Minął prawie tydzień odkąd książę Leon zalazł się w naszej celi. Do tej pory nie wiem czemu wyglądał tak, a nie inaczej gdy grupa zwiadowców go znalazła. Jeszcze tego samego dnia opatrzyliśmy jego wszystkie rany. Od tamtej pory większość czasu jest nieprzytomny. Elder z Chrisem przenieśli go nawet do mojej chaty, gdzie przykuty do posłania może w spokoju regenerować swój organizm. Z tyloma ranami jakie miał nie przeżył by za długo w celi. To co widzieliśmy pierwszego dnia było niczym w porównaniu z wewnętrznymi obrażeniami, a tych według naszego medyka było zbyt wiele.
Kolejny dzień siedziałam na skraju łóżka i wpatrywałam się w niego. Opuchlizna i większość zadrapań na twarzy już zniknęła przez co mogłam dokładnie mu się przyjrzeć. Kręcone brązowe włosy opadały lekko na twarz więc delikatnie je odgarnęłam. Był przystojny, plotki o tym były prawdziwe. Wydatne kości policzkowe, jasna cera, gęste rzęsy, a za zamkniętymi powiekami niebieskie oczy. Gdy widziałam go pierwszy raz miał na sobie zbroję. Wtedy nie mogłam określić czyj jest umięśniony czy nie. Teraz gdy leżał w łóżku, a wcześniej pomagałam pozbyć się jego podartych i poplamionych krwią ubrań, mogła z czystym, sumieniem stwierdzić, że był dobrze zbudowany. Nie był przesadnie umięśniony, ale nie był też cherlawy. Podejrzewam, że gdyby stanął obok mnie nie sięgała bym mu do ramienia nawet. Dlaczego moje myśli wciąż kręciły się wkoło niego? Nie miałam pojęcia. Powinniśmy go zabić zanim on zabije nas, ale ja nie potrafiłam tego zrobić. Do tego wciąż uważałam, że może się nam przydać.
W ciągu tego tygodnia widzieliśmy chodzące trupy kręcące się w okolicy naszej osady. Nikt nie śmiał się do nich zbliżyć. Mędrzec też w końcu wrócił z stolicy. Przekazał nam to czego dowiedział się od uczonych z uniwersytetu. Najpewniej Nekromanci odrodzili się, a te chodzące trupy to magicznie ożywione zwłoki. Coś co nie powinno mieć miejsca od dawien dawna dzieje się na naszych oczach. Było to bardzo niepokojące. Oczywiście książę miał to gdzieś z tego co mówiło się na uniwersytecie. Kazał przygotować ekspedycję, która miała wyruszyć na wyspy Insulam by sprawdzić co się tam dzieje. Ale od jego zniknięcia z zamku nikt nawet tego nie ma zamiaru robić. Nie było się czemu dziwić, z opowieści i starych podań wiem, że te wyspy są przeklęte, a chroni je potężna magia. Od setek lat nikt z kontynentu nie postawił tam stopy, ba nawet tam nie dopłynął. Nawet nie chciałam myśleć co musieli by przeżyć ludzie wysłani tam przez księcia.
Z moich rozmyślań wyrwał mnie cichy jęk. Od razu odwróciłam się w stronę dźwięku, nawet nie wiem kiedy zaczęłam się wpatrywać w okno. A tym co wydawało jęki był sam książę Leon. Chyba w końcu zaczynał się budzić. Ostrożnie nachyliłam się nad nim. Powoli unosił powieki i spoglądał zamglonym wzrokiem prosto na mnie.
— Jesteś piękna.
I znowu zamknął oczy, a ja stałam w osłupieniu zastanawiając się czy na pewno dobrze usłyszałam. Przecież to nie było możliwe by powiedział coś takiego. Na pewno też nie świadomie. Musiałam się przesłyszeć. Z cichym westchnieniem wstałam i opuściłam pomieszczenie. Zabrałam swój płaszcz i łuk i opuściłam chatę. Znalazłam najbliższe zejście na ziemię po czym udałam się w głąb lasu gdzie mieliśmy prowizoryczną strzelnice. Nikogo nie było więc w spokoju mogłam strzelać i oczyścić swój umysł. Jedna, druga, trzecia, kolejna strzała. Jedna po drugiej trafiała w środek tarczy. Uwielbiałam to. Ten świst gdy strzała leci do celu, odbicie cięciwy od moich palców i oczywiście widok strzały u celu. Nie wiem ile tak stałam gdy nagle ktoś przerwał mi mój spokój. Tym kimś był oczywiście Yuan wyłaniający się zza drzewa. Delikatnie się do mnie uśmiechał, a jego brązowe oczy błyszczały jak zawsze gdy byłam w pobliżu. Zauważyłam to już jakiś czas temu, ale nie miałam odwagi ani okazji nigdy go o to zapytać.
— Czy nawet tu nie mogę mieć chwili samotność? — Zapytałam z udawanym wyrzutem.
— Ranisz moje serce Alys. Ja tu chce dotrzymać Ci towarzystwa, a Ty tak mnie traktujesz.
CZYTASZ
Przeklęci
FantasyGdy świat staje w obliczu największego wroga Krainy trzeba zakopać topory wojenne i stanąć ramię w ramię do walki z Nieumarłymi. Ale czy dla każdego jest to łatwe gdy bagatelizuje się niebezpieczeństwo? Gdy duma nie pozwala na pogodzenie się z przec...