Blondyn usiadł na kanapie,przyglądając mi się uważnie z szerokim uśmiechem.Teraz to on obżerał się pizzą,a ja szukałem skarpetki do pary.
-Jednak wychodzisz?-spytał z niekrytą satysfakcją.
-Jak widać-burknąłem pod nosem,dosłownie skacząc na jednej nodze i próbując założyć but.-Ale żeby było jasne-dodałem od razu,zatrzymując się na chwilę-nie robię tego dlatego,że ty tak powiedziałeś,ani dlatego,że uważam iż w moim życiu potrzeba jest pewna zmiana.Robię to ponieważ najnowsza część mojej ulubionej gry wychodzi dopiero za dziesięć dni i nie mam co ze sobą przez ten czas zrobić.To jest powód.Jedyny powód-powiedziałem,kładąc nacisk na słowo "jedyny".
-Jak tam sobie chcesz-wzruszył ramionami.-A teraz się posuń-machnął na mnie pilotem,po czym włączył telewizor.
Przewróciłem oczami,idąc do swojej sypialni.Wygrzebałem z szafy jedną z moich ulubionych koszulek (czarną z wielkim,żółtym napisem "ALWAYS BE YOURSELF UNLESS YOU CAN BE BATMAN,THEN ALWAYS BE BATMAN"),założyłem ją i biorąc w biegu kluczyki z samochodu i krzycząc "wychodzę,nie zjedz wszystkiego" opuściłem mieszkanie.Całkiem szybko pokonałem schody (nie potykając się ani razu),gdyż jak się okazało była awaria windy.Ale co to dla mnie? To tylko siódme piętro.
Odpaliłem Charlotte - jedyną prawdziwą miłość w moim życiu,a mianowicie mojego starego grata,który ledwo wyrabia na zakrętach,a porusza się wolniej niż dziewięćdziesięciolatka na wózku inwalidzkim.Ognista czerwień jest już wyblakła i za cholerę ognistej nie przypomina,mimo to nie wymieniłbym tego samochodu na żaden inny.
Droga do centrum zajęła mi prawie pół godziny (dla porównania pieszo szedłbym max jakieś piętnaście minut).Los mi sprzyjał,gdyż parking był prawie pusty i obyło się bez żadnych nieprzyjemności związanych z parkowaniem Charlotte.Mieniący się na czerwono,ogromny szyld "SPEED DATING" wisiał nad miejscem,które jeszcze kilka miesięcy temu było niewielką smażalnią ryb.Dzisiaj był to lokal,całkiem ładnie urządzony i o wiele lepiej pachnący.Małe,okrągłe stoliki stały obok siebie.Przy każdym ustawione były dwa krzesła.Poza obrusem (czerwonym,aksamitnym i przybrudzonym) na stołach były karteczki z ich numerkami.Z głośników leciała jakaś skoczna muzyka,co właściwie nie do końca pasowało do ogólnego wystroju.
-Pierwszy raz?
Uprzejmy,damski głos wyrwał mnie z zamyśleń.Spojrzałem w dół na niską blondynkę.Uśmiechała się zachęcająco.
-Proszę?
-Pierwszy raz?-powtórzyła,dodając od razu-W Szybkich Randkach?
-Aa...Tak,tak pierwszy-potwierdziłem,odgarniając włosy do tyłu.
Czułem się tak cholernie dziwnie i nie na miejscu.
-Imię?
-Michael.
Napisała na białej karteczce moje imię (MIKEL) po czym przylepiła mi ją na koszulkę.Ręką wskazała mi wolny stolik,drugą podała plastikowy kubeczek z wodą.
-Każda randka trwa dziesięć minut.Jedna dziewczyna odchodzi,druga przychodzi.Jak jakaś się podoba bierzesz numer.Albo pokój.Nie stresuj się tak!Miłej zabawy-powiedziała na jednym wdechu,uśmiechając się jeszcze szerzej.
Westchnąwszy,zająłem wolne miejsce przy stole numer 52 i wypiłem prawie całą wodę za jednym zamachem. Duży zegar wiszący na ścianie wybił 21:10 i ktoś użył dzwoneczka takiego jak na recepcji,dając tym samym znak do zmiany miejsca.Poczułem narastający niepokój,żołądek mi się skurczył,a w gardle poczułem wywołaną stresem gulę.W tym momencie każda część mnie nienawidziła Luka za ten idiotyczny pomysł.
CZYTASZ
speed dating | m.c (ZAWIESZONE)
Fanfictionhistoria,w której to luke nie może znieść,że jego najlepszy przyjaciel całymi dniami przesiaduje na kanapie,grając w gry i jedząc odgrzewaną pizze,więc postanawia namówić go na szybkie randki z nadzieją,że michael w końcu sobie kogoś znajdzie -To c...