7. Świeżak

4.6K 95 90
                                    

Olivia

- Pobudka!

Automatycznie otworzyłam oczy i z prędkością światła, wyprostowałam się na łóżku, jednocześnie wyprowadzając przed siebie cios prawą ręką. Nie zauważyłam, że nade mną stała pochylona Camila, przez co uderzyłam ją prosto w twarz. Dziewczyna momentalnie zakryła czoło.

- Kurwa mać! – zaczęła podskakiwać w miejscu i kulić się na przemian.

- Boże przepraszam – wstałam z łóżka i od razu do niej podbiegłam.

- Jest okej – powiedziała niezbyt przekonująco, wachlując obolałe miejsce i usiadła na swoim łóżku.

- Serio, bardzo cię przepraszam. To był mój instynkt obronny. Mam go od kiedy mój brat wymyślił sobie, że zakradnie się do mnie w nocy i namaluje mi markerem na twarzy mono brew, kozią bródkę, wąsy i okulary. Nie mogłam zmyć tego cholerstwa przez następne dwa dni, bo idiota nie przeczytał, że pisak był permanentny. Teraz dla własnego dobra lepiej się do mnie nie zakradać. – skrzywiłam się, patrząc na jej twarz, która z każdą sekundą robiła się czerwona w miejscu, w którym ją uderzyłam.

- Uwielbiam małe dzieci, są takie śmieszne. – uśmiechnęła się, dalej trzymając dłoń na czole.

- To się stało rok temu, a on ma dwadzieścia dwa lata.

Cisza, która zapanowała w pokoju i jej wyraz twarzy, były wystarczająco wymowne, żeby stwierdzić, że dziewczynę zamurowało. Jeśli tak zareagowała na tą historie, to jego wyścigi bez ubrań, w koszach na śmieci w centrum handlowym, postanowiłam przemilczeć.

- Czemu mnie obudziłaś? – powiedziałam, ostentacyjnie ziewając.

- Bo jest trzynasta. Zaspałyśmy na zajęcia.

Wytrzeszczyłam oczy i podbiegłam do telefonu. Była dokładnie jedenasta dwadzieścia dwa, a to oznaczało, że miałam dokładnie osiem minut do rozpoczęcia zajęć z Collinsem, a dodatkowo na dzisiejszych wykładach mieliśmy pisać kolokwium z wiedzy o książce Kanta, na które uczyłam się od kiedy Liam przesłał mi do niego odpowiedzi.

- Czemu to zawsze właśnie mi musi się przytrafić... – mówiłam, wyciągając przypadkowe ubrania z szafy, które od razu na siebie założyłam. – Jestem już spalona. Spalona na starcie. – mówiłam pod nosem wrzucając do torby zeszyty i laptop.

- Ja chyba nie idę. Zostały mi jeszcze tylko jedne wykłady, a skoro jest już godzina... – popatrzyła na zegarek.

- Za późna – przerwałam jej, nie dając jej wybrzmieć tej godzinie – O wiele za późna. Miałam dzisiaj od ósmej, do cholery! – Zgarnęłam z ziemi puste opakowanie po pizzy, bo nie chciałam, żeby przy wyrzucaniu go, Camila zauważyła, że w środku już nie ma żadnego jedzenia. – Wyrzucę po drodze – wybiegłam z pokoju zahaczając jednym ramiączkiem torebki o gałkę w drzwiach, przez co ledwo udało mi się utrzymać równowagę.

- Tylko nie krzycz na klamkę, lustro do tej pory się gniewa – zaśmiała się, na co tylko przewróciłam oczami i szybko pobiegłam na zajęcia.

Kilkanaście minut później, znalazłam się już w ogromnym budynku z jasnej cegły, w którym odbywały się zajęcia, na których miałam polec. Niepewnie otworzyłam drzwi auli, a kiedy weszłam, zorientowałam się, że w środku panowała grobowa cisza. Nie było rzędu, z którego chociaż jedna osoba, nie odwróciła się w moim kierunku, kiedy ciężkie, drewniane drzwi, zamknęły się z hukiem za moimi plecami. Speszona zeszłam po schodkach, czerwieniejąc się ze wstydu. Na moje szczęście, nie widziałam nigdzie profesora, mimo że na biurku leżały jego rzeczy.

Ostatni zachód słońca [ZOSTANIE WYDANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz