Obudziło mnie słońce wpadające przez okno nad biurkiem. Wszystko było winą niedokładnie zasłoniętych rolet, na które nawet nie zwróciłam uwagi wczoraj wieczorem. Pociągnęłam nosem wciągając nocny katar i poczułam zapach jajecznicy. Modliłam się, żeby śniadanie było już gotowe, bo ostatni posiłek jadłam... nawet nie wiedziałam jak dawno temu. Sięgnęłam po telefon, jednak zauważyłam obok zegar. Wskazywał dwadzieścia po dziewiątej. Otworzyłam szufladę stolika nocnego i włożyłam do niej komórkę. Zdecydowałam się na mały detoks, bo całe moje życie towarzyskie opierało się na pisaniu i dzwonieniu. Problem dzieci z prywatnych szkół porozrzucanych po całym mieście i okolicznych wsiach. Usiadłam na łóżku i założyłam kapcie. Głód wziął górę nad rozmyślaniem czy powinnam przebrać się z piżamy i postanowiłam od razu zbiec do kuchni. Idąc korytarzem słyszałam muzykę. Gdy zeszłam na dół okazało się, że ciocia mieszając jajecznicę tańczy po kuchni w rytmie "California Dreamin'". Uśmiechnęłam się. Nie mogłam sobie wyobrazić mojej mamy w takiej sytuacji.
- O, już wstałaś. Jak się spało? - zapytała kobieta lekko ściszając muzykę na głośniku.
- Dobrze, tylko następnym razem muszę lepiej zasłonić rolety - zaśmiałam się niezręcznie cały czas stojąc w tym samym miejscu.
- Przynajmniej mi pomożesz, nalejesz kompot do dzbanka? - kiwnęła głową na słoik z kompotem jabłkowym.
- Oczywiście - odpowiedziałam i zabrałam się za robotę. Po jej wykonaniu wzięłam dzbanek i zaniosłam go na stół. Piękny stół (jak wszystko w tym domu) z białego drewna przykryty obrusem z wyhaftowanymi polnymi kwiatami stał w przeszklonej jadalni. Patrząc przez wielkie szyby prawie czułam tę długą trawę ocierającą mi się o kostki i mocny zapach lawendy, której krzaczki widocznie dominowały nad innymi kwiatami. Gdy tylko odwróciłam głowę od okna wszystko stało już na stole. Usiadłam przy stole na pasującym do niego krześle, które co niespotykane wśród krzeseł, miało urocze podłokietniki. Ciocia usiadła naprzeciwko mnie i nalała nam kompot.
- Smacznego - uśmiechnęłam się i chwyciłam kromkę chleba.
- Smacznego. Przy okazji chciałabym ci powiedzieć parę zasad. Po pierwsze każdy sprząta po sobie. Oczywiście, rzeczy w stylu prania czy sprzątania spiżarni robię ja, ale wynoszenie ubrań do prania, sprzątanie po jedzeniu albo gotowaniu to też twój obowiązek. Po drugie mów mi o każdym wyjściu. Raczej będę się zgadzać, bo przecież masz wakacje, ale takie informacje w stylu gdzie, z kim wychodzisz i kiedy wrócisz muszę znać. Chyba nic poza tym. W piżamie siedź do której chcesz, ogród masz do dyspozycji, tylko nie zniszcz grządek i to tyle - zwieńczyła ten wywód wgryzieniem się w pomidora niczym w jabłko.
- Jasne - przytaknęłam. Zasady jak te, do których byłam przyzwyczajona w domu. Z każdą chwilą tutaj czułam się coraz swobodniej. Nie byłam skrępowana rozmowami z ciocią, jak się tego obawiałam. Wręcz przeciwnie, było przyjemnie.
Pół godziny potem, po zjedzeniu i posprzątaniu podczas prowadzenia dyskusji o hummusie i wegańskich pastach poszłam do swojego pokoju. Zdecydowanie szybko się zaaklimatyzowałam patrząc na to, że już pierwszego poranka uznałam ten pokój za swój. Miał w sobie coś co mnie czarowało. Otworzyłam walizkę i zaczęłam się rozpakowywać, bo zostawiony wczoraj bałagan wręcz uniemożliwiał poruszanie się po pomieszczeniu. Komoda okazała się bardzo pojemna, bo wszystko co chciałam w niej upchnąć się tam zmieściło. Kosmetyki wylądowały na biurku, a reszta mało potrzebnych rzeczy została w walizce, którą upchnęłam pod łóżko. Wyciągnęłam z szuflady materiałowe szorty, granatowy t-shirt i bieliznę, chwyciłam szczoteczkę z kosmetyczki poszłam się ogarnąć. Pierwszy raz miałam okazję lepiej przyjrzeć się łazience, bo podczas wczorajszego szybkiego prysznica zasypiałam na stojąco. Łazienka była dość klasyczna jak na wystrój tego miejsca. Jedyne co się w niej wyróżniało to lustro. Wielkie lustro zajmowało większość przestrzeni koło prysznica. Było wysokości całej ściany, a jego rama była większą wersją ramy lustra w pokoju w którym mieszkałam. Przejrzałam się w nim. Nie miałam na sobie ani trochę makijażu. Lubiłam się malować i lubiłam siebie w makijażu. Jednak stwierdziłam, że nie mam dziś ochoty marnować na to czasu. Uważałam to za bardzo zdrowe podejście do tego tematu. Miałam koleżanki, które bez makijażu nie pokazywały się czasem nawet swojemu rodzeństwu. Przeczesałam włosy i wyszłam z pomieszczenia. Poszłam do pokoju i wyjęłam książkę i czapkę z daszkiem. "Arystoteles i Dante odkrywają sekrety wszechświata", ten tytuł chodził mi po głowie od jakiegoś czasu, a teraz czułam idealną atmosferę, żeby to przeczytać. Poprosiłam ciocię o koc i wyszłam na dwór. Rozłożyłam materiał w liście monstery na ziemi, a w nos od razu uderzyła mnie cudowna woń świeżej trawy. Była wysoka, sięgała mi do połowy łydki. Położyłam się na kocu i przeciągnęłam się. Było pięknie, a wizja tego lata nie wydawała mi się taka zła. Położyłam się na brzuchu i zaczęłam czytać
Ostre światło wbijało mi sztylet w powieki. Otworzyłam oczy i zabolała mnie głowa. Rozejrzałam się - było dziwnie pomarańczowo. Moja czapka i książka leżały obok. Cholera! Zasnęłam! Zebrałam wszystko i pobiegłam do środka. Weszłam przez drzwi tarasowe. Ciocia właśnie robiła coś w kuchni. Gdy mnie zobaczyła zaczęła się śmiać.
- Żałuj, że nie widzisz swojej miny - mówiła wciąż dusząc się ze śmiechu.
- Ciocia, ja tu udar słoneczny przechodzę - rozglądałam się w poszukiwaniu zegara. Namierzyłam w końcu mały elektryczny zegar stojący na blacie w kuchni. Była 20.30. Spałam ponad osiem godzi. Nawet nie byłam zmęczona, nie rozumiałam w jaki sposób to się stało.
- Chcesz naleśniki? - zapytała kobieta powoli się uspokajając.
- Poproszę. Pomóc z czymś? - spytałam wciąż trzymając wszystko w rękach.
- Najpierw to odnieś, a potem wyjmiesz dżemy - powiedziała i zaczęła mieszać coś w misce.
Poszłam po schodach na górę. Odłożyłam koc pod biurko, a czapkę i książkę koło wazonu. Usiadłam się na łóżku i zaczęłam masować skronie. Od przebywania na słońcu przez osiem godzin głowa mi pękała. Po kilku minutach podniosłam się na nogi i zbiegłam na dół.
- Dżemy są w spiżarce, naprzeciwko kuchenki. Wyjmij jakie chcesz, są pooklejane - usłyszałam polecenie i udałam się w stronę drzwi. Ustałam w małym pomieszczeniu otoczona półkami i zaczęłam szukać słoików. W końcu znalazłam. Wzięłam konfiturę malinową w małym słoiczku, żeby nie marnować za dużo przetworów i wyszłam. Postawiłam to na stole. Ciocia siedziała już na krześle, a na stole stała sterta naleśników. Wzięłam talerz i położyłam na niego placek. Posmarowałam go i zaczęłam jeść. Byłam mocno pobudzona po długiej drzemce.
- Jutro idę do pracy o ósmej i wracam po szesnastej, więc będziesz miała czas dla siebie - uśmiechnęła się ciocia - masz dorobione klucze, przypomnij mi po jedzeniu, żebym ci je dała.
- Ciociu, a czym ty się w ogóle zajmujesz jeśli mogę wiedzieć? - zapytałam grzecznie.
- Jestem asystentką w studiu tatuażu i piercingów. Nie umiem tatuować, ale ktoś to musi czasem przygotowywać - odparła i zaczęła smarować kolejnego naleśnika.
Mruknęłam i wróciłam do jedzenia. Jadłyśmy nie odzywając się i jedyne co było słychać były piosenki ABBY.
Przez tę długą "drzemkę" długo nie mogłam zasnąć, więc wzięło mnie na rozmyślanie. Myślałam o przyszłości. I o tym co właściwie chciałabym robić. Za rok miałam składać papiery do szkół, które mogły decydować o mojej przyszłości. A miałam kilkanaście lat. To uczucie oczekiwania na liceum zaczynało przeradzać się w stres i w pewnym sensie obojętności.

CZYTASZ
Chabry
Ficção AdolescenteSonia wyjeżdża na specyficzne wakacje i zakochuje się w chabrach. I chabrowych oczach.