Rozdział XXIX

373 13 20
                                    

Znacie to uczucie, kiedy mimo, że nie znasz osób z którymi spędzasz czas tyle co oni siebie, jednak tak się właśnie czujesz. Czujesz, jakby znało się ich praktycznie całe życie, mimo, że tak nie jest. Czujesz, że to właśnie tam jest twoje miejsce. Miejsce, którym nie musisz niczego udawać. (No chyba, że swoich uczuć..ale to nie jest na ten moment ważne.) Ja właśnie tak się czułam podczas tego wyjazdu.
Przez ten pierwszy dzień nie robiliśmy nic nadzwyczajnego. Siedzieliśmy przed kominkiem z herbatą i grzanym winem. Śmialiśmy, gadaliśmy i docinaliśmy sobie. Kiedy na dworze było już kompletnie ciemno, a w domach wokoło zgasły światła, chłopcy wpadli na "świetny" pomysł opowiadania strasznych historii.

Na początku uważałam, że to okropny pomysł, który skończy się okropny skutkami, takimi jak moja bez senność. Jednak dopiero w nocy zrozumiałam, że to w cale nie tak źle wyszło.

W każdym razie: kiedy każdy z nas rozszedł się do swoich pokoi, okazało się, że każda sypialnia także ma swoją łazienkę; Mówiłam wam o rozmiarach tego domu? Był ogromny. Cały obity dębowymi deskami. Miał on dwa piętra i jeszcze do tego strych oraz piwnicę. A centralnie za nim była plaża i gigantyczne jezioro, które teraz było pokryte lodem, jak i śniegiem.

Kiedy po drugiej w nocy zaczęliśmy się schodzić do pokoi, ja szybko wskoczyłam pod prysznic. Oczywiście nie uszło by bez podśpiewywania podczas tej czynności. No i... Krzyków Aarona.

-Tess!- krzyknął już nawet nie wiem, który raz, bo przestałam liczyć przy czterech.

-Co chcesz?! - Odkrzyknęłam w jego stronę.

-Wychodź, bo nie ręczę za siebie i zaraz ci tam wejdę nie patrząc czy jesteś naga czy nie! - krzyknął znowu.

Chyba go pojebało.

-Dobra, dobra. - przewróciłam oczami i w ten nakładając szampon na włosy.

-Masz trzy minuty i wchodzę!

-NO CHYBA SOBIE TERAZ ZE MNIE KPISZ!?

-Nie. - powiedział nadwyraz cicho więc wiedziałam, że jest pod drzwiami.

-Ale ja jeszcze włosy muszę umyć!

-To umyjesz je ze mną jak się nie pośpieszysz. - zaczęłam szybko szorować skórę głowy. - jak chcesz. Do ciebie należy wybór czy się pośpieszy czy nie!

-Ughhh.. - zaczęłam płakać głowę po czym znów usłyszałam głos Millera.

-Dziewięćdziesiąt sekund!

-Japierdole..

-Kogo?! - zapytał z wyczuwalną szczyptą kpiny.

-Napewno nie ciebie, nie martw się!

-Szkoda... - mruknął pod nosem.

Zdaje mi się, że słyszeć tego nie miałam, ale ma pecha bo w idealnym momencie wyłączyłam wodę. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i jak zwykle - zapomniałam ręcznika. -ZNOWU.

-Aaron.. - westchnęłam.

-Tak słońce?

Jak on znów do mnie powiedział? Słońce. Jakie to... urocze. Japierdole Tess jebnij się to nie jest najlepsze miejsce ani czas, żeby myśleć w ten sposób o kim kolwiek. A w ogóle o Aaronie. Otrząśnij się.

-Bo, bo, bo, bo, znowu zapomniałam ręcznika. - odpowiedziałam z lekką zdezorientacją.

-I co w związku z tym?

-Czy raczyłbyś mi go może podać? - przewróciłam oczami.

-Gdzie jest? - zapytał w końcu.

-Jest W lewej komorze walizki... Zdaje mi się, że pod spodem.

Chłopak z naprzeciwkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz