4

41 2 0
                                    

Obudził mnie smród dymu. Szybko zeszłam na dół. Moim oczą ukazał się.... Jeff który próbował ugasić patelnie. W końcu wstawił ją do zlewu i zalał wodą.
- Oh. Obudziłem cię? Sorry chciałem zrobić śniadanie w podziękowaniu za przenocowanie mnie. - uśmiechnął się głupio.
Stałam jak wryta. Nagle po prostu zaczełam się śmiać. Pokłóciłam głową.
- dziękuje za dobre chęci. A co to miało być?- zapytałam wskazując palcem na patelnie.
- ehhh. Naleśniki. Nigdy nie byłem dobry w gotowaniu. Zaraz to wszystko ogarnę.- powiedział speszony ( Trochę zmieniłam charakter Jeffa. Taka z niego ciepła klucha troche no nie?)
- nie spoko później to ogarnę. - spojrzałam na zegar 12:35.
-co powiesz na płatki z mlekiem? - zaproponowała z lekkim uśmiechem. -jak zjemy to teleportuje nas do rezydencji- Jeff kiwnął głową na moją propozycje.

Tymczasem w rezydencji:

Slenderman Pov

- Operatorzy szybko! - krzyk Tobiego wzbudził mnie zrozmyśleń.
Teleportowałem się.
- Co tu się.... Masky?! - spojrzałem(?) przerażony. Masky leżał cały we krwi.
-z.zaatakowali n.n.nas!- Hoodie klęczał Przy Maskim ( niewiem jak to się odmienia przepraszam XDD) i uciskał jego ranę.
- szybko zabierzcie go do zabiegowego. EJ zadzwoń szybko do Smile!- Jack chwycił za telefon i dzwonił do lekarza.
-Papo co się dzieje - Sally zalała się łzami. Wiedziałem że Smile może nie dotrzeć na czas.

Kira pov

Byliśmy już pod rezydencją. Jeff otworzył drzwi i naszym oczą ukazała się wielka plama krwi.
- Jeff! Widziałeś Smile gdzieś?! - krzyknęła Jane
- co tu się stało?! - zapytał zdenerwowany Jeff.
- Proxy zostały zaatakowane. Masky został ranny i niewiadomo czy Doktorek będzie na czas.- powiedział Ben który ze stresu zaczął lewitować
- Zabierzcie mnie do niego- spojrzeli na mnie zdziwieni
- choć- po chwili Jane zaprowadziła mnie do pomieszczenia które wyglądało jak pokój szpitalny.
-Jest Smile? Kira? - EJ spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
Podeszłam do łóżka gdzie Leżał Masky.
Był przytomny. Rana na brzuchu. Dosyć duża. Praktycznie do kości.
-błagam pomóż mu - usłyszałam w myślach.
Delikatnie położyłam moją prawą dłoń na ranie. Masky zajęczał z bólu.
- Spokojnie jeszcze chwilkę - po chwili jego rana zaczeła się zrastać a ja zrobiłam się senna. Po chwili rana była już praktycznie zagojona. Wszyscy spojrzeli na mnie z podziwem.
- dziękuje Kiro.- Slenderman gdy odsunełam się od Chłopaka
- musi przez twa tygodnie wypoczywać. - robiło mi się ciemno przed oczami - a teraz pozwól że sobie zemdleje. - spojrzał na mnie zdziwiony i po chwili zapanowała ciemność....
Obudziłam się w łóżku przykryta kocem. Mrugnełam pare razy aby obraz nie był rozmyty. Pokój był nieduży. Ciemne meble kontrastowały z odcieniem szarości na ścianie. Na czarnych panelach znajdował się krwistoczerwony dywan.
Po chwili do pokoju wszedł Slenderman.
- Obudziłaś  się!- powiedział (?) z radością w głosie.
- tak... Ile spałam?- zapytałam niepewnie
- 2 dni...-  zdziwiłam się.
- Masky musiał być na granicy życia...- mruknąłem do siebie.
- Jeszcze raz bardzo ci Dziękuje.- powiedział i usiadł koło mnie. -powiem ci że wszyscy byli przerażeni jak nagle zemdlałaś.- w jego głosie można było wyczuć zmartwienie.
- Gdy pozdrawia kogoś zużywam swoją energię. Masky mał bardzo poważną ranę.- spojżałam na niego - z tąd to omdlenie.- powiedziałam
-czy to oznacza... Że Tim mógł nie przeżyć? - kiwnełam głową.
Nagle Mężczyzna wstał.
-jak mogłem do tego dopuścić?! -  wziął wazon który stał na półce i rzucił nim o ścianę. Wazon stłukł się na milion kawałeczków. Z jego pleców wyrosły macki.
- Slendermanie. - wstałam z łóżka. - Maskiemu nic nie będzie. Niestety takie są losy każdego mordercą - stanełam z nim twarzą w twarz(?). Był wyższy odemnie o jakieś 3 głowy.
Spojrzał na mnie.(?)
-Masz racje - jego macki spowrotem zniknęły. - choć na dół. Musisz coś zjeść- kiwnełam głową. Po chwili byliśmy na dole.
- Kira! - do moich nóg przytuliła się Sally - uratowałaś Tima!- uśmiechnęła się uroczo. Po chwili wszyscy z rezydencji zaczeli mi dziękować. - cholera....- nie lubie takich sytuacji
-kochani dajcie Kirze spokój. Zapraszam na kolacje - Slenderman wybawił mnie z opresji.
Weszliśmy do kuchni.
Siadam pomiędzy Jeffem a EJ.
- Kira jakie masz moce?- zapytał bezooki.
- Piekielne takie jak panowanie nad ogniem , opętanie kogoś , łamanie psychiki, ( w sensie demony jak ktoś wierzy gdy opętują człowieka to łamią mu psychikę) i tm podobne. A natomiast Boskie to leczenie i przywrócanie życia. - powiedziałam
- wow. Czyli jesteś w połowie aniołem a w drugiej połowie demonem? - kiwnełam głową.
Slender podał nam jedzenie.
(Nie chce mi się opisywać co wpierdalali)
Po skończonym posiłku podeszła do mnie Sally.
- Kira.... Możesz mi przeczytać bajkę? - zapytała malutka
- Oczywiście ale potem musze już wracać- brunetka posmutniała. Złapała mnie za ręke i zaprowadziła do swojego pokoju. Pokój był śliczny. Purowy róż witał na ścianach duże łóżko z jasno fioletową pościelą. Meble były białe.
Gdy dziewczynka położyła się usiadłam koło niej. Podała mi książkę.
///////////////////
Skończyłam czytać. Sally spała jak aniołek. Pocałowała ją w czoło.
Wyszłam z pokoju i zamknęłam drzwi. Zeszłam na dół.
- Kira? - zobaczyłam Maskiego. Mał lekką chrypę.
- jak się czujesz? - zapytałam podchdziąc do niego.
- dobrze... Dziękuje - powiedział po czym mnie przytulił.
Oddałam przytulasa. -Czasami miło się do kogoś przytulić- pomyślałam odsuwając się od Maskiego.
Nagle usłyszeliśmy huk treningach drzwi. Spojrzeliśmy na nie a tam....
Cdn....











Nie no żartuje 1000 conajmniej musi być

Zobaczyłam Zaglo. Na jego twarzy widniał strach. Gdy tylko na mnie spojrzał rzucił się na mnie.
-Kira! Nic ci nie jest. Slenderman mnie powadomił o wszystkim! Myślałem że coś ci się stało! Nie strasz mnie tak więcej- krzyczał przytulając mnie.
- Hej Zaglo Zaglo wszystko w porządku. Czekaj.... Ty się martwiłeś?- zapytałam odsuwając się.
- Martwiłem?! O mało nie umarłem! Ale dobrze że wszystko z tobą dobrze.- uśmiechnął się po czym znów mnie przytulił. Uśmiechnęłam się.
Całej tej sytuacji przyglądała się rezydencja.
- mdli mnie od tej czułości - skwestonował Jeff - zróbmy imprezę! - jego wywód przerwał Slenderman
- Jeffrey Sally śpi. Ewentualnie można jutro gdyż Sally jedzie do Tendermana- mruknął Slenderman. Jeff skinoł głową.
Gdy wszyscy się rozeszli Zaglo stworzył portal do piekła i do niego wszedł. A ja miałam już się teleportować do domu podeszła do mnie Jane
- Yo Laska mam nadzieje że wpadniesz. Poznamy się lepiej - zaproponowała
- Okey. O której wpaść? - pytałam.
- o 17. Musimy zrobić się na bustwo.- uśmiechnęła się.-ciekawa z niej dziewczyna- pomyślałam
- dobra widzimy się jutro. Ja spadam. Chyba idę kogoś pozbawić życia - powiedziałam
- uuu miłej zabawy laska - mrugneła i poszła w swoją strone. Postanowiłam że jednak nie wróce jeszcze do domu chęc mordu też mi przeszła postanowiłam pospacerować.
Wyszłam z rezydencji przeszłam pare kroków i usłyszałam krzyki.
Zobaczyłam Slendermana który nabija jakąś dziewczyne na drzewo.
- witaj slendermanie- spojrzał na mnie.
- witaj kiro. Myślałem że jesteś już w domu- powiedział
- jeszcze nie. Jest piękna noc. Postanowiłam że pospaceruje.- powiedziałam nie suszczając z niego wzroku.
-Mógłbym ci potoważyszyć?- zapytał
- Oczywiście- uśmiechnełam się.
Spacerowaliśmy pare godzin. Dużo się o nim dowiedziałam. On o mnie też.
Rozmawialiśmy niczym najlepsi przyjaciele.
Po  zakończonym spacerze odprowadził mnie do domu.
Gdy weszłam i zamknęłam drzwi odrazu pokierowałam się do sypialni.
- dziwne. Zdobył moje zaufanie. Przy nim czuje się inaczej.- myślałam. Po czasie moje powieki zrobiły się ciężkie. Po chwili zasnełam






1116 słów. Następny rozdział pojawi się wkrótce.

Your Mistake ~ Slenderman Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz