Po jakiś czterech dniach Yuan w końcu dał mi spokój i przestał narzekać na to, że nie leże w łóżku. Tylko ja nie potrafiłam zbyt długo usiedzieć w jednym miejscu. Gdy tylko wstałam w końcu na nogi poczułam się zdecydowanie lepiej. Od razu też wróciłam do swoich zajęć i treningów. To ostatnie bardzo nie podobało się Yuanowi, który ciągle powtarzał mi, że jestem ranna i nie powinnam się przemęczać. Tylko, że ta rana z każdym dniem dodawała mi siły do działania. Mędrzec długo nie wiedział czym mogła być ta brosza. Pojechał nawet w tajemnicy i przebraniu do stolicy i tamtejszej uniwersyteckiej biblioteki. Miał dowiedzieć się czegoś więcej na temat wysp Insulam oraz broszy. W tym czasie ja, Yuan, Elder i cała reszta zdolnych do walki obmyślaliśmy plan na kolejne przejęcie królewskiego transportu. Potrzebowaliśmy więcej broni, a także ich lekarstw i żywności. Odkąd Książe przejął większość ziem nie mieliśmy zbytnio możliwości do upraw rolnych. Zresztą ciężko było cokolwiek uprawiać żyjąc w lesie wielkich drzew, gdzie po za nimi nic nie chciało rosnąć. Ale nie zamierzaliśmy ich opuszczać. Tu była nasza osada. Dość specyficzna dla każdego z zewnątrz, który by na nią trafił. Wykorzystywaliśmy to, że drzewa mają po kilkanaście metrów wysokości, a ich korony są rozłożyste. I to właśnie tu, kilkanaście metrów nad ziemią, gdzie nikt z reguły nie patrzy jest nasza osada. Na wielkich drzewach. Tu czujemy się najlepiej i najbezpieczniej.
Idę powoli po linowym moście łączącym jedną platformę z drugą. Czuję chłód wiejącego wiatru. Robi się coraz zimniej, to znak, że zbliża się zima. A my nie mamy dość zapasów by ją przetrwać. Jeszcze zwiadowcy donoszą, że książę zaczął przeczesywać lasy w poszukiwaniu każdej nie magicznej istoty ludzkiej. Czyżby żywe trupy nie były dla niego istotne? Bardziej liczy się jego chęć mordu niż potencjalne zagrożenie jakie może na nas czekać? Byłam pewna, że ma choć odrobinę rozumu w głowie. Widać jego rządze są silniejsze niż myślenie. Czekałam na powrót Yuana z patrolu. Mieli odciągnąć odział wojsk w inne rejony lasu tak by nie trafili na drogę prowadzącą do naszej wioski. Mijała kolejna godzina, a ich nie było. Zaczynałam się martwić coraz bardziej. Co jeśli oddział księcia i pojmał, albo gorzej od razu ich stracili? Pesymistyczne myśli ciągle krążyły po mojej głowie. Aż nagle w oddali zauważyłam wychodzące spomiędzy krzewów zakapturzone postacie. Wrócili. Szybko odnalazłam jedną z drabin prowadzących na dół i wręcz po niej zbiegłam. Nie tylko ja wpadłam na ten pomysł, kilku mieszkańców osady poszło w moje ślady i większą grupką kierowaliśmy się w stronę powracających. Uśmiechnęłam się gdy tylko dostrzegłam Yuana, jednak mój uśmiech szybko zniknął gdy zobaczyłam jego minę.
Mężczyzna był dosyć ponury, a to nie wróżyło niczego dobrego. Szybkim krokiem podeszłam do niego i spojrzałam w jego oczy starając się cokolwiek z nich wyczytać. Moje myśli błądziły już w najgorsze strony. Byłam wręcz pewna, że zaraz powie mi ilu ludzi straciliśmy, albo, że królewska armia już zmierza w naszą stronę. Ten jednak nie patrzył na mnie, minął mnie, a razem z nim Elder i Chris prowadzący jakiegoś jeńca. Nie widziałam jego twarzy bo miał zasunięty na nią worek, ale jego ubranie? Było zbyt charakterystyczne by pomylić je z czymś innym. Do tego wyhaftowany herb rodziny królewskiej na kaftanie naszego jeńca był aż nazbyt oczywisty. Nie odzywałam się do Yuana póki nie przetransportowaliśmy jeńca do jednej z chat służącej za celę. Prowadząc go na jego rękach dostrzegłam kajdany. Były to jedne z tych kajdan niwelujących magię czarodziei, które ukradliśmy z jednego z transportów królewskich. Do dziś nie wiem po co takie rzeczy zjeżdżają do stolicy i boję się dowiedzieć tej prawdy.
Gdy znaleźliśmy się w chacie, mężczyźni od razu przykuli więźnia do postawionego tam drewnianego słupa, a ja zamknęłam drzwi. Wiedziałam, że ludzie będą pytać i gadać o tym, ale póki sama nie wiem co tu jest grane nie potrzebowałam dodatkowych gapiów. W momencie, w którym odwróciła się z powrotem do moich towarzyszy Elder ściągnął więźniowi worek z głowy. Wtedy ujrzałam go po raz drugi w swoim życiu. Na twarzy miał wiele sińców, podbite lewe oko, kilka mniejszych i większych zadrapań. Jednak mi to jego twarz wciąż wykrzywiał grymas wściekłości. Powoli podeszłam do Yuana wciąż uważnie obserwując księcia.
CZYTASZ
Przeklęci
FantasyGdy świat staje w obliczu największego wroga Krainy trzeba zakopać topory wojenne i stanąć ramię w ramię do walki z Nieumarłymi. Ale czy dla każdego jest to łatwe gdy bagatelizuje się niebezpieczeństwo? Gdy duma nie pozwala na pogodzenie się z przec...