika.
- hej jestem Toby - powiedział chłopak o wyjątkowo pięknej barwie oczu.
- ten z uśmiechem to Jeff koło niego to Nina, ten czarno biały to Jack ale mów na niego LJ ten w niebieskiej masce to też Jack. Ta przy ścianie to Jane.
Przeleciałam wzrokiem po domownikach. Wszyscy mieli jakieś skazy. Lecz to było w nich coś wyjątkowego.
- Hey miło mi was poznać.- mruknęłam
-ty jesteś córką Rogatego?- zapytał Jeff. W jego głosie można było wyczuć nutkę ciekawości.
- nie. Zaglo jest przyjacielem moich rodziców.- powiedziałam typowo obojętnym głosem.
- a gdzie są twoi starzy- to pytanie mnie zmroziło. To był mój słaby punkt. Z opresji wybawił mnie demon.
- Kirciaa widzę że zaprzyjaźniłaś się końcu z kimś! Mówiłem że ci się tu spodoba-biadolił. Obok niego stał Humanoid i patrzył na niego. Chyba był lekko... zirtowany?
Poczułam mi dobrze znane ukłucie. Chęć mordu...-pomyślałam.
- Niestety muszę już iść- nagle do salonu wybiegła Sally.
- nie idź jeszcze proszę- dziewczynka przytuliła się do moich nóg.
Przykucnełam i powiedziałam odziwo delikatnym głosem
-Sally obiecuję że jeszcze wpadnę- zielonooka uśmiechnęła się -jutro?- popatrzyła na mnie z nadzieją.
-ehhh.... postaram się- dziewczynka przytuliła się.
- Sally idź pobaw się z Benem Kira musi iść-powiedział Slenderman. Dziewczynka niechętnie odezwała się odemnie i poszła do elfa
-lepiej idź nasz lekarz jest niestety na wakacjach.-usłyszałam w głowie.- Czytanie w myślach hmm? - zapytałam w głowie. Ten lekko skinął głową i się uśmiechnął? Nevermind
Powiedziałam ciche część i pokierowałam się do drzwi. Czułam że już ledwo daje rade. Ile nie mordowałam? Ach 4 tygodnie. Wyszłam z rezydencji. W dłoni pojawiła się moja ukochana. Chodziłam po lesie. Ani jednej żywej duszy- mruknęłam w myślach.
Gdy uśmiechnął się do mnie los. Zauważyłam parkę na kocyku. Zaczaiłam się . Po cichu podeszłam do nich. Nawet mnie nie zauważyli.
- witam przeszkadzam?- chłopak oderwał się od laski. Patrzyłam na nich.
- ugh kurwo nie widzisz że jesteśmy zajęci?!- wydarła się moja ofiarą. Podeszła do mnie. A ja szybkim ruchem przecięłam ją na pół. Poziomo. Flaki ozdobiły trawę.
Piękny widok- uśmiechnęłam się do siebie
Moją ekscytację przerwał chłopak. Zaczął drzeć mordę jak opętany. Zaczął uciekać. Uśmiechnęłam się pod nosem. Podniosłam moją prawą dłoń i zacisnełam w pięść. Chłopak upadł. Powolnym a wręcz tanecznym krokiem podeszłam do niego.
Blondyn. Jego zielone oczy patrzyły na mnie z przerażeniem.
-b...bbłagam zostaw mmnie..!-krzyknął przerażony.
Podniosłam jego głowę do góry. W jego oczach był tylko strach.
-That was your biggest mistake- szepnełam i wbiłam katanę w jego usta. Zaczął stawić się swoją krwią. Wyjęłam i wbiłam w brzuch. Krew trysneła we wszystkie strony. Chłopak zdechł. Wyryłam na jego klatce piersiowej moje powiedzonko.
Zaczęłam czuć że ktoś mnie obserwuje.
Zignorowałam to i pokierowałam się do mojej chatki. Znajdowała się po drugiej stronie lasu. Uczucie to nie zostawiło mnie ani na chwile. Weszłam do domu. Zapaliłam światło i odłożyłam katanę. Podeszłam do barku i wyjęłam wino. Pół słodkie nada się. Wyciągnęłam kieliszek do wina i nalałam sobie i usiadłam na kanapie. Uczucie obserwowania zniknęło. Zaczęłam myśleć o nietypowej rodzince. Wydają się mili. Muszę jutro znów do nich zawitać. Obiecałam...


Woowoso 1122 słowa nieźle

Your Mistake ~ Slenderman Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz