6. Hawaje

8.5K 348 93
                                    




Przykładam zdezynfekowany gazik do delikatnego rozcięcia na czole, i tego większego oraz boleśniejszego na brwi. Krzywię się z bólu, ale ten jest przyćmiony przez złość, jaka się we mnie gotuje. Wściekła na szurniętą eks Maxa i na niego samego wrzucam do kosza na śmieci zakrwawiony gazik. Zmuszona jestem przykleić na zaczerwienione miejsce plaster. Biorę gorący prysznic, przebieram się w piżamę i przysiadam na łóżku, przeglądając telefon. Nie mam ani jednej wiadomości od Justina. Nie dziwię się temu, bo sama się rozłączyłam i przyznałam, że wyszłam na imprezę, która skończyła się dla mnie fiaskiem. To też było kłamstwem. Tak naprawdę chciałam pobyć sama ze sobą na plaży. Wylądowałam na niej z kilkoma drinkami i załamaniem nerwowym. Kolejnym.

Nie mając siły myśleć o kłótni ze swoim narzeczonym, nie mam zamiaru do niego pisać. Moja złość jednak jest na tyle duża, że otwieram okno z rozmowami, ale z Maximilianem. Ostatnie procenty drinka otulają mój mózg i ciało, dodając przy tym odwagi. Ostatni raz spoglądam na jego ciemną sypialnię, a fakt, że go nie widzę, denerwuje mnie mocniej.

Ja: Nienawidzę cię.

To co piszę jest prawdą. Naprawdę go nienawidzę, mimo że kiedyś wiele nas łączyło i byłam w nim obsesyjnie zakochana. Teraz została tylko pustka, zawód i nienawiść, która za każdym razem uderzała mnie w serce, gdy myślałam o nim w ten sposób. Bo dlaczego na nowo miałabym go kochać? On nigdy nie kochał mnie. Ale kochał Lorę. Był z nią, gdy mnie nie było. Ona była przy nim w gorszych chwilach, gdy ja uciekłam do Anglii. Pomagała mu, wspierała go. Kiedyś robiłam to ja. Kiedyś... Nic dziwnego, że powiedział jej o tym, z czym się zmaga. Będąc razem, ciężko ukryć swoje demony.

Zrywam się z łóżka i zatrzymuję muzykę, gdy Hackett mi odpisuje. Czuję stres.

Maximilian Hackett: Powiedz mi to prosto w twarz, tchórzu.

Prycham pod nosem. Prowokuje mnie, ale się nie dam. Wysyłam mu w odpowiedzi emotikonkę środkowego palca. Wtedy u niego w sypialni zapala się światło. Czerwone, to co zawsze. Widzę jego sylwetkę, a zaraz całą twarz. Hackett patrzy na mnie niczym na swoją ofiarę, a zaraz przywołuje mnie do siebie gestem palca. Za chwilę światło gaśnie, nie ma nikogo.

Zrobił to celowo, zagrał tak. Wie, że jak nie przyjdę, to będzie mi to wypominał wyzywał mnie od tchórzy. Podobnie jak wtedy, gdy wyjechałam. Nie byłam tchórzem. Na co liczyłam? Że mi nie odpisze? Albo że na moje wyznanie wyśle mi serduszko?

Prędko przebrałam się z piżamy na dresy i związałam mokre włosy w kucyk. Wymsknęłam się z domu nie budząc mamy oraz siostry i skierowałam się w stronę ogrodu Maxa. Otulam się kapturem, bo późno wieczorny wiatr robi się chłodny. Pełna zdecydowania i jeszcze niekontrolowanej złości, wpisuję kod do bramki. Nie pasuje, zmienił go. Przeklinam pod nosem, przecież nie będę krzyczeć i prosić, żeby mi otworzył. Jestem gotowa powiedzieć mu, co o nim myślę. I wcale nie jest to tym, co chciałam mu wyznać podpita kilka godzin temu na plaży.

Do nosa dobiega mi nieprzyjemny zapach papierosa. Mrużę oczy, staję na palcach i dostrzegam Maximiliana, palącego papierosa przed drzwiami wejściowymi.

– Cześć, tchórzu – mówi zadowolony.

– Otwórz mi tą pieprzoną bramkę – warczę.

– Chyba jednak zmieniłem zdanie. Bywasz agresywna. Boję się, że coś mi zrobisz.

– Ach tak? – pytam ze złowieszczym uśmiechem. – Otwórz i się przekonaj, tchórzu.

Długo nie czekam, bo bramka wydaje z siebie charakterystyczny dźwięk. Wchodzę na jego podwórko pełna determinacji, i kiedy staję przed Hackettem twarzą w twarz, zapominam, co chciałam mu powiedzieć. Niewzruszony na mnie patrzy. Zupełnie, jakbym była dla niego niczym i nikim. Swoimi zielonymi tęczówkami mówi, że wcale nie chce, abym tu przyszła. Wręcz przeciwnie, nie chce mnie widzieć.

Cloven ZOSTANIE WYDANEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz