Chapter 3: And it's all fun and games*

130 14 0
                                    

*I wszystko jest zabawą


- Ktoś do ciebie przyszedł. Jocelyn, słuchasz mnie? Jocelyn!

Podskoczyłam na łóżku słysząc krzyk mamy. Zagięłam róg kartki by potem nie zgubić miejsca, w którym skończyłam czytać i spojrzałam wyczekująco na kobietę.

- Masz gościa. - po czym wyszła a do pokoju wszedł Niall.

- Co tu robisz? - zdziwiłam się.

- Evelyn nie mogła przyjść, mówiła, że coś jej wypadło i poprosiła, żebym przyszedł za nią.

Oj, Brooks, rozliczę się z tobą. Niech tylko zdejmą mi ten gips, a już mi nie uciekniesz.

- Ćwiczenie jest na biurku.

Jednak chłopak usiadł koło mnie.

- Jak się czujesz? - zapytał.

- Jak niepełnosprawna.

Przez chwilę w pokoju panowała niczym niezmącona cisza.

- Mogę się podpisać na gipsie?

- No nie wiem...

- Daj spokój! Jeszcze nigdy tego nie robiłem.

I trudno mi było się nie zgodzić dostrzegając w jego oczach błysk dziecięcego podniecenia.


***


- Tłumacz się. - warknęłam.

Niall wyszedł po dwóch godzinach. Dobrze mi się z nim rozmawiało, okazał się być miłym chłopakiem. Coś, co mogę o nim powiedzieć to to, że miał w sobie ogromny urok, który (mogę się założyć) wykorzystywał będąc dzieckiem.

- Nie mam z czego. Czy człowiek najzwyczajniej w świecie nie może poczuć się źle?

- Tym razem ci uwierzę.

- Jak się dzisiaj czujesz?

- Jeżeli do mnie przyjdziesz to dobrze.

- Będę za pół godziny.

- Czekam. - powiedziałam, kończąc połączenie.


***


- Hej. Byłam jeszcze w sklepie i kupiłam czekoladę.

Spojrzałam na przyjaciółkę, która trzymała ogromną tabliczkę słodkości w ręku. Długie włosy zaplotła w warkocz sięgający do pasa. Zawsze zazdrościłam jej właśnie tych pięknych i zdrowych włosów.

- Chcesz mnie utuczyć.

- Tylko troszeczkę.

Zamknęła drzwi i usiadła obok mnie.

- Fajny gips, ja też mogę? - zapytała.

I nic nie poradzę na to, że mimowolnie uśmiech pojawił się na moich ustach, kiedy przypomniałam sobie, jak Niall "dekorował" gips.

- Dobra, ale bądź bardziej kreatywniejsza i narysuj coś innego niż kwiatki i serduszka, ok?


***


[ kontynuacja listu]


Noce były dla mnie nie do zniesienia. Powód? Za dużo myśli kłębiących się w głowie, nie dających spać. Można było zwariować. Ale wiem, że była to też moja wina.

Dnie były... znośne. Kiedy byliśmy razem były cudowne. Nie zawsze, ale przeważnie.

Najgorsze były kłótnie, nie sądzisz, kochanie?...


Dear... - Niall HoranWhere stories live. Discover now