Rozdział Czwarty

6 1 27
                                    

     Obudziłam się i sięgnęłam po telefon. Było chwilę po dziewiątej. Na ekranie wyświetlało się ponad trzydzieści powiadomień z Messangera. Bałam się, że coś się stało, mimo że z mamą i ciocią kontaktowałam się innymi drogami. A moje "przyjaciółki" ze szkoły nie odzywały się ode mnie od zakończenia roku. Odblokowałam telefon i zobaczyłam, że wszystkie powiadomienia pochodzą z jednej grupy o nazwie "Chrabąszcze". Zaśmiałam się widząc nazwę czatu, a potem otworzyłam wiadomości. Najnowsze wyglądały tak:

Rozalia
Piknik dziś nad kroplą?

Hanna
Spoko

Nikodem
Ja i Nao też możemy. Przyprowadzimy wam Sonię

Hanna
Super! 11?

Rozalia
Pasuje. Upiekłam chleb wczoraj, przyniosę wam

Nao
Jak zwykle nas dokarmiasz

Rozalia
Taka moja rola 🤷🏻‍♀️

     Zadzwoniłam zapytać ciocię, a potem odpisałam, że mogę i zadzwoniłam do Nao zapytać, czy z Nikodemem po mnie podjadą. Gdy się umówiliśmy zauważyłam, że mam lekko ponad godzinę do wyjścia. Ubrałam ogrodniczki i t-shirt. Postanowiłam, że nie przyjdę z pustymi rękoma i wyszłam pozrywać poziomek z krzaczków z tyłu ogrodu.

     Godzinę później jechałam z wczoraj poznanym rodzeństwem przez leśne dróżki na trochę za wysokim rowerze. Okulary spadały mi z nosa przez wyboje w drodze i przeklinałam się, że akurat dziś nie użyłam soczewek. Po dwudziestu minutach jazdy dojechaliśmy do celu. Staliśmy na małej plaży przy jeziorze.

- Zaczekamy na dziewczyny i wtedy razem się rozstawimy - powiedziało Nao zeskakując z roweru.

Nikodem i ja skinęliśmy głowami także schodząc z rowerów.

- Swoją drogą, bo chyba jeszcze nie pytałam, ile macie lat? - zapytałam.

- Piętnaście i trzynaście. Ja jestem starszy - odparł Nikodem - a ty?

- Czternaście - uśmiechnęłam się i wyciągnęłam spore pudełko pełne lekko pozgniatanych poziomek - ta droga im trochę zaszkodziła.

- Poziomki są dobre nawet jeśli są zdeptane - powiedziało Nao.

Uniosłam kącik ust i wzięłam głęboki wdech. O dziwo nawet nie bałam się poznania nowych ludzi. Słodki zapach kwitnących lip wyparł ze mnie cały stres. Z mojego błogiego wpatrywania się w piasek wyrwały mnie dwa rowery mocno hamujące tuż przede mną. Obie osoby zsiadły z nich i wyściskały się z rodzeństwem, które mnie tu przywiozło. Ja stałam i nerwowo ściskając rączkę roweru modliłam się, żeby to Nao mnie przedstawiło. Moje modlitwy chyba zostały wysłuchane.

- Dziewczyny, to jest nowy chrabąszcz - Nao wskazało na mnie jak na eksponat w muzeum. Uśmiechnęłam się tylko.

- Hanna, ona, jej - niższa ode mnie dziewczyna, obwieszona toną biżuterii, o truskawkowych blond włosach wyciągnęła do mnie rękę.

- Sonia, ona, jej - uścisnęłam delikatnie jej dłoń.

- Rozalia, także zaimki ona, jej - powiedziała druga. Nie wiedziałam czemu, ale jej oczy wydawały się analizować całą moją duszę.

- Sonia - powtórzyłam uścisk. Jej dłonie wydawały się jak z porcelany, a z drugiej strony były niesamowicie delikatne.

     Minęło pół godziny. Nikodem suszył się po pływaniu na osobnym ręczniku, my na kocu jedliśmy moje poziomki i kanapki z domowego chleba Rozalii co chwilę zachwalając jej umiejętności. Ona tylko rumieniła się na bladych policzkach i zgrabnie przyjmowała komplementy. Złapałam całkiem dobry kontakt z Hanną i w trójkę, włączając w to Nao dyskutowaliśmy właśnie na temat kanonu lektur. Z Rozalią za bardzo nie rozmawiałam. Ale ona w ogóle za dużo nie mówiła. Jednak wydawała się całkiem obecna. Obserwowała nas i chyba też słuchała, bo czasem śmiała się z naszych żartów. W pewnym momencie wstała i podeszła do roweru. Po chwili wróciła z małym głośnikiem i uruchamiając go zaczęła mówić:

- Przedstawmy się muzycznie - podała Nao głośnik - robimy rundkę, od Nao zaczynając, każdy po jednej piosence.

Nao chwyciło telefon i zdecydowanie wpisało piosenkę.

- Nao, ty naprawdę zrobiłoś z "Devil Town" swoją prywatną piosenkę, prawda? - zaśmiał się Nikodem przenosząc się z powrotem na nasz koc. Nao w odpowiedzi tylko wzruszyło ramionami z uśmieszkiem na bladych ustach.

Puszczaliśmy piosenki po kolei. Nikodem włączył "Come As You Are", a Hanna chyba coś od Lany Del Rey. W końcu przyszła moja kolej. Nie miałam pojęcia o włączyć, mój gust muzyczny nie był wybitnie górnych lotów. Panicznie bałam się wyjścia na osobę, której playlista to piosenki z Tik Toka, mimo że po części tak było. Włączyłam "Długość dźwięku samotności" i szybkim ruchem odstawiłam telefon. Rozalia wyszczerzyła do mnie zęby w uśmiechu i zaczęła nucić. Ja razem z nią, a w refrenie dołączyli do nas Nao i Hanna, a Nikodem szybo wyszukał tekst i trochę nieporadnie śpiewał z nami. Satysfakcja z tego, że zrobiłam dobre wrażenie rozpierała mnie od środka. W końcu piosenka się skończyła i telefon powędrował do właścicielki. Ona z uśmiechem włączyła piosenkę. Wsłuchałam się w tekst, bo byłam pewna, że ją znam. Spróbowałam dyskretnie spojrzeć na tytuł, ale coś chyba nie wyszło.

- "Girls" - powiedziała odgarniając za ucho czarne włosy - od Girl In Red.
Uniosłam brwi i położyłam się na plecach opierając stopy o udo Nao.
- Idziemy pomoczyć stopy? - zapytała Hanna odkładając włóczkę i szydełko. Wszyscy zgodziliśmy się z pomysłem i poszliśmy na brzeg jeziora. Nikodem lekko ochlapał Rozalię, ta odpłaciła mu pięknym za nadobne, też zaczęłam chlapać Nikodema i tak w moment rozpętała się między całą naszą piątką bitwa. Po dziesięciu minutach byliśmy cali mokrzy, mimo że nie weszliśmy głębiej niż do połowy łydki. Staliśmy na piasku czekając aż wyschniemy na tyle, by usiąść na kocu. Rozalia znów schyliła się po głośnik i włączyła tym razem jakąś piosenkę TV Girl. Staliśmy bujając się do muzyki. Co jakiś czas mój wzrok mimowolnie lądował na roztrzepanych, lśniących włosach Rozalii. I czasami ten wzrok przecinał się ze spojrzeniem dziewczyny.

     Leżałam wieczorem na leżaku kończąc książkę. Mimo tego, że komary nie dawały mi spokoju było pięknie. Czułam, że nawet lekko ponad tydzień w tym miejscu dał mi więcej niż cokolwiek innego.

________________________________________________________________________________

Słowa - 897

ChabryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz