𝐑𝐨𝐝𝐳𝐢𝐚ł 𝟏 ~ 𝐊𝐬𝐢𝐞̨𝐳̇𝐧𝐢𝐜𝐳𝐤𝐨

119 13 2
                                    

Wracałam własnie z mojej nocnej zmiany w piekarni której dorabiałam na to żeby jakoś się utrzymać. Jak zwykle musiałam iść przez tą jedną ciemną uliczke. Nikt tamtędy nigdy nie chodził. Droga ta była obok opuszczonej drukarni z lat 90. Zero światła i jakiej kolwiek obecności ludzi, tylko ja i światło księżyca, które padało na mnie i rozjaśniało strone w którą się kierowałam. Szłam wzdłuż betonowej drogi gdzie kiedyś jedziły auta. Nagle zobaczyłam białe światło padające w krzaki, pomyślałam, że może jakieś dzieciaki wybrały się tu szukając przygód ,ale po chwili dostrzegłam, że coś jest nie tak. Zaczeło biec na mnie 2 mężczyzn ubrani na czarno z kominiarkami na głowach, wiedziałam już po co tu są.
-Czy Pani Anastasia ma już gotowy nasz szmal?- Odparł z agresją jeden z mężczyzn.
Stałam bez ruchu, zamarłam. Nie wiedziałam teraz co mam zrobić, jeżeli spróbuje uciec dogonią mnie i najpewniej zabiją, a kiedy powiem im, że jeszcze nie mam pieniędzy skopią mnie na śmierć. Pozostało mi tylko czekać na pewny koniec. Może to i lepiej? Po dłuższej chwili z braku odpowiedzi tych trzech facetów rzuciło się na mnie. Zaczeli mnie kopać i bić, czułam, że zaczynam tracić przytomność. Padłam na zimny beton, nie czułam już bólu. Nagle usłyszałam męski głos.
-Zostawcie ją albo was odjebie- Nie widziałam twarzy człowieka, który to powiedział, traciłam już świadomość, słyszałam już później tylko huk i krzyki.
Przez przebitki widziałam tylko że byłam pare centymetrów nad ziemią jakby ktos przewiesił przez ramie.

Obudził mnie niski męski głos oraz zapach dopiero upieczonych ciastek.
-Dzień dobry, księżniczko, widzę, że już wstałaś- Nieznajomy mężczyzna zaczął do mnie mówić. Szybko podniosłam się do pozycji siedzącej i otworzyłam szeroko oczy, przed sobą zobaczyłam wysokiego blondyna o ciemno niebieskich oczach. Zaczęłam się rozglądać wokół i dostrzegłam, że leże w łóżku w sypialni totalnie obcego faceta, mało tego, zobaczyłam, że jestem w jego koszuli nocnej, która była przesiąknęta męskimi perfumami. Od razu rzuciłam się na niego.
-Czy ty mnie dotykałeś? Wdziałeś mnie nago?- Wygarnęłam mu.
-A nie mogłem? Musiałem cie przebrać, byłaś cała we krwi, do tego miałaś ranę na brzuchu- Odparł z wyraźnym chłodem w głosie.
-Wiesz co to jest przestrzeń osobista?- Odbiłam piłeczke. On tylko przewrócił chamsko oczami.
-Idę zrobić ci ciepłe kakao, za 15 minut muszę jechać do pracy. Posiedzę z tobą chwilę, a później zostaniesz tu i grzecznie nie ruszysz się stąd do mojego powrotu-
Mężczyzna ruszył w stronę drzwi, kiedy był już u progu przekroczenia ich krzyknęłam.
-Mogę się chociaż dowiedzieć u kogo mam siedzieć cały dzień i się nie ruszać?-
-Alex Sanders- Odpowiedział mi a po chwili wyszedł. Słyszałam, że schodził po schodach dwa razy, czyli nie był to zbyt mały dom. Alex Sanders, słyszałam już kiedyś o tym nazwisku w telewizji, może to ktoś ważny?
Szybko wstałam z jego łóżka i zaczęłam rozglądać się bardziej po sypialni, sam ten pokój był rozmarów mieszkania w którym żyłam, a co dopiero wielkość całego tego domu.
Jedno zdjęcie, które stało na biórku przykuło moją uwagę. Podeszłam bliżej aby zobaczyć co się na nim znajdowało. Fotografia ukazywała wysokiego blondyna oraz faceta po 40, obaj mężczyźni byli do siebie bardzo podobni więc założyłam, że to ojciec z synem. Nagle przyponiało mi się, że zanim tu trafiłam miałam przy sobie torebkę, a w niej moje dokumenty. Zaczęłam szukać jej wzrokiem. Po dłuższej chwili rozglądania się dostrzegłam, że znajduję się na szafie. Sięgnęłam po krzesło, które stało obok biórka i stanęłam na nim, aby dostać się do mojej własności. Nawet i na krześle byłam za niska i prawie, że nie dosięgałam jednak zaczęłam skakać i próbować zrzucić to co chciałam. Po wielu próbach w koncu się odało mi się złapać torbę, ale za nią wypadło coś jeszcze, co wylądowało na podłodze. Ostrożnie zeszłam z krzesła i zchyliłam się lekko by dostrzec przedmiot, który spadł. To był pistolet.
Przerażona wzięłam torebkę i nie patrząc na to, że mam nieswoje ciuchy podbiegłam do okna, które było otwarte. Piętro niżej był daszek. Miałam chwile zastanowienia, ale skoczyłam i później znowu i znowu. Cała byłam poobijana i leżałam na trawie, ale mogłam być w domu jakiegoś psychola albo mordercy. Nie tracąc ani chwili poniosłam się z gleby i rzuciłam się do biegu. Jeszcze nigdy tak szybko nie biegałam.
Dotarłam pod płot, obejrzałam się wokól, na podjeździe obok mnie stało czarne sportowe Lamborghini, bogaty był skurwiel. Spojrzałam za siebie i byłam w szoku, ten psychol albo morderca był pieprzonym bogaczem. Ujrzałam wielką wille z basenem większym niż w mojej szkole, ale nie dałam się omamić jego luksusem i przypomniałam sobie o tym, że przecież miałam uciekać, bo za jakieś 5 minut on będzie wyjeżdżal swoim bogatym autkiem do pracy. Szybko wskoczyłam na płot i próbowałam wyjść z jego podwórka. Kiedy w końcu mi się udało biegłam ile sił w nogach.
Rozpoznawałam tą okolice, był to las do którego często chodziłam z mamą, nie pamiętam po co dokładnie bo byłam zbyt mała, wiem tylko, że zawsze z kimś tu rozmawiała, ale nie pamiętam z kim.

W końcu byłam w domu. Nie pomyślała bym, że uratuje mnie jakiś psychol z gnatem na chacie.
Chciałabym w końcu zniknąć i nie mieć tylu problemów. Chcę w końcu żyć normalnie.

Mafia DziedzictwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz