rozdział 2

812 19 13
                                    

Pov Vincent
Dziajszy dzień z pozoru wydawałby się taki sam jak zawsze, poranna rutyna i praca , ale kiedy wychodziłem z sypialni i szedłem do gabinetu, zobaczyłem pod nim całą piątkę rodzeństwa co było niezwykle dziwne i jednocześnie niepokojące . Ze zdziwieniem na twarzy zapytałem:
- coś się stało,że wszyscy czekacie pod moim gabinetem?
- właściwie to tak (odpowiedziała cała piątka jednocześnie)
- co w takim razie się stało? * Zmarszczyłem lekko brwi*
- to my się pytamy - powiedziała Hailie
-nie rozumiem o co wam chodzi?
- co się z tobą dzieje?
- nic, z tego co się orientuję wszystko w porządku.
- Vincent... Widzimy że coś złego się z tobą dzieje... powiedz nam chcemy ci pomóc, jesteśmy rodziną pomagamy sobie.
- nic się nie dzieje, zostawcie mnie w spokoju! ( Krzyknąłem ze zirytowaniem w głosie)
- Vincencie Monecie!
Wtedy go zobaczyłem...ojciec przyjechał co oznaczało,że muszą się potwornie martwić..
- nie tak cię wychowałem, nie podnoś głosu na swoje rodzeństwo, martwią się o ciebie.
- Ale nie ma takiej potrzeby Ojcze - dodałem już ze spokojem
- Vincent po śniadaniu proszę przyjdź do gabinetu
- Dobrze, jednakże ja nie jadam śniadań...
- Dlaczego? Przecież to najważniejszy posiłek dnia i........(nie słuchałem co mówił dalej, moje myśli poleciały do tematu nowego projektu w pracy)
-Vincent???
- Vincent?! Słuchasz co do ciebie mówię?
Zamrugałem i odpowiedziałem:
- Nie , przepraszam zamyśliłem się..
-Mowiłem,że masz zjeść śniadanie .
Nawet się nie zorientowałem, kiedy reszta  mojego rodzenstwa opuściła już korytarz.
-mhm
Szepnąłem i udałem się do kuchni na przymusowe śniadanie. Po chwili z domu wyszło całe rodzeństwo łącznie z Williamem,który poszedł pobiegać. Zjadłem to przeklęte śniadanie i z godnie z umową udałem się do mojego gabinetu.
W gabinecie czekał ojciec , który miał na twarzy wypisane zmartwienie. Nie było dobrze, skoro sam ojciec się tu pofatygował , ryzykował swoją wolność i przyjechał.
-Vincent
zaczął mówić, i skierował swojej wzrok prosto na moje oczy
-Słucham Ojcze?
- co się z tobą dzieje? widać,że  coś jest nie tak.
- Wszystko jest w porządku, to poprostu za dużo wrażeń i pracy.
- Vincent, wiesz,że nie toleruje kłamstwa, więc proszę powiedz mi prawdę.
-ehh
Szepnąłem i odwróciłem wzrok
- poprostu ostatnio jakoś tak nie mam siły, ani chęci do życia.
- ciągle jestem zmęczony , nie mam apetytu i ...one wróciły* szepnąłem mając łzy w oczach*
- Vincent, co wróciło?
- Ataki paniki....*odwróciłem wzrok*
- Vincent, popatrz na mnie,
-Jesteś najlepszym synem jakiego mogłem mieć i może poprostu musisz odpocząć?
- Ile godzin dziennie pracujesz?
- 18* szepnąłem*
Ile?!, Vincent to jest nienormalne, kiedy ty masz czas na sen albo cokolwiek innego?
- Ja nie śpię, rzekłem
- Jak to nie śpisz? Dlaczego?
- Nie śpię bo mam koszmary i uważam,że sen nie jest mi potrzebny..
- Vincent to jak ty masz siłę na cokolwiek?
- piję dużo kawy , i jakoś tak wyszło...
-  Vincent, kiedy ostatnio spałeś?
- Może z dwa miesiące temu?, W nocy znajduje czas aby pograć na pianinie, poćwiczyć i powspominać ją...
- Oh Vincent, ja też za nią tęsknię i to nawet nie wiesz jak bardzo,ale to nie powód do tego abyś nie spał.
- Dobrze, postaram się spać, a teraz muszę popracować.
- ty chyba sobie ze mnie żarty robisz, idź spać synu.
- Ale...
- Nie ma żadnego ale , idziesz spać teraz
-Ehh.. dobrze
Rzekłem zdając sobie sprawę z tego,że z ojcem nie wygram chodź bym bardzo chciał.
Więc tak jak kazano mi postąpić poszedłem do sypialni i próbowałem usnąć, po godzinie mi się udało.

Pov( cała piątka rodzenstwa dzień przed całą akcją )
- słuchajcie ( rzekła Hailie)
- wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego,że nam Vincent nic nie powie , ale jest jedna osoba , której wyśpiewa wszystko z najmniejszymi szczegółami..
- ojciec ( krzyknęli wszyscy)
- mhm , uważam,że powinniśmy po niego zadzwonić, nakreślić mu sytuację i poprosić o przyjazd .
- Hailie wiesz że to niebezpieczne??
- Wiem , ale jeśli to jedyny sposób aby odzyskać naszego Vincenta,to trzeba spróbować.
- okey (rzekł Dylan)
- To ja do niego zadzwonię  i wytłumaczę jak wygląda sytuacja ( rzekł Will)
I tak się właśnie zaczęły, problemy Vincenta Moneta.
-Ojciec przyleci jutro, do naszych uszu doszedł głos Willa, wszyscy byliśmy bardzo zadowoleni z takiego obrotu sprawy.
- Za tem zebranie uważam za zakończone powiedziałam i  wszyscy bracia wyszli z mojego pokoju. Martwiłam się o Vincenta i obawiałam się,że jego rozmowa z ojcem to jedyny sposób,aby przywrócić naszego dawnego najstarszego brata.

Pov Will
Wyszedłem z pokoju HAILIE i wróciłem do mojego. Muszę sam przed sobą przyznać,że pomysł małej Hailie był bardzo dobry, sam wiem,że coś złego dzieje się z Vincentem, zauważyłem to już dawno temu, więc jeśli rozmowa z ojcem to jedyny sposób,aby wszystko było jak dawniej uważam to  za dobry pomysł.
Nie mogę doczekać się jutra , aby dowiedzieć się co się dzieje z moim starszym bratem. Po długich rozmyślaniach zasnąłem.

Pov Cam
Siedziałem sobie w ogrodzie jak zawsze, gdy nagle zaczął dzwonić telefon, spojrzałem na ekran i dość mocno się zdziwiłem widząc że połączenie jest od Willa. Odebrałem i dowiedziałem się o całej sprawie z Vincentem, kocham go więc postanowiłem,że przylecę jutro i wszystkiego się dowiem. Poszedłem się spakować i poszedłem  do sypialni aby udać się do krainy Morfeusza.

/843 słowa.







Dzisiaj drugi rozdział, postaram się dodać je codziennie, ale nie wiem jak z pracą więc nic nie obiecuję.

Niewidoczna depresja czyli życie Vincenta Moneta ( Zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz