*Ponieważ narodziłam się w moich marzeniach
- Czy to nie dziwne, że on się do mnie zaczął odzywać? - spytałam.
- A czemu miałoby?
- Bo chodzimy do jednej klasy od kilku lat, a do tej pory nie mówił mi nawet "cześć"?
Evelyn wzruszyła ramionami i oparła się wygodniej o poduszkę. Siedziałyśmy w pokoju dziewczyny, jedząc lodowy deser przygotowany przez jej mamę.
- Może czas na zmiany? - zasugerowała, odstawiając półmisek na szafkę obok łóżka.
- Może.
- No, to opowiadaj, jak było?
***
Wracając wieczorem w niedzielę do domu czułam się niedobrze. Nie wiem, czy było to spowodowane przesadną troską mojej ukochanej babci, u której byłam, czy też może moim niepohamowanym zapędem do jedzenia. Obie opcje są prawidłowe.
- Zajmuję łazienkę! - krzyknął tata.
- Zanim przyturlam się do domu już dawno z niej wyjdziesz. - powiedziałam.
Mężczyzna zaczął się śmiać.
- Jocelyn, jadę jutro do cioci Sue.
- Zostaję w domu, mamo. We wtorek mam ostatni sprawdzian i chcę się pouczyć.
- No dobrze.
Jestem świetnym kłamcą.
***
- Mama chciała, żebym jechała z nią dzisiaj do ciotki Sue.
- Ale?
- Ale jej dzieci to wredne bachory i wolę zostać w domu. -wzruszyłam ramionami, przepisując zadanie z tablicy.
- To chyba czas się do nich przekonać, co? W końcu to twoja rodzina.
- Evelyn, uwierz mi, nie da się tolerować takich osób.
- Jak chcesz.
***
- Odzywał się?
- Nie.
- Och, myślałam, że...
- Hej, Jocelyn!
Podskoczyłam słysząc jego głos.
- Głośniej nie umiesz? - spytałam.
- Mogę spróbować, chcesz?
- Nie!
- Chciałem się tylko zapytać, czy będziesz dzisiaj na placu?
- Nie wiem.
- Jakbyś się jednak namyśliła, to tutaj masz mój numer. - podał mi karteczkę i przez ułamek sekundy czułam jego palący dotyk na skórze.
- To cześć.
Kiedy odległość była wystarczająca, Evelyn zaczęła piszczeć i skakać.
- I czemu się cieszysz?
- Bo znowu cię gdzieś zaprosił, no!
- Na mecz piłki nożnej? No patrz, jak romantycznie!
YOU ARE READING
Dear... - Niall Horan
Fanfiction"Mam jednak nadzieję, że kiedyś wybaczysz mi ten list". Zapraszam do czytania :)