Rozdział 4

1K 47 77
                                    

*rozdział krótszy ze względu na to, abyście trochę lepiej, poznali naszego Archer'a, ale później zacznie się więcej dziać*

Zapraszam was do tego, aby głosować na rozdział, albo chociaż komentować, co wam się spodobało, a co nie.

Uwierzcie, że to daje motywacje i wsparcie!

Z góry dziękuje za głosy, każdemu z was i mam nadzieje, że podoba wam się to, co piszę.

Do następnego 🤍

#BTFwatt

****

Archer

Gra, która dopiero się rozpoczynała, zaczęła się powoli rozkręcać. Ona jeszcze nie wiedziała, że dając znaki, że jest zainteresowana poznaniem zasad, tak naprawdę skazuje się na horror, który ona tak uwielbia oglądać. Wiadome jednak jest to, że nic jej nie zrobię, jak i każdej innej kobiecie, ani jej nie dotknę, bez jej słowa, ale gra już dawno się rozpoczęła. Stała się moją małą ofiarą, moją zdobyczą. Nie ma już ucieczki. Lubię zabawę, a zwłaszcza z moją małą laleczką, która kiedyś, będzie uzależniona od gry.

Gdyby wtedy, te jej cholerne piękne brązowe oczy nie spojrzały wprost na mnie nieświadomie, może i dałbym jej wolność. Wtedy, gdy była na tej gali w tej masce na twarzy, wtedy, gdy jej oczy krzyczały, że mają dość, nie zwróciłaby mojej uwagi. Chciałem jej pomóc, chciałem jej pokazać lepsze losy, ale nie za darmo. Chciałem, aby poznała co to wolność. Pamiętam ten dzień doskonale. Miała na sobie długą, lekko błyszczącą satynową ciemną sukienkę w odcieniu granatu. Buty na dość wysokim obcasie w odcieniu czerni, a jej blond włosy były z przodu opięte, a tył swobodnie spadał na jej ramiona i plecy. Na twarzy miała czarną maskę, a na ustach matową pomadkę w odcieniu brązu, ale to nie był taki ciemny kolor, ani jasny, był taki w sam raz. Jej duże usta były przepiękne wtedy, a jej oczy? Hipnotyzujące, tak bardzo, że mógłbym patrzeć w nie cały czas. Wtedy, wtedy postanowiłem jedno.

Zagra w moją grę, czy będzie tego chciała, czy nie, to nie ma odwrotu. Pozna co to zdrowe uzależnienie.

Spojrzałem po chwili w telefon siedząc w swoim dodge i zerknąłem na godzinę. Było cholernie późno, a to znaczyło, że już spała, a ja miałem ogromną ochotę sprawdzić, co tam u mojej zawodniczki, ale miałem ważniejsze sprawy, jak sprawy zleceniowe. Zerknąłem ostatni raz w bok, patrząc na jej okno pokoju i ruszyłem z gazem zza jej domu.

Połączyłem się szybko przez samochód z dobrym przyjacielem, który mi pomagał w tym wszystkim. Mogłem na niego liczyć, nie ważne co. Jednak przewróciłem oczami, gdy ten idiota nie potrafił odebrać telefonu. No idiota. Zadzwoniłem ponownie, a po chwili usłyszałem ten przyjebany głos.

- Gdzie łaskawie księżniczka ma telefon? – uniosłem brew, mimo, że wiedziałem, że tego nie zobaczy – Co było tak ważniejsze?

Nie słyszałem w słuchawce nic. Cisza. Zepsuł się.

- Konkurencja.

- Jaka niby? – zapytałem poirytowany.

- Wiesz, musiałem połamać parę kości, lekarze są moją konkurencją. – odparł z lekkim oburzeniem – Moją fuche zabierają, tak nie może być!

Westchnąłem i wciągnąłem więcej powietrza i zaciskając dłonie na kierownicy. Przysięgam, to był totalny debil. Nie wiem kto go spłodził, ale też na pewno nikt o normalnym umyśle. Taki debilizm, to rzadkość, a on go odziedziczył w loterii.

- Weź mi podaj teraz powód, abym ci nie zajebał, jak wrócę. – westchnąłem.

Chwila ciszy, dala mi do zrozumienia, że myśli, a to się źle kończyło, lepiej by tego nie robił.

- Nie myśl, nie wychodzi ci to. – odparłem zgodnie z prawdą.

- Przepraszam bardzo! Jestem zajebiście mądry. – powiedział z pretensją – Chciałbyś mieć taki dar, jak ja.

Ta dar debilizmu, na pewno chciałbym tego. Zatrzymałem się na czerwonym świetle i opadłem wygodnie na telefon, słuchając dalej monologu tego idioty. Gdy trwało to tak z dobre dwie minuty, a ja jadąc miałem dość, wziąłem się rozłączyłem. I tak mu zajebie. Nie podał w końcu tego argumentu.

Zajechałem na miejsce, po jakimś dłuższym czasie i wychodząc z auta, słyszałem tylko głośne dźwięki, jakichś gówien. Wpisałem kod wchodząc, przez drzwi zauważywszy, że ten debil, o czym myślał, to o własnym koncercie. Walnąłem z całej siły w stół, zostawiając ślad uderzenia. Mężczyzna na mnie spojrzał i wytknął środkowego palca. Wyłączył piosenkę i podszedł do biurka i zabierając z niego papiery, po chwili podchodząc i dając mi je.

- Wszystko co chciałem? – zapytałem oczekująco.

Kiwnął głową i wziął podał jeszcze kopertę.

- To wszystko co chciałeś, na temat Zena i Erick'a. Jaka dziewczyna ostatnio z nimi była i co im zrobili. Natomiast jest jeszcze informacja o tym dziecku, które zostało, przez Waltera uprowadzone. Informowałem resztę i gdy będzie trzeba, to pomogą.

Innego wyjścia idioci nie mają.

Kiwnąłem głową i zlustrowałem go. Widząc jego twarz, już mi się odechciewało żyć, wyminąłem go i wziąłem się za swoje rzeczy, a mniej więcej na jedną. Wziąłem karteczkę i napisałem „miłego dnia Harper", wiedząc, że rano się tam pojawię i jej to zostawię z jej ulubionymi kwiatami. Była moją małą obsesją.

Nie mówiłem o niej nikomu, to była tylko moja mała słodka tajemnica i tak miało pozostać. Gdyby tylko, ktoś ją tknął, to po nim. Chociaż ostatnio słyszałem, że zerwała z chłopakiem, więc kolejny trup, za jakiś czas, będzie wąchał kwiatki od spodu, ja o to zadbam. Widziałem już wcześniej, jak ją zdradzał, był na moim celowniku od samego początki, wtedy, gdy go również zobaczyłem na tym cholernym wydarzeniu. Widziałem co jej robił, widziałem w jaki sposób się o niej wypowiadał i oh proszę mi uwierzyć, że kara na niego czeka, tylko musi nastąpić odpowiedni czas. Trzeba go pierw lekko przestraszyć, aby ten wiedział, czego się spodziewać i jaki błąd popełnił. Bardzo wielki błąd. Wszystko było zaplanowane, od dłuższego czasu. Gdyby go potraktować, jak taką kurwę, jak on ją? Byłoby sprawiedliwie? Chyba jednak za niski wyrok. Chyba tak.

Byłem popieprzony i to ostro, to co moje, to nie wolno tego, ani na milimetr obserwować, bo wtedy po gałach i to dosłownie, gdy ją dotkną, to po łapach i to dosłownie. Uniosłem kącik ust na myśl, o kolejnych dodatkowych organach.


***


- Mam nadzieje, że ten dzień dla ciebie będzie bardzo dobry, chcę o to zadbać. – mruknąłem jej do ucha zostawiając kwiaty i karteczkę, spoglądając jeszcze chwilę na nią.

To była definicja pieprzonego ideału. Nie zapraszałem nikogo do dyskusji. Ja zawsze miałem rację, a zwłaszcza co do idealizmu, bo sam go chciałem mieć.

Odsunąłem się od jej łóżka, i podszedłem do jej biblioteczki. Zgarnąłem jednej nocy jej ulubioną książkę i przeczytałem, aby wiedzieć co lubi i dowiedziałem się, że bardzo ciepłe konfesjonały. Dlatego też wiedziałem, że kiedyś ją wezmę do kościoła, aby mogła się wyspowiadać na moich kolanach, albo na czymś innym, zależne, czy zasłuży.

Chciałem jej dać wszystko co najlepsze i to powoli miało się zaczynać.





#BTFwatt

Twitter/X: _Ametera_

Instagram: ametera_autorka

Beyond The Future |18+|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz