Rozdział 7

56 2 0
                                    

Zebrali się w salonie, ciasno upakowani i pospiesznie próbowali posprzątać bałagan pozostawiony przez Śmierciożerców. Sofy były rozprute, zasłony zerwane, a książki ściągnięte z półek i rozrzucone po podłodze, prawie całkowicie zasłaniając dywan pokryty zabłoconymi odciskami butów. Sprzątali po mugolsku w dziwnie swobodny sposób, jakby nic się nie stało, a splądrowanie domu było na porządku dziennym.

Wciąż owinięta matczynym szalem, Ginny bez przekonania ułożyła pognieciony dywanik z powrotem na płasko, ponuro obserwując, jak mama zajmuje się zakrwawionym nosem taty.

- Nie powinieneś był się wychylać - skarciła Molly. - To znaczy, naprawdę Arturze, to nie czas i miejsce na bohaterstwo...

- Nie zamierzałem znosić tego jak traktował Remusa - powiedział stanowczo Arthur. - Nie bez walki.

Remus uśmiechnął się lekko, podnosząc z podłogi rozbitą lampę.

- Jestem bardzo wzruszony, Arturze, ale nic mi nie jest. Nie warto ryzykować życiem w imię ochrony moich uczuć.

- Mimo wszystko - powiedział Artur z uporem - nie pozwolę, by moja rodzina i przyjaciele byli dręczeni. Nie wspominając już o tym, jaki to był brak szacunku dla Potterów. Te akta nigdy nie powinny ujrzeć światła dziennego, nie mówiąc już o wykorzystaniu ich jako pokręconej taktyki przesłuchań.

- Nigdy nie zdawałem sobie sprawy, jak bardzo Harry jest podobny do swojego taty - powiedział George, wyglądając na nieco oszołomionego. - To znaczy, wiem, że zawsze tak mówiliście, ale... - urwał, patrząc niespokojnie na Lupina.

Remus skinął głową. - Tak, to naprawdę niezwykłe. Już kiedy był dzieckiem było to jasne. Drażniliśmy się z Jamesem, mówiąc, że to dowód na to, że Harry nie jest dzieckiem mleczarza.

Fred prychnął. - To byłby ciekawy zwrot w całej tej legendzie o Wybrańcu, prawda? Wszystko w porządku, Lupin? - dodał po chwili.

Remus wciąż wyglądał na spiętego, ale uśmiechnął się do Freda. - Oczywiście. To było nieprzyjemne zakończenie cudownej nocy, ale wszyscy damy sobie rady.

Tonks uśmiechnęła się do niego i sięgnęła po pocałunek, ale Remus najwyraźniej tego nie zauważył i odwrócił głowę, tak, że złapała tylko krawędź jego szczęki.

Nie przeszło to niezauważone, ale na szczęście Arthur przerwał zakłopotaną ciszę. - Cóż, pewnie nadal będą nas obserwować. Wiem, że większość gości już wyjechała, ale uważam, że członkowie Zakonu powinni zostać tu trochę dłużej. Przy tylu świadkach nie mogli postąpić zbyt ostro, ale nie chcę ryzykować, że ktoś zostanie osaczony w pojedynkę.

Lupin wyglądał na nieco zirytowanego, a Tonks była wyraźnie zrozpaczona. - Muszę sprawdzić, co u moich rodziców. Mam takie okropne przeczucie...

- Jestem pewien, że nic im nie jest, Tonks - powiedział cicho Bill. - Zostań tutaj, tylko do rana.

Kiwnęła głową, wzdychając ciężko. - Wyczarujemy coś i prześpimy się tutaj.

- Najpierw wszyscy napijemy się herbaty - poleciła Molly. - Nq uspokojenie nerwów.

- Tak, wygląda na to, że Ginny trochę by się przydało - powiedział Charlie.

Ginny skrzywiła się na niego. - Nic mi nie jest! - nalegała. - Tylko cholernie mi zimno!

- Nie, moim zdaniem wyglądasz na naprawdę wstrząśniętą...

- Nie jestem małą dziewczynką! Dlaczego musisz być taki-

- Przestańcie, oboje - warknęła Molly, kierując się do kuchni. - Nikt z nas nie chce wysłuchiwać waszych kłótni. Wszyscy, i naprawdę mam na myśli wszystkich, proszę usiądźcie, a ja zrobię herbatę.

Własna historia |Harry Potter FANFICTION| TŁUMACZENIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz